Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-06-2015, 20:11   #7
Zapatashura
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
~ Rytuał miał na celu coś większego ~ Sharess odpowiedziała Bitaanowi. ~ Jestem tego pewna. Niemal czuję, jak przynajmniej jedna z kolejnych świątyń jest plugawiona. Jest tam też to, co część z was pragnie odzyskać. Przeniesienie nastąpiło, ale ciągle czuję obecność Illmatera. Kiedyś byli tu moi wyznawcy. Teraz czuję zaledwie bardzo słabą, jednostkową obecność.~
Czarownik, oprócz dwóch długich, zakrzywionych sztyletów dobrej jakości, z ciągle widoczną na ich ostrzach trucizną, miał pod szatami, oprócz swojego bardzo wysokiego, ale nienaturalnie chudego ciała, także niezbyt dużą sakwę. Zanim się tengu do niej dobrał, nabrał pewności, że zabita istota nie jest człowiekiem, ani żadnym przedstawicielem bardziej znanych, powszechnych ras Faerunu. Na szyi zawieszony miał amulet.
W sakwie natomiast znalazł trochę jedzenia w postaci wysuszonego mięsa, dwa pudełeczka z tajemniczą, śmierdzącą mazią, cztery fiolki, z których dwie musiały zawierać miksturę leczniczą, a dwóch pozostałych nie rozpoznał, dwa dymne patyczki, dwie czerwone świece, małą tubę na zwoje, obecnie zawierającą zaledwie dwa puste kawałki pergaminu i jeden zapisany magicznymi symbolami, pióro, atrament, hubkę oraz krzesiwo.

Tengu bardzo zwinnie i szybko zapakował znalezione rzeczy z powrotem to torby. Zamierzał później się nimi zająć. Amulet wpakował również do środka. Dwa noże odłożył ostrożnie na bok, uważając by nie dotknąć palcami zroszonych trucizną ostrzy. Potrafił docenić dobrą stal.
Ujął między palce kawałek szaty i mrugając przekrzywił głowę na bok przyglądając się materiałowi i jego fakturze. Szepnął kilka słów pod dziobem i skoncentrował zmysły by rozpoznać, czy materiał jest magiczny. Gdy już zaspokoił instynkty zbierackie, odezwała się w nim ciekawość i zwrócił uwagę na trupa. Istota była w istocie niepodobna do niczego co kiedykolwiek widział. Wcześniej nie miał okazji się mu przyjrzeć z bliska - przez walkę i przez te falujące poły szaty. Podniósł spojrzenie ponownie na boginię.
- Zmysłowa bogini, czy wiesz czym jest ta istota? - zapytał dotykając szponiastym palcem czoła tajemniczej osoby.

Sharess zafalowała nad martwym ciałem czarownika, przyglądając się mu.
- Spotkałam się kiedyś przelotnie z jego rodzajem, potrafią czuć… żądzę, niestety w tym złym tego słowa znaczeniu. Nazywają ich mrocznymi tropicielami albo prześladowcami. Spodziewałabym się go bardziej pod ziemią albo w jakiejś kryjówce. Nie za dobrze znoszą światło z tego co słyszałam. Ten rytuał i relikwia musiały być dla niego lub całej grupy jego pobratymców, bardzo istotne.

Bitaan pochylił głowę, dotknął pięścią czoła, potem piersi, a na koniec otworzył dłoń w stronę Sharees. Gest podziękowania wyniesiony z rodzinnych stron.
- Gdy przyjdzie mi w chwilach uniesienia wzywać bogów, to o tobie będę myślał.

Gdy kruczoczłek rozmawiał z boginią Maarin opatrywała paladyna. Miała w planach zająć się wszystkimi, ale najbardziej jej myśli zaprzątał półork. Był oblepiony posoką i jak na razie kapłanka nie umiała powiedzieć ile z niej było jego własne.
- Alan tak? - rzuciła do niego. - Pozwolisz opatrzyć mi swoje rany?
Undine zauważyła, że niechętnie się do niej odnosił odsuwając się i unikając łask jakie zsyłał jej bóg. Nie znała tego powodu, ale bała się, że może jakoś uraziła go podczas ich pierwszego spotkania. Tak się tego obawiała, że nie śmiała odezwać się do niego aż do tego momentu. Z jakiegoś powodu peszyło ją zachowanie wojownika.

Półork przez krótką chwilę spojrzał na kapłankę, ale zaraz uciekł wzrokiem. Trudno było jej ocenić, czy to było u niego normalne, czy też tak wpływał na chłopaka jej dziwny wygląd.
-Nie... - bąknął najpierw, ale było to tylko zająknięcie, znalazł bowiem w sobie dość słów by kontynuować -nie trzeba. Nic mi nie jest - Maarin mogła wyraźnie usłyszeć, że sepleni z powodu swych wielkich kłów.
Kłamał, w dodatku nieudolnie. Pierś dalej piekła bólem przy gwałtowniejszych ruchach ramienia, a i w uszach wciąż mu szumiało. Spaliłby się jednak ze wstydu, gdyby miał się rozebrać jak Bayle.

Maarin ściągnęła brwi w zmartwieniu.
- Nie wyglądasz jakby nic ci nie było - odpowiedziała bez nacisku. - Możliwe, że będziemy jeszcze walczyć, nie chcę abyś zginął.

Wielki półork jeszcze bardziej spuścił wzrok, przez co undine kompletnie nad nim górowała.
-Może nie będziemy - odparł bez przekonania. -Umiem… umiem unikać zwierzyny.

Kapłanka westchnęła ciężko. Podwiązała kolejny bandarz Bayla i gestem pokazała, że na chwilę go zostawi. Wstała i podeszła do półorka klękając przed nim.
- Przepraszam jeśli cię w jakikolwiek sposób uraziłam swoimi słowami wcześniej. Nie chcę aby w twoje rany wdarła się jakaś choroba. Trzeba ci je zabandażować. Proszę pozwól sobie pomóc… emm… jeśli ci jakoś przeszkadza moja osoba mogę zasłonić twarz - idiotyczny pomysł wpadł do głowy dziewczyny. Czuła się nie mniej niezręcznie niż ork w tym momencie, ale nie potrafiła pozwolić mu na wykrwawienie się, albo złapanie groźnej choroby.

Alan poderwał nagle spojrzenie w górę.
-Dlaczego miałabyś to zrobić? Przecież jesteś ładna - wyrzucił z siebie ze zdziwieniem i to wyraźnie zanim zdążył pomyśleć, bo zaraz oczy rozszerzyły mu się jak dwa srebrniki i zasłonił usta dłonią. -To znaczy...eee... nie trzeba, na mnie się goi jak na psie.

Bitaan wyczulonym na fałszywe dźwięki uchem, wychwycił rozmowę która była o włos od osiągnięcia nowego, zupełnienie nieznanego mu poziomu niezręczności. To już nie były drobne wpadki, przy których dziewki rumieniły swe jagody, a mężczyźni żałowali że za dziecka wypadając z kołyski nie odgryźli sobie języka. Trzeba było ratować pół-orka zanim ten postanowi zamknąć się w sobie na głucho.
Oczywiście choć cel miał szczytny, bard nie mógł się oszukiwać. Bał się pół-orka jak mało kto. Te kilka spokojnych chwil jakie minęły na polanie w obecności bogini nie rozmyły wspomnienia o szalejącym drapieżniku żądnym krwi. Pewnie dlatego gdy się zbliżał do rozmawiającej niebiesko-zielonej dwójki, serce waliło w jego wątłej piersi niczym sarence która właśnie spostrzegła stado wilków. Starał się jeno nie robić sarnich oczu. To krukowi nie przystoi.
- Oczywiście że się zagoi! - chrypnął zaraz odchrząkując. Stanął obok półorka oraz undine kładąc obojgu dłonie na ramionach. - W końcu żeś chłop na schwał. Jeno szybciej będzie, mój przyjacielu, gdy kapłanka cię obejrzy. Zapewniam cię, że jej małe, piękne drobne… - ujął dłoń undine delikatnie podsuwając ją w kierunku Alana, a dziób mu się nie zamykał - ... prawda że drobne? Jej drobne dłonie nie parzą, ani nie chłodzą. A tymczasem ja unikać zwierzyny nie potrafię. Jak nas napadną na trakcie, bo dziób za szeroko roztworzę wdzięki przyrody podziwiając i pieśni układając, to chciałbym mieć przy boku towarzyszy w pełni sił.
Mówić to położył dłoń undine na barku pół-orka.

- Nie parzy, prawda?
A jeśli parzy, to wszyscym trupy i padlina - pojedyncza myśl niczym przerażona łania przemknęła przez głowę Tengu.

Maarine chciała już odpowiedzieć coś Alanowi, ale Bitaan wkroczył do akcji. Zaskoczona nie potrafiła wejść w słowo kruka, a ten robił co chciał. Niespodziewanie jej błoniasta dłoń została położona na barku barczystego półokra. Przez moment skusiło dziewczynę aby skorzystać z nowych łask jakie oferowała jej Boginii. Miało jednak nie parzyć, a omotanie mogło zdecydowanie to zrobić.
- Nie oparzy też jak dotknę twojej skóry - dorzuciła próbując nie zepsuć gadaniny barda. Przesunęła dłoń do twarzy Alana. Nie chcąc jednak peszyć biedaka jeszcze bardziej dotknęła go wierzchem dłoni. - Widzisz? Proszę zdejmij skórznię. Z chęcią opatrzyłabym cię tak jak jesteś, ale to nie zadziała.
Uśmiechnęła się szczerze.
- Chyba, że mam to zrobić za ciebie?

Przed zdwojonym atakiem półork już nie był w stanie się obronić. Westchnął jedynie zrezygnowany i zaczął rozwiązywać rzemienie trzymające w całości jego nienajlepszą zbroję. Wygarbowane skóry były solidne, ale wyraźnie nie do pary i z pewnością nie wyprawiał ich fachowy zbrojmistrz. Gdy pierwsze płachty zaczęły spadać na ziemię, Alan odruchowo zamknął oczy spodziewając się śmiechów, albo złośliwych uwag, które znał aż za dobrze.
O półorku z całą pewnością można było powiedzieć, że był umięśniony. I nie mowa tu tylko o rękach, grubych niemal jak męskie udo - barki, pierś, brzuch, plecy, wszędzie pod zieloną skórą wyraźnie odcinały się twarde węzły. Kapłanka od razu jednak zauważyła, że chłopak nie kłamał twierdząc, że rany leczą się na nim jak na psie. Mówił to z doświadczenia. Jego skórę pokrywały blizny i pręgi, pamiątki po ranach, pazurach, kłach i biciu, których nikt nawet nie próbował dobrze opatrzeć. Lewe ramię nosiło nawet ślady oparzeń. Pierś miał zupełnie zakrwawioną i akurat ta krew była jego - koboldzi grot przebił ciało i zatrzymał się dopiero na żebrze, a przy wyrwaniu zabrał ze sobą kawałek skóry.

Undine zobaczyła blizny, zobaczyła rany. Jej umysł zakotwiczył się na tym i to stało się najważniejsze. Nie patrzyła na mięśnie ani kolor skóry. Jej własny jakoś niespecjalnie pozwalał na takie myśli. Zaraz z torby medycznej wydobyły się kolejne zwoje bandażu, maści oraz nici z igłą. Pewnie niedługo trzeba będzie wygotować stare i zużyte bo zabraknie nowych. Nawet mając dwie torby wypełnione po brzegi w końcu trzeba będzie uzupełnić ich zawartość.
Dziewczyna sprawnie, wyuczonymi i metodycznymi ruchami oczyszczała rany, zaszywała je i bandażowała. Co chwilę z jej ust padało “zaboli”, “może zaszczypać”, zaraz przejdzie, “teraz powinno być dobrze“. W swoim przekonaniu uspokajała i przygotowała pacjenta na to co będzie robić. Po, o dziwo, całkiem krótkim czasie odsunęła się sprawdzając swoją robotę. Teraz jak zwykle mogła powrócić do rzeczywistości i zauważyć jak półork wygląda. Niebieska twarzy zrobiła się nieco fioletowa, ale wystąpił też na niej szeroki uśmiech.
- Jesteś bardzo dzielnym pacjentem - powiedziała głośno i zaraz dodała szeptem nachylając się nad uchem Alana. - Oraz bardzo męski.
Z tymi też słowami zamierzała wrócić do Bayla.
 
Zapatashura jest offline