Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-04-2007, 15:55   #1
homeosapiens
 


Poziom Ostrzeżenia: (0%)
Imperium chaosu (nowe)

Cicho i spokojnie było tego dnia w Middenheim. Nawet złodzieje i uliczne zbiry chyba zrobili sobie wolne. Co chwila można było spotkać strażnika, który kłaniał się co znaczniejszym przechodniom, w powietrzu czuć było bezpieczeństwo. Jedynie raz na jakiś czas można było zobaczyć nieufne spojrzenia, które były juz regułą od ponad czterystu lat. To kapłani Ulryka i Sigmara, dwóch największych kultów w Imperium. Magnus pobożny jako gorliwy sigmaryta wprowadził dominację Sigmara wśród kultów w Imperium i Ulrykowcy do tej pory się z tym nie pogodzili. Jednak w trudnych czasach potrafili współpracować. Jedynie to trzymało Karla Franza w nadziei, że Imperium nigdy nie rozedrze się na dwie części.

Tymczasem na głównym rynku zaczął się jakiś niepokój. Strażnicy się pozbiegali, trzymali dwóch mężczyzn, którzy najwyraźniej skoczyli sobie do gardeł. Obydwaj byli szlachcicami, co można było poznać z ubrania, kosztowności i pewności siebie, gdy każdy inny byłby niepewny. Prawdę mówiąc widać było od razu, że obydwaj są tak chudzi, że siły nie mają tyle nawet co ciura obozowa lub służka w karczmie. Głupio było nazwać kogoś takiego mężem, a jeszcze z racji statusu społecznego klękać trzeba było. Na czym ten świat stoi, zastanawiali się chłopi często patrząc na tych panów. Szlachta od wojowania jest...a to co? Niepotrzebnie uznano dziedziczenie szlachectwa. Prawdziwie chrobry woj rzadko kiedy już się zdarzał. Choć niektórzy mówią, że kiedy krew w żyłach społeczności słabnie przychodzi czas, w którym słabsze jednostki zostaną wyeliminowane. Mawiali tak uczeni, a sami nie wiedzieli jak wiele mieli racji.

Falcon zaciekawiony całym zajściem podszedłeś do zbiegowiska. Dziadek zawsze powtarzał, że trzeba pomagać innym. Może więc się na cos przydasz? Stanąłeś najbliżej jak tylko się dało i zobaczyłeś, że nic tu po tobie. Odwróciłeś się i zobaczyłeś przed sobą piękną damę, której złodziej właśnie w tym momencie próbował uciąć sakiewkę. Miał czarny kaptur i nie mogłeś podać jego rysopisu. Widziałeś, że jest szybki. Odcinając sakiewkę patrzył Tobie w oczy. W tych oczach był strach. Na jego spoconej twarzy mogłeś wyczytać, że nie robi tego dla przyjemności, tylko z konieczności. Na jego pobladłej twarzy widać wyraz błagania, podobnie jak i w jego piwnych oczach.

Khel, wczoraj dowiedziałeś się całej prawdy. Po zebraniu kart wydawało ci się, że wędrówka się zakończy. Tymczasem twój mistrz był już martwy. Znalazłeś go w jego własnym domu z sztyletem w piersi. Ten, który to zrobił musiał doskonale znać się na rzeczy. Wiedziałeś, że twój mistrz nie dał by się zaskoczyć byle komu. Szedłeś ulicą, zamyślony. Nie wiedziałeś co czynić dalej. Jedyne co zyskałeś w ostatnim czasie to licencję czarodzieja. Zazwyczaj dostaje się ją dużo później, po ukończeniu całego czarodziejskiego szkolenia, jednak ostatnia rzeczą, jaką mistrz zrobił w swoim życiu było przekazanie ci swojej własnej. Nie chciał byś padł ofiarą łowców czarownic i spłonął na stosie. Zauważyłeś jakąś awanturę na placu. Pomyślałeś, że lepiej się nie mieszać w takie sprawy, gdy zderzyłeś się z pewnym mężczyzną. Strasznie się zdziwił i wyglądał jakby nie wiedział co czynić.

Werner, przyglądałeś się ludzkiemu zbiorowisku na głównym placu, zastanawiając się o co chodzi tym wszystkim ludziom i czy nie mogli by się uspokoić, wszak spokój i dyscyplina to podstawa każdej armii, gdy zauważyłeś swojego ulubionego gladiatora- Falcona. Widziałeś juz wiele walk z jego udziałem na arenie i chciałeś go bliżej poznać, lecz na razie do tego nie doszło, gdyż zderzyłeś się z kimś. Obydwoje zatoczyliście się do tyłu. Mężczyzna ten miał świecące oczy i widziałeś od razu, że był elfem. W Imperium nikt nie ufał elfom, mimo iż nikt tyle im nie zawdzięczał co mieszkańcy największego państwa Starego Świata. Jednak ciebie nie można było nazwać ciemną prowincją, gdzie takie komunały są uważane za prawo. Zwiedziłeś kawał świata, wiele widziałeś i samo to, że ktoś był elfem nie skreślało go w twoich oczach.

Valles, wykonałeś właśnie misję dla lokalnego barona- ochraniałeś jego córkę na czas jego nieobecności. Byłeś przy niej cały czas, nawet kiedy się kąpała. Miałeś nie mały problem by się jej oprzeć, ale się udało. Baron by cię chyba wypatroszył, gdyby się dowiedział, że jego córka nie jest już dziewica z twojego powodu. Prawdę mówiąc nie była już dziewica od dawna, choć miała dopiero szesnaście lat. Zarówno ty jednak jak i on o tym nie wiedzieliście. W tym świecie dzieci szybko dorastają. Szedłeś w stronę karczmy „Pod rozpiętym gorsetem”, by odpocząć i napić się przedniego piwa. Słyszałeś, że właśnie takie tam serwowano, a jako że nie jesteś miejscowym, wybierasz karczmy po opinii. Po drodze twoją uwagę przykuła jedna zakapturzona postać. Wydawało ci się, że może to być złodziej. Za takich nieraz jest duża nagroda. Nie widziałeś jego twarzy, za to widziałeś, że zamierza okraść kogoś. Być może trzeba by temu zapobiec?

Nikt z was nie spostrzegł, że strażnicy otoczyli cały plac kordonem. Nikt zresztą i tak nie wiedział by o co tutaj chodzi. Nie mniej jednak coś się kroiło. W pewnym momencie krzyki dwóch szlachciców i trzymających ich strażników powoli zaczęły cichnąc. Wydawało się, że znowu będzie spokojnie. Przecież ten plac był wyjątkiem na tle całego miasta. Może to właśnie był powód tej dziwnej interwencji straży?
 

Ostatnio edytowane przez homeosapiens : 07-04-2007 o 19:41. Powód: literówki