Wątek: [Kult] Kąty
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-04-2007, 04:59   #9
copyR
 
copyR's Avatar
 
Reputacja: 1 copyR wkrótce będzie znanycopyR wkrótce będzie znanycopyR wkrótce będzie znanycopyR wkrótce będzie znanycopyR wkrótce będzie znanycopyR wkrótce będzie znanycopyR wkrótce będzie znanycopyR wkrótce będzie znanycopyR wkrótce będzie znanycopyR wkrótce będzie znanycopyR wkrótce będzie znany
Smile Matthew Winder

„Cywile w środku... Ooch...” - westchnął w myślach wysłuchując rozkazów. Mimo oszołomienia ogromem pożaru, zamętu w głowie i dziwnego ssania w żołądku, myślał dosyć trzeźwo. Wiedział, że to będzie trudna akcja. Trudna, bo długa. Tego ognia nie da się ugasić, ot tak, polewając trochę wodą... Formułując w głowie swoje trzeźwe osądy, nie zauważył nawet, kiedy ponownie się wyłączył. Na właściwy tor przestawiło go dopiero klepnięcie w ramię. Widać Roy przejał się jego zamyśleniem..
- Nie martw się stary, jakoś to będzie. Damy radę. – Roy uśmiechnął się pokrzepiająco i pociągnął Matta za sobą.
Przed wkroczeniem do budynku musieli się przygotować. Butle z tlenem, maski, podręczne gaśniczki... Czwórka strażaków pospiesznie kompletowała ekwipunek, który ze sobą przywieźli. Chwilę potem biegli już z drabiną w stronę akademii. Po drodze mijali członków drugiej drużyny z remizy, którzy podłączali węże do hydrantów stojących na zewnątrz. To dawało choć cień nadziei, że przynajmniej trochę spowolnią ten piekielny pochód ognia...
Tak jak mówił kapitan, nie mogli wejść przez główne wejście. Było zablokowane. W tej chwili Matt nie zastanawiał się dlaczego. Nie było czasu. Musieli podstawić drabinę pod najbliższe okno i dostać się do środka przez wybitą szybę.
W środku panowała nienaturalna cisza. Aż męcząca, w porównaniu do ryku na zewnątrz budynku. I temperatura była niższa. Czuli to nawet w kombineoznach. Ściany dobrze izolowały od żaru. Przynajmniej póki był w miarę daleko.
Okno wpuściło ich do jakiejś sali. Musieli wyjść na korytarz i tam zlokalizować hydranty. Z tej strony budynek jeszcze nie płonął, więc mogli poruszać się w miarę szybko, bez szczególnej ostrożności. Korytarz nie był ani długi, ani przestronny. Matt uważnie rozglądał się za oznaczeniami na ścianach, ale to Roy wypatrzył pierwszy hydrant. Byli na skrzyżowaniu z innym korytarzem, chyba prowadzącym już do wejścia głównego.
- To co teraz? Będziemy z tym chodzić, czy tylko rozwiniemy, podciągniemy w stronę ognia i będziemy zalewać? – Matt zwrócił się do kapitana, jednocześnie z Royem już rozwijając i przypinając węża.
- 20 metrów. Dałoby radę podciągnąć w stronę płonącego skrzydła. – stwierdził Roy. – Może dwóch niech podciągnie go w stronę ognia, a dwóch niech poszuka ludzi na tym skrzydle. Potem znowu się połączymy.
Propozycja wydała się Mattowi sensowna. Chciał iść szukać. Jej. Spojrzał pytająco na kapitana.
- To co robimy?
 
__________________
"Jeżeli zaczynamy liczyć historię postaci w kartkach pisma maszynowego, to coś tu jest nie tak..."
"Sesja to nie wyścig"

+belive me... if I started murdering people, there would have no one been left
copyR jest offline