Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-05-2015, 17:50   #5
Egzio
 
Egzio's Avatar
 
Reputacja: 1 Egzio ma w sobie cośEgzio ma w sobie cośEgzio ma w sobie cośEgzio ma w sobie cośEgzio ma w sobie cośEgzio ma w sobie cośEgzio ma w sobie cośEgzio ma w sobie cośEgzio ma w sobie cośEgzio ma w sobie cośEgzio ma w sobie coś
- Dzisiejsza noc będzie krwawa.
- Rachshanie, wiem o tym, i nie potrafię tego pojąć, dlaczego mają ginąć niewinni?
- Czasami trzeba poświęcić kilka, albo kilkaset istnień by świat stał się lepszym miejscem.
- Boję się... nigdy nikogo nie zabiłem.
- Ale wierzysz w słuszność naszych przekonań, prawda?
- Tak.
- A więc nie bój się ubrudzić swych dłoni krwią.
***

W świątyni było pusto, nie licząc arcykapłana klęczącego przed kapliczką, wiedział on ze powoli nadchodzi jego kres, modlił się niemalże całe dnie chcąc upewnić się ze bóg na pewno przyjmie jego duszę do niebios.
Wpatrywał się w posążek boga wznoszącego swe dłonie ku górze, i mamrotał niewyraźną modlitwę, bo tylko na mamrotanie wystarczało mu sił.
W olbrzymich drzwiach wejściowych stanął burmistrz miasta i oparł się o framugę, tuż za nim stał paladyn o imieniu Daric, obydwoje wpatrywali się w milczeniu w arcykapłana pogrążonego w swej modlitwie.
- Modli się już tak od trzech dni, a od roku nie jest w stanie przemawiać do tłumu i rządzić kościołem, w dodatku jest już prawie kompletnie głuchy. - warknął burmistrz, Daric skinął głową twierdząco - Rozwój kościoła w tym kraju stanął kompletnie w miejscu odkąd staruch się pochorował, tylko on ma władzę, a nawet nie jest w stanie z niej korzystać, żadnych nowych ustaw, żadnych zmian, żadnych walk z poganami i zdrajcami, zresztą sam wiesz jak wygląda obecnie sytuacja chociażby z Turhaverami, tym religijnym przestępcom wszystko uchodzi na sucho....
- A ile pozostało mu jeszcze czasu? - zapytał paladyn
-Choruje już prawie rok, chuj go tam wie ile zwiędła dziadyga jeszcze pożyje - odpowiedział burmistrz - Może żyć i następny rok, chyba ze weźmiemy sprawy w swoje ręce....
- Zastanawiałem się czemu nie zrobiliśmy tego wcześniej...
- Wcześniej bałem się ze bóg mi tego nie wybaczy.... ale tak będzie lepiej dla świata, musimy postawić na tym stanowisku kogoś kto raz na zawsze rozprawi się z poganami.


Accelius

Accelius zdążył wykuć dwa jednoręczne miecze, co zajęło mu ponad cztery godziny, był kompletnie obolały i zmęczony, gdy do jego kuźni weszło trzech rosłych mężczyzn w czarnych płaszach, rozejrzeli się oni po pomieszczeniu po czym spojrzeli na Acceliusa.
- Młodzieniaszku, dzisiejszej nocy wpadnie tutaj wielu ludzi, wszyscy po broń, i będą chcieli wziąć ją kompletnie za darmo, wolałbym by jednak nie mieli do niej dostępu. - dwóch pozostałych mężczyzn zastawiło drzwi swoimi ciężkimi ciałami uniemożliwiając właścicielowi kuźni ucieczkę.
- Oddasz nam cały towar po dobroci, czy mamy puścić to miejsce z dymem? - zapytał jeden z nich chwytając Acceliusa za kołnierz

Cassedrene

Cassie siedziała w karczmie naprzeciwko swojej klientki która nalegała by najemniczka się z nią spotkała, z góry jednak przyznała iż jest bardzo uboga i niewiele może zaoferować.
Kobieta o krótkich brązowych włosach z poobijaną twarzą i sińcem na prawym oku który nie pozwalał jej go otworzyć, położyła na stole dziesięć srebrnych monet, było to niewiele pieniędzy, i klientka w pełni zdawała sobie z tego sprawę, gdyż w trakcie wykładania pieniędzy jej ręce mocno drżały.
- To są tylko marne grosze... ale... - kobieta spojrzała błagalnie na Cassedrene - Nie wytrzymam dłużej z tym mężczyzną, codziennie wraca do domu, bije zarówno mnie jak i nasze dzieci, w dodatku zdradza mnie z innymi kobietami... po jego śmierci prawdopodobnie przejmę jego majątek, dam pani pieniądze, dużo pieniędzy, mogę oddać nawet wszystko, byleby tylko moje dzieci były bezpieczne....


Accelius & Cassedrene
Kolor nieba stawał się powoli pomarańczowo-różowy, zachody słońca w tym mieście były wyjątkowo piękne, aż chciało się popadać w zadumę i pozwalać by refleksje i przemyślenia ogarnęły umysł kompletnie zapominając o otaczającej rzeczywistości.
Miasto lekko opustoszało, ludzie o tej porze woleli porządnie wypoczywać po dniu pełnym pracy by mieć mnóstwo energii dnia następnego.
Wszystko wskazywało na to ze ten wieczór będzie taki jak zwykle, do czasu aż nie rozległ się głośny dźwięk dzwonów kościelnych który wzywał wszystkich wiernych do natychmiastowego udania się do świątyni. Przez ostatnie lata dzwony nie zabrzmiały ani razu, toteż ciekawość mieszkańców była ogromna, wszyscy wiedzieli ze musiało wydarzyć się coś naprawdę ważnego, wszyscy biegli w stronę świątyni wręcz na złamanie karku.
 

Ostatnio edytowane przez Egzio : 16-11-2016 o 18:35.
Egzio jest offline