WÄ…tek: [FR] Relikwia [18+]
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-06-2015, 01:09   #10
Jaracz
 
Jaracz's Avatar
 
Reputacja: 1 Jaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputację
Bitaan i Kass

- Oczywiście - odpowiedział zerkając na jej nogi, na uda... i zatrzymując się na oczach. - Opowiem o wszystkim najpiękniejsza. Lecz wpierw…
Nie dokończył gdyż jego wzrok uciekł gdzie indziej. Nawet zapomniał co chciał powiedzieć. Zdumiały go nie odkryte piersi kapłanki, lecz jej otwartość. Poza tym ciekawość tengu sięgała jeszcze dalej i obejmowała niebieski odcień skóry.
- Rzeknij Kass - rzekł niespecjalnie ściszając głos. - Baśniowe wróżki obsypały mnie pyłem fey i poczyniły jakieś iluzoryczne zaklęcia, czy też Maarin w istocie jest za gorąco?

Dziewczyna zerknęła w tamtym kierunku i uśmiechnęła się szeroko. Bayle zasłaniał dużą część kapłanki i przyjrzeć się temu było ciężko, ale ogólnego zarysu i braku tuniki ukryć się nie dało.
- To ta wilgotność. Do mnie też się wszystko klei, a ona przecież musi uwielbiać wodę - ciemnoskóra zaśmiała się cicho i krótko, bo odezwała się jedna z jej ran, zamieniając uśmiech na grymas bólu. - Dostrzegasz piękno we wszystkim?

Tengu na nowo skupił uwagę na rannej. Przykucnął obok i położył dłoń na kolanie. Przekrzywił głowę na prawo przyglądając się ranom. Uświadomił sobie, że choć nie chciał, będzie musiał przerwać nastrojową chwilę Maarin i Bayle’a.
- Nie wiem. Wielu rzeczy jeszcze nie widziałem. - odpowiedział na pytanie. - Ale wszystko co widziałem do tej pory ma w sobie choć okruch piękna. No… prawie wszystko. Nie miałem wystarczająco czasu by się doszukiwać byle ziaren, w przeganiających mnie z miasta strażnikach.

- Jakbym teraz zdjęła swoją skąpą bluzkę to dostrzegłbyś i we mnie wystarczająco dużo okruchów? - Kass nie zeszła z koekieteryjnego tonu, mimo swojego samopoczucia. - Ostatnio nam tak… brutalnie przerwano.

- Nie musisz jej zdejmować, bym dostrzegł w tobie piękno - odpowiedział. - Lecz prawdą jest że dzieło odkryte łatwiej podziwiać. Rad będę wrócić do tej chwili, w której trzymałem cię w objęciach. Obawiam się jednak, że wpierw twą skórę muskać będą palce uzdrowicielki. Nie chciałbym abyś między pocałunkami i westchnieniami myślała o bólu. To niezdrowe. - zauważył na koniec podziwiając w duchu swoje mądrości i ganiąc się za wstrzemięźliwość.

- Już się mnie namacała. Jakkolwiek dotyk jej niezwykłych dłoni jest miły, to zanim będzie mogła użyć magii swojej bogini… albo boga, nie wiem co teraz jest prawdą, wolałabym by nie musiała mnie ponownie dotykać - ciemnowłosa mrugnęła do Bitaana.

- Pewnie zależy jeszcze z jakimi intencjami - odpowiedział nachylając się bliżej do dziewczyny i zasłaniając ją przed resztą obozu. - Różne rzeczy się słyszy o kapłankach Sharess… a ile z nimi ciekawych opowieści. Jednak po tym jak wspomniałaś o tej chwili którą nam przerwano, moje myśli nieustannie tam wracają niczym spłoszony słowik do swego gniazda. Wyobraźnia zaś choć niewątpliwie bogata tym razem zdaje się być bezsilna wobec niewypowiedzianych obietnic moja droga.
Dłoń Bitaana zaczęła sunąć od kolana, wzwyż. Zakończone szponami palce usadowiły się na udzie, by zaraz skręcić na jego wewnętrzną stronę. Dziób zaś który teraz znajdował się obok twarzy Kass lekko muskał jej policzek. Tengu nie wydawał się być przejęty obecnością innych drużynników. Zbystrzał tylko na moment gdy czujne ucho wychwyciło imię barda wypowiedziane ustami Maarin. Zaraz jednak wrócił uwagą do rannej. Podwinięta spódnica pozwoliła Bitaanowi przesuwać łapą po odsłoniętej, coraz bardziej gorącej skórze. Kass drgnęła lekko, może trochę zdziwiona tą otwartością tengu, lecz wcale nie próbując się od niego uwolnić. Fascynacja przejęła władzę nad jej rękami, które mogły teraz otwarcie przesuwać się po piórach, wcale nie chcących schnąć przy tej wilgotności.

- Jestem pewna, że twoich opowieści zawsze będę chciała słuchać bez końca - wyszeptała prawie, ocierając się o jego dziób.

Tengu mruknął przytakując. Wysunął język którym musnął płatek ucha kobiety. Dłoń rozchyliła delikatnie jej uda i powędrowała głębiej. Palce na końcu tej wędrówki spoczęły na kobiecości tak niezdarnie ukrytej pod spódnicą i tak chętnie teraz wydanej. Często tak się dzieje, gdy ciekawość bierze górę nad rozsądkiem. Gdy poznanie konsekwencji staje się bardziej atrakcyjne, niźli ich ominięcie. Świadomość ta promieniała z oczu Kass, gdy bard zaczął lekko poruszać opuszkiem palca - niczym ten źrebak narowisty biegający w tę i nazad po wzgórku zielonym - pobudzając już i tak budujące się samoistnie napięcie.
- Lubię, kiedy kobieta omdlewa w objęciu - szepnął. - Kiedy w lubieżnym zwisa przez ramię przegięciu. Gdy jej oczy zachodzą mgłą, twarz cała blednie i wargi się wilgotne rozchylą bezwiednie…
Bitaan nie lubił pożyczać wersetów od innych bardów, lecz ten wydał się mu być najwłaściwszy do sytuacji. A ta z kolei wymagała odpowiednio pięknego komentarza. Z autorem, a w zasadzie autorką widział się przelotnie w zajeździe. Kobieta zadrżała, a przez jej ciało przemknął jak błyskawica mocny impuls. Niczym nie zakryte łono, pokryte delikatnym, lekko wilgotnym meszkiem, poddało się temu dotykowi tak jak i Kass. Odchyliła szyję w tył, nieświadoma albo świadomie ignorująca inne osoby na polanie. Część oczu musiała spoglądać właśnie na nich, będących chwilowo ciekawszą atrakcją niż już zakryta Maarin i kończący opatrywać ją Bayle.

- Wtedy zaś trzeba antrakt dać temu przedstawieniu - kontynuował. - By kobieta o krok od spełnienia ognistą była w łożu, nie na siedzeniu - dokończył usuwając swoją dłoń spomiędzy ud Kass. - Nasze najbliższe upojne chwile przećwiczmy za kurtyną ciemności kocico. Nie wiem czy nasza publika jest gotowa na premierę tej sztuki.

Coś jakby przywróciło kobietę do rzeczywistości. Otworzyła szerzej na poły zamknięte oczy, wydając się rozczarowana. Po chwili skinęła powoli głową.
- Może masz rację. Taka otwartość… bywa różnie odbierana - na usta wypełzł jej lekki uśmiech, odsłonięte nogi ciągle lekko rozchylone przyzwoitym dla wielu być nie mogły, pomimo wcześniejszych słów Sharess.

Bitaan zerknął na rozchylone uda i potem w oczy Kass. Rozsądek gdzieś zniknął dając się znowu ponieść szalonej gonitwie myśli.
- Nie wydajesz się być przekonana, a wręcz przeciwnie. Taka otwartość roznieca cię jeszcze bardziej. Podoba mi się to - szepnął. - W zasadzie możemy udawać, że…
Wsunął na nowo dłoń między uda dziewczyny. Palec na nowo odnalazł jej łono i zaczął po nim błądzić odnajdując drogę do wilgotnego jaru. Przemierzał go w tę i nazad. Tym razem już się nie zatrzymywał.
- Opętała nas moc Sharess - dokończył. - Kapłanka z pewnością to potwierdzi…
Był świadom, że nie godziło się zostawiać dziewoi tak rozochoconej. Otwartość otwartością, ale tego ognia nie można było gasić zimną wodą.

To był taki moment, że rozpalona kobieta nie dbała o otaczający ją świat.
- Ja… - to był ten jedyny, bardzo słaby protest. Ukryte w ciemności podwiniętej spódnicy łono nie opierało się wcale, zdradzając wszystko co tengu potrzebował wiedzieć o potrzebach ciemnowłosej, która jęknęła, przyciągając wątłe ciało Bitaana bliżej siebie. Oddychała szybko, gładząc bez udziału myśli pióra niezwykłej istoty, jaką musiał być dla niej bard. Wilgoć zastępowała wszelkie słowa. Wszystko zależało wyłącznie od niego, bo po grze ciał potrafił poznać, że Kass oddałaby mu się w pełni tu i teraz, nie bacząc na nic. Mając jednak wzgląd na jej rany, nie zamierzał szturmować wrót, które się dla niego rozchylały. Przynajmniej nie teraz. Jedyne co teraz chciał to zaoferować odrobinę zatracenia wijącej się pod nim kocicy. Bynajmniej z czystej dobroci serca. Bezinteresowność nie była naturą Bitaana. Napawał się uniesieniem Kass.

Gdy odnalazł perłę skrytą między udami skupił na niej całą uwagę wsłuchując się w jęki, które stłamszone między kolejnymi płytki westchnieniami, wydzierały się z gardła kobiety.
Opuścił dziób i tym razem przesunął językiem po jej obojczyku i szyi. Wygięła się w łuk, jej uda same rozchyliły się bardziej. Niecierpliwie, zapraszająco. Z każdym ruchem trudniej jej było powstrzymywać jęki, z każdym ruchem drżała mocniej. Nie potrzebowała już wiele czasu, aby osiągnąć skwitowane krótkim okrzykiem wyzwolenie. Niedawna wizyta bogini rozkoszy połączona z faktem robienia tego na oczach innych doprowadziły ją do spełnienia bardzo szybko, wspomagane nietypowością i egzotyką kochanka, którego to Kass najwyraźniej bardzo lubiła.

Tengu mruknął zadowolony. Odsunął się na odległość dzioba i zajrzał w oczy kobiety. Wolną dłoń pogłaskał ją po policzku.
- Niech to będzie obietnica przyszłych wydarzeń - rzekł. - Moja luba.
Opuścił jar bezwstydnie odkryty między jej udami. Popychając wierzchnią stroną szponów jedno z kolan dał jej znak, że czas złączyć nogi. Odwrócił się nienaturalnie przekrzywiając głowę, by spojrzeć na obóz i przekonać się jakie żniwo zebrali. Spostrzegł wpatrzone w niego kapłankę i Elin. Pomachał im wesoło dłonią, która jeszcze przed chwilą służyła Kass za narzędzie rozkoszy. Jeśli czuł choć cień wstydu, z pewnością skrzętnie to ukrył. Zdecydowanie bardziej czuł lekko nadwyrężony palec.
 
Jaracz jest offline