Mechanika chyba była skopana w każdej edycji (dotrwałem do czwórki). Zdecydowanie lepiej się bawię grając w komputerowe Shadowrun Returns niż przy rzutach na odbicie eksplozji od ściany.
A na świat miałem dużą zajawkę za młodu, stopniowo mi zaczęła przechodzić - na dłuższą metę to taki jeden wielki kibel (William Gibson to dobrze określił: Gibson + Tolkien = $$ ), często z dziwnymi zmianami zachodzącymi między edycjami - chociażby sposób funkcjonowania sieci. Poza tym gra jest absolutnie nieprzystępna dla nowicjuszy - ilość informacji do wchłonięcia i stron do przeczytania jest zbyt ogromna. Sam się sobie dziwię, że kiedyś miałem do tego cierpliwość.
Shadowrun na FATE byłby genialnym pomysłem. Skróciłby prep time o 80%.