Monica i Lucius szykowali się do wyartykułowania swoje wściekłości, ale nie zdążyli.
- Skowyt! - ryknął Walther, a jego głos niósł się gromki echem po całej wyspie, a być może i po całym jeziorze. - Marny żart kojocie. Bardzo marny. Stać cię na więcej.
- Gdyby nie nasze prawa - syknął Lucius - Wyssałbym cię do cna. Jestem jednak wariatem, więc czasami zapominam o panujących zasadach. Pilnuj zatem swojej kity kojocie, bo nigdy nie wiadomo kiedy spotkamy się w ciemnych kniejach.
- Lucius! - ponownie ryknął niedźwiedzilak - Pilnuj się!
Monica stała tymczasem z rękami założonymi na piersiach i wpatrywała się w kojota.
Stary Tzimisce także patrzył na Nuwisha, aby po chwili przesunąć spojrzenie w kierunku Walthera.
- Powtarzam spokój! Spotkamy się jutro o tej samej porze i omówimy wszystko, co się tutaj stało - zakończył niedźwiedziołak ostatecznie kończąc zebranie. Przynajmniej taką miał nadzieję.
__________________ Konto usunięte na prośbę użytkownika. |