Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-05-2015, 22:31   #4
Dekline
Opiekun działu Warhammer
 
Dekline's Avatar
 
Reputacja: 1 Dekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputację
Otwin długo chodził po wsi zanim na dobre udał się do karczmy na zasłużony spoczynek. Wraz z Oswaldem odwiedził kowala, gdzie naprawił, dopasował i uzupełnił zbroję oraz powymieniał kilka innych rzeczy. Poczynił również zakupy u wędrownego handlarza który akurat przyjechał do wsi. Kupił kilka rzeczy, które jego zdaniem mogą przydać się w podróży oraz zadaniu. Cześć towarów znajdowała się na wozie kupca, gdzie udali się we dwójkę. Otwin od razu zauważył długi na kilka łokci sznur, z jednej strony przywiązany do wozu a z drugiej natomiast do psa. Zwierze wyglądało na zdenerwowane, nie pozwalało nikomu zbliżyć się do zapasów, na każdy ruch reagowało wyszczerzaniem zębów i cichym warkotem . Nawet sam kupiec miał problem aby dostać się do swoich rzeczy.

- Masz ci los, kupiłem to bydle żeby mnie nie okradli gdy finalizuje transakcję, ale patrząc na to teraz to chyba lepiej byłoby gdyby go nie było. Wcześniej zdarzały się kradzieże, co z tego że teraz ich nie ma jak do towaru dostać się nie mogę. - denerwował się kupiec.

Otwin popatrzył najpierw z daleka, a później podchodząc coraz bliżej

- Młody, lepiej nie prób... - handlarz nie zdążył dokończyć zdania gdy klient zbliżył się do strażnika i kucając położył rękę na jego pysku szepcząc coś pod nosem.

- O, widzę że masz rękę do zwierząt, nikt nie potrafił go poskromić, a tu proszę. - kupiec mówił zbliżając się do wozu, lecz w pewnym momencie odskoczył z przerażenia - Jasna cholerą, do diabła z takim psem.

Otwin nawet się nie wzdrygnął, a gdy handlarz oddalił się na bezpieczną odległość, przywołał psa do siebie, po czym wstał i wyciągnął wskazany pakunek.

- Pies się Pana boi, coś Pan mu zrobił że tak reaguje?!? - Spytał podnosząc lekko głos

- Co co?!? Pies ma sie słuchać, musiałem zastosować pewne... środki. Zresztą jakżeś jest takim miłośnikiem zwierząt to kup go, 30 złotych koron i jest Twój.

Otwin nie miał takich pieniędzy więc pomarkotniał. Chciał jeszcze coś odpowiedzieć ale w sumie nie wiedział co. Wiedział że psu jest źle ale nie mógł go przecież ukraść. Przeciągające milczenie przerwał Sołtys który podbiegł do wozu wraz z dwoma strażnikami zaalarmowany krzykami, rychło w czas, jak zawsze, chociaż może tym razem to akurat dobrze. Włodarz trzymał dystans do psa co najmniej trzykrotnie większy aniżeli należało.

- Co tu się stało?

***

- Otwinie, rozumiem - zaczął sołtys - ale te zwierze należy do kupca i nic z tym nie możemy zrobić. Ale masz przecież swoje rzeczy nie? Swój kąt, może nie ma tego za wiele, trochę narzędzi, kilka mebli i innych gratów. Jeśli chcesz nas opuścić to nie będzie ci to już potrzebne nie? Pokój tez się zwolni. Słuchaj, ja zapłacę za te zakupy z kasy miejskiej a później te rzeczy zlicytuje dobrze?

Otwin aż podskoczył z wrażenia, a przynajmniej próbował gdyż jeszcze nie do końca ogarnął jak poruszać się w zbroi która miał zamiar nosić cały czas.

***

Pies bardzo szybko przyzwyczaił się do nowego właściciela. Co się później okazało, jest bardzo ułożonym zwierzęciem, słuchającym poleceń. Naznaczony był licznymi bliznami-śladami walki, lecz był całkowicie zdrowy i w pełni sił. Było jasne że nie jest to zwykły pies, był rasowy i do tego szkolony do walki. Nie przeszkadzało to Otwinowi w przytulaniu i głaskaniu swojego nowego towarzysza którego postanowił nazwać Ernesto.




Przed samym udaniem się do karczmy wybrał się na spacer ze swoim nowym towarzyszem oraz Eduardem, który zdawał się być trochę zazdrosny o nowego członka "rodziny". Podczas wycieczki, starym chłopskim zwyczajem postanowił "zabezpieczyć część posiadanych dóbr. Cześć monet podzielił na mniejsze grupki i zakopał w różnych miejscach z dala od wsi, cześć pochował i pozaszywał w ekwipunku swoim oraz Eduarda dla którego zakupił pełne wyposażenie jeździecko - juczne które zakupił u handlarza.

Na koniec dnia Otwin wraz z Eduardem oraz Ernestem udali się do karczmy, gdzie ku zdziwieniu wszystkich karczmarz zezwolił na prowadzenie brata do pokoju. A skoro koza mogła wejść to i psa się przemyci, jest ciemno, on czarny - nikt się nie spostrzeże.

***

Rano Otwin odebrał nagrodę, z przyzwyczajenia podziękował i udał sie wraz z towarzyszami w podróż do Puffendorf. Ku zaskoczeniu wszystkich na grzbiecie kozy znajdowało się profesjonalne skórzane siodło, uprząż oraz juki - wypełnione jakimiś gratami. Na siodle dumnie siedział Otwin, zakuty w zbroję od stóp do głów a obok grzecznie szedł nowy kompan - Ernesto.

Obrazek na pierwszy rzut oka komiczny, lecz po bliższym przyjrzeniu się tej kompanyi widać było że "rycerz" doskonale panuje nad zwierzętami. Lejce leżały swobodnie na grzbiecie, a idący obok, groźnie wyglądający pies trzymał odpowiedni dystans, szedł bardziej z tyłu, bez potrzeby wydawania komend. Sam jeździec ubrany był w nieponiszczoną zbroję, u pasa po obu stronach wisiałby pochwy mieczy a na plecach tarcza.

Otwin nie zwrócił uwagi na przejeżdżającego gońca, zboczył jedynie aby tamten bez problemu przejechał. Prędkość, nie była mocną stroną tego orszaku, lecz słowa Oswalda zdziwiły go nieco, chociaż bardziej rozbawiły.

- Dobrze wiesz Oswaldzie że Eduardo szybciej nie może. To w końcu koza, a nie koń. Jest silny i wytrzymały, lecz niestety nie za szybki. Wolałbym go nie męczyć, przed nami jeszcze kawał drogi.

- Co do zabójcy to powiem że tak jak Ty wolałbym go ubić żeby nie ryzykować. Zresztą nie robie tego dla pieniędzy, w sensie nie tylko dla pieniędzy - poprawił się - zależy mi na tym aby zniknął z tego świata.
 
Dekline jest offline