Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-06-2015, 21:10   #3
sheryane
 
sheryane's Avatar
 
Reputacja: 1 sheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwu
Methir Nael wyglądem odbiegał od stereotypowego obrazu spasionego, bogato odzianego kupca. Był potężnie zbudowanym mężczyzną o ciemnych włosach przyprószonych siwizną. Bystre, szare oczy spoglądały uważnie na młodego maga. Miał na sobie schludny strój, wykonany z dobrze wyprawionej, miękkiej skóry, który bardziej pasowałby do wojownika niż handlarza. Z cichym stęknięciem przerzucił kolejną skrzynię, nim odpowiedział Alythowi.
- Ano, poszukuję - złapał się pod boki i odetchnął głęboko. - W zasadzie mam już niemal pełną eskortę, brakuje nam tylko maga i moglibyśmy ruszać.
Podrapał się po lekko zarośniętym policzku.
- Ludzie gadają, wiesz? Ale może byś się nadawał. Muszę mieć jednak pewność - stwierdził, po czym znowu przerzucił kilka kufrów i pakunków.
Czyżby testował cierpliwość młodego Wynne’a?

- Chodź. Przedstawię ci moją propozycję - gestem ręki handlarz zaprosił maga, by poszedł za nim.
Domostwo Methira składało się z trzech części - sklepu, magazynu i izb mieszkalnych. Wewnętrznymi drzwiami przeszli do kuchni. W pomieszczeniu było gorąco jak w saunie, okna zaparowały, a na sporym żeliwnym piecu stały garnek i czajnik, znad których unosiła się para. Kupiec zrzucił podszywany futrem kaftan i powiesił na jednym z metalowych haczyków przy wejściu. Ledwie zasiedli do stołu, a drzwi w przeciwległej ścianie otworzyły się i do kuchni weszła białowłosa dziewczyna.


- Cześć, tatku - rzuciła wesoło. - O, przepraszam, nie wiedziałam, że masz gościa.
Obdarzyła Alytha przepraszającym uśmiechem. Szare oczy zdecydowanie miała po ojcu, ale cała reszta urody musiała zostać odziedziczona po tej piękniejszej połówce Meritha. Z uwagi na luźną koszulę, kamizelkę i spodnie wpuszczone w wysokie buty wyglądała, jakby właśnie szykowała się do podróży.
- Wszystko w porządku, Arine. To…
- Alyth Wynne. Wiem. Przygotuję wam herbaty - powiedziała i od razu zabrała się za szykowanie kubków. - Na taki mróz najlepsza jest ciepła herbata - mamrotała pod nosem, zupełnie nie wykazując zainteresowania ojcem i jego gościem.
- Także tego, o czym to ja… A tak - zabębnił palcami w stół. - Muszę mieć pewność co do każdej osoby w eskorcie. Droga jest długa, a warunki trudne. Tak się składa, że znajoma Arine zamieszkuje chatę nad jeziorem jakieś trzy godziny wierzchem na zachód stąd. Teraz zimą rzadziej ją odwiedzamy, ale ostatnio skarżyła się mojej córce, że nocą słychać dziwne odgłosy na zewnątrz, a rano często znajduje częściowo pożarte truchła w okolicy. Jest zielarką, nie zna się ani na tropieniu, ani na walce.
Arine postawiła na stole dwa gliniane kubki, a trzeci złapała oburącz i podeszła do okna. Oparłszy się o parapet, zerkała to na ojca, to na Alytha.

- Chodzi o to, by pomóc jej z tym problemem. Arine właśnie się tam wybierała… - rzekł, zerkając z ukosa na córkę. - Sama - dodał wyraźnie niezadowolony.
- Nie sama, Otto będzie ze mną - zaprotestowała dziewczyna.
Merith machnął tylko ręką, zbywając córkę.
- Jak się wam powiedzie, oferuję robotę do Luskan i z powrotem, jeśli wola. Chciałbym wyruszyć za trzy dni. Pojadą cztery wozy. Na początek składasz listę potrzebnych rzeczy i ja załatwiam ekwipunek. Oczywiście w granicach rozsądku, magiczne przedmioty raczej w grę nie wchodzą - dodał na wszelki wypadek. - To wliczone w koszta. Żywność na drogę i ewentualne noclegi, jeśli trafi się karczma, na mój koszt. Za eskortę w jedną stronę płacę dwadzieścia pięć sztuk złota. Możliwa ewentualna premia, jeśli dotrzemy szybko i towar dobrze się sprzeda. Co ty na to? - upił herbaty w oczekiwaniu na odpowiedź.
 
__________________
“Tu deviens responsable pour toujours de ce que tu as apprivoisé.”
sheryane jest offline