A więc jednak cwany dziadyga, a nie dobrotliwy staruszek - pomyślał Hasso.
Gdy Agricola podszedł do Otta przyjrzał się rozrzuconym na biurku dokumentom, chodz marna była nadzieja, że szklarz zostawił cokolwiek co rzuciłoby światło na ich zlecenie, a tym bardziej że uda mu się to odczytać tekst leżący do góry nogami.
Towar musi przychodzić z daleka i być drogi - dumał - taki szczwany lis nie zaryzykowałby że wpadnie w ręce rozbójników. Albo się im opłaca, albo wszedł z nimi w jakiś układ.
Są niemile widziani w mieście, więc chyba transakcja odbędzie się poza murami. A może - pomyslał - to sami rabusie są stroną w transakcji i stąd ta potrzeba ochrony ? To by nawet pasowało. Tak czy siak strona moralna całej sprawy to nie jego zmartwienie, ma pilniejsze rzeczy na głowie, a bez gotówki wiele nie zdziała. Zarobić i wynieść się z tej dziury...
Z tych rozmyślań wyrwał go widok miny Wrociwoja, a raczej jego znaki i mruganie. Podniósł w zdziwieniu brwi, a wtem z ust Palcucha padło dość bezpośrednie pytanie...
O nasz łapiduch postanowił przycisnąć dziadka - pomyślał.
Ostatnio edytowane przez Ivar : 01-06-2015 o 09:47.
|