Arinf - rosjanin z samej stolicy najwspanialszego i najpotężniejszego państwa na tym zawszałym świecie. Nieufny i wrogo nastawiony do wszystkich, którzy z Rosją nie maja nic wspólnego, a szczególnie: Polaków, Żydów, czarnych, masonów, gejów, Polaków, Polaków, a najbardziej z całej tej halastry nienawidzi Polaków.
Mówi całkiem płynnie po angieslku jednak z typowym i nieco irytującym rosyjskim akcentem, czasami wtrąci też co nieco do rozmowy w swoim ojczystym języku.
Nie udziela się w społeczności, nie dzieli swoimi przeżyciami, ale jeśli trzeba to z radością przemebluje komuś facjate. Cieszy go niechęć innych do swojej osoby, gdyż dzięki temu w końcu nie czuje się aż taką ofiarą. Wprawnie posługuje się bronią palną.
Z wszystkiego złego woli odzywać się do Mohini. Zamieszkał nawet w tym samym rozpadającym się hoteliku co ona tylko na wyższych piętrach. Wychodzi bowiem z załoźenia, że złodzieja jak nie zabić to chociaż pilnować trzeba. Wygląd: 190, rosłe i szerokie w barach chłopisko. Idealna rosyjska maszyna do zabijania z wojskowego schroniska dla tych nieco lepszych psów. Mysie, krótkie włosy wpadające latem w jasny blond. Błękitne oczy i parodniowy zarost. Nie rozstaje się ze swoimi lustrzanymi okularami przeciwsłonecznymi. Nie da mu się wyperswadować, źe jako stworzenie nocy wcale ich nie potrzebuje. Ubrany zazwyczaj zgodnie ze starymi przyzwyczajeniami w coś na kształt wojskowego psiaka. Bojówki, biały podkoszulek, na to rozpinana szara bluza, a na nogach ciężkie trzydziestodziurkowe trapery.
__________________ Once upon a time... |