Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-05-2015, 17:28   #4
Fearqin
 
Fearqin's Avatar
 
Reputacja: 1 Fearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłość
Noc spotkania z klientką

Jeremy zamknął drzwi za panią Bartolii wzdychając ciężko. Otworzył okno wpuszczając do środka nieco świeższe, zimniejsze powietrze i umiarkowany, spokojny hałas ulic Nowego Jorku. Po całym dniu słuchania niesamowitej kakofonii dźwięków ze strony przecznic, w nocy stawały się one kojąco ciche, choć w porównaniu z terenami pozamiejskimi była to bardzo względna cisza.
Wystawił głowę żałując przez chwilę, że rzucił palenie.
Nie chciał mieć kolejnej sprawy, jeszcze nie. Szczerze mówiąc miał nieco dość swoich współpracowników w ostatnim czasie, chociaż starał się być z wierzchu pozytywnie nastawiony. Liczył na tydzień spokoju, częstsze wycieczki na siłownię, parę walk bokserskich ze starymi kumplami sparingowymi i dużo, dużo snu poprzedzonego dobrą książką.
Nie mógł jednak winić tylko siebie za brak asertywności w stosunku do pani Bartolii. Dawno nie miał zbyt dobrych stosunków z kobietami, przez co stawał się na nie bardziej podatny. Nie miał na to czasu, ani nawet specjalnie dużo chęci. Czuł się zbytnio znużony życiem ostatnimi czasy i nie bardzo wiedział jak się z tego wyleczyć, dlatego też chciał spróbować urlopu.
Z drugiej strony jednak mógł najpierw przetestować nadmiar pracy by zająć umysł.
Skończył w biurze co miał zrobić i powoli dolazł do domu na krótką drzemkę.

Poranne spotkanie z klientką

Nie przyłożył się do ubioru. Włożył te same spodnie, starte, ciemne jeansy, które nosił już od... tygodnia? Do tego narzucił drugiej świeżości, wymiętą, białą koszulę i ciemną, przyzwoita marynarkę, szytą na miarę gdy miał więcej masy, przez co teraz nieco wisiała, bo nie był już takim bykiem co kiedyś. Po namyśle przerzucił też przez szyję stary krawat, wiązany raz jeden, około trzy lata temu. By ukryć wory pod przekrwionymi oczami, wyposażył się też w ledwo trzymające się uszu, ciemne okulary


Ruszył na spotkanie, jak prawie zawsze - piechotą.

Od samego startu Evansa zniechęciło nastawienie jego współpracowników.
Maxime odnosiła się do klientki jakby spotkały się tylko we dwójkę, a inni mieli ją najwyraźniej w dupie. Zabrania Tony'ego zresztą żałował zawsze. Gangsterek okazał się czasem przydatny, a raczej informacje, których dostarczał, ale trzeba było idioty by takiemu zawsze i bezgranicznie ufać. Zresztą nie należał do ludzi, którzy robią coś za darmo, albo za uczciwą zapłatę. Dopóki jednak nie upominał się o swoje, albo działał przy okazji, Jeremy specjalnie nie narzekał. Przynajmniej nie na głos.
Zwalił jednak niekompetencje reszty na wczesną porę, czy niezapowiedzianą sprawę. Maxime wzięła na siebie ciężar przesłuchania kobiety, albo tak jej się wydawało, nie dając innym dojść do głosu.

Evans pokiwał głową przysłuchując się rozmowie dwóch kobiet ze skrzyżowanymi ramionami.
- Dziewięć na dziesięć takich spraw okazuje się być o wiele prostszymi niż na to wyglądają. Nastolatki znikają z domu, a nikt nie może ich znaleźć bo ukrywają się u tego co nic nie mówi - powiedział uspokajająco, głębokim głosem. - Jutro z pewnością się zjawimy, warto będzie obejrzeć jej pokoje, ale pracować zaczniemy już dziś - zapewnił klientkę z szacunkiem.
- Jeszcze dziś pojadę do klubu pogadać z jej kolegami - poinformował bardziej swoich współpracowników niż panią Bartolli.
- Będę potrzebował komputera Pameli - dodał Clive krótko, krzyżując ramiona na piersi
- Postaram się poszukać, ale Pamela miała kilka urządzeń, że tak powiem. Miała komputer, tablet i telefon. Telefon jak pan wie miała ze sobą. Postaram się poszukać dwóch pozostałych.

Upewniając się, że nikt inny nie ma nic do dodania, grzecznie pożegnał się z klientką i dżentelmeńsko odprowadził ją z knajpy.
- Na razie spróbujcie się rozeznać wstępnie kim była ta dziewczyna i w ogóle. Jutro daj znać jak z doktorem - powiedział do reszty, gdy mieli się rozejść, ostatnie słowa kierując do Maxime. - Przed klubem zajrzę w sumie jeszcze do mieszkania byłego chłopaka młodej... a ty daj znać jak coś ci wpadnie w uszy - dodał niechętnie do Tony'ego.
Rozeszli się w ciszy, bo raczej nikomu nie chciało się strzępić niepotrzebnie języka o tej porze, gdy praca czekała.

Mieszkanie Beritha

Evans strasznie nie lubił tej dzielnicy. Kojarzyła mu się z miejscem, w którym się wychował. Pełne brudu walającego się po ulicach i brudnych ludzi. Wszystko śmierdziało i było albo podejrzane, albo podpadało pod jakiś paragraf.



Evans obszedł kamienicę przyglądając się jej zmęczonym wzrokiem. Nie należał do ludzi wybitnie wysokich, ale na brak predyspozycji fizycznych nie narzekał. Podstawił sobie kosz na śmieci i doskoczył do schodów przeciwpożarowych, wchodząc po nich na trzecie piętro. Przez okno łatwo było rozpoznać mieszkanie metalowca, za którego uchodził Berith. Włamał się przez okno, starając się nie pozostawić śladów po dość brutalnym otwarciu, ale udawało się je zamknąć. Gość raczej nie należał do tych, którzy specjalnie przykładali uwagę do stanu mieszkania.
Meble w salonie były tego idealnym przykładem. Zapewne pod licznymi, nierówno rozwieszonymi, albo ledwo się trzymającymi, plakatami zespołów metalowych, kryły się dziury i brudne plamy po imprezach i cholera wie co jeszcze. Całe pomieszczenie było nieudolnie wykreowane na mroczne i straszne, dla Evansa było po prostu brudne i nieschuldne.
Takie myśli wywołały u niego potrzebę samokorekty, nosił te same ciemne jeasny od dwóch tygodni, koszula była wymięta, a krawat poskręcany i poluzowany. Tylko luźna, cienka, marynarka była w miarę porządna. Powoli krążąc po pokoju zapisał sobie w telefonie notatkę “ogarnąć dupsko”.
Schował telefon do kieszeni wzdychając ciężko. Założył ulubione, lekkie i ciemne rękawiczki z podrabianej, ale wyglądającej jak prawdziwa, skóry.
Jeremy podniósł i odłożył na miejsce parę przedmiotów szukając czegoś, czegokolwiek, rozgrzewając zmysł spostrzegawczości. Niczego na razie nie przestawiał i nie zabierał.
Na dłużej zatrzymał się przy obrazie. Niby ładny, dziewczyna miała talent, choć stylistyka była odległa od gustów Evansa, który od czasu do czasu, lubił popodziwiać sztukę.
Większość ludzi po zerwaniu z partnerem czy partnerkę wyrzuca zdjęcia i wszelkie rzeczy związane z tą drugą połówką, ale ten dalej trzymał obraz. Może po prostu nie chciało mu się zdejmować, zapomniał, raczej osobą która dba o wystrój nie był jak już zdążył się spostrzec, ale mimo wszystko Jeremy uznał ten obraz za warty zapamiętania, a dalsze ślady po Lamii w mieszkaniu Beritha byłyby cennym znaleziskiem i małą podpowiedzią, że jednak dalej mu na niej zależy.
W salonie znalazł jeszcze zestaw notatek, wyglądały na wstępne szkice tekstów do piosenek, ale postanowił poświęcić chwilę na poczytanie i sprawdzenie o co Berithowi w życiu i muzyce chodziło, zresztą coś jeszcze mógł tam zanotować.
Dość szybko się zniechęcił do tego pomysłu. Beritha sukcesu w muzyce, która zaliczała się do sztuki, nie widział. Coraz bardziej był przekonania, że chłopak był potężnym idiotą.
Na kuchnię rzucił okiem i ominął ją szerokim łukiem by uniknąć odruchu wymiotnego. Takiego syfu nawet on sam nie miał w swoich najgorszych dniach.
W łazience znów zatrzymał się na chwilę, próbując rozeznać się w lekach i innego rodzaju środkach, którymi dysponował Berith.
Na koniec zostawił sobie sypialnię. Szaty i maskę uznał za przebrania do teledysków zespołu, miałoby to sens, ale na wszelki wypadek zrobił im zdjęcia, ze szczególnymi zbliżeniami na dziwaczne symbole.
Ciężko było coś znaleźć w takim bałaganie, ale może Berith po prostu nic nie ukrywał. Jednak w większości zaginięć dziewcząt, związek z tym miał jakiś mężczyzna, szczególnie ten z niedalekiej przeszłości.


Wyszedł z mieszkania tą drogą, którą wszedł, zamykając za sobą okno. W notatniku zapisał tylko parę haseł, w tym zwrot używany przez Beritha w tekstach z niezwykłą, nawet jak na tak słabego tekściarza, częstotliwością. Mianowicie "odmęty mdłości", które nie miały większego sensu. Ponadto gdzieś tam przewijał się ciągle enigmatyczny skrót SD-38 który na tę chwilę nic mu nie mówił. Ponadto zapamiętał obraz i miał zdjęcia głupich szat i maski.
Z lekkim zawodem ruszył do klubu by poznać człowieka, w którego domu dopiero co gościł.
 
__________________
Pół człowiek, a pół świnia, a pół pies

^(`(oo)`)^
Fearqin jest offline