Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-07-2015, 07:08   #8
Komiko
 
Komiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Komiko jest po prostu świetnyKomiko jest po prostu świetnyKomiko jest po prostu świetnyKomiko jest po prostu świetnyKomiko jest po prostu świetnyKomiko jest po prostu świetnyKomiko jest po prostu świetnyKomiko jest po prostu świetnyKomiko jest po prostu świetnyKomiko jest po prostu świetnyKomiko jest po prostu świetny
Michael i Skowyt

Kojot odpowiedział Luciusowi na jego pogróżki, jedynie pokazując mu swój jęzor, potem odczekał na drzewie, aż ten oddali się na bezpieczną odległość, tak samo jak Walther, którego w złym humorze należało co najmniej omijać. Pozostali też zaczeli się zbierać, większość wampirów nie odezwała się ani słowem, nie licząc jednego, który mówił coś do siebie w nieznanym języku. Potem, wreszcie zrobiło się bezpiecznie i mógł zeskoczyć na ziemię.
-Nie znają się na żartach… -
Mruknął pod nosem i podszedł bliżej leżącego na ziemi kotołaka, który łasił się do Monici. Popatrzył na niego przez chwilę jakby zastanawiał się jak zacząć rozmowę.
-Podobno służyłeś w wojsku… Coś mi mówi, że tamci zjawią się tu prędzej czy później, niezależnie czy mamy tu szpiega czy nie… Nie myślałeś nad zaminowaniem plaży, albo czymś w tym rodzaju? -
Tygrys przez chwilę w ogóle nie odpowiadał, skupiając się na lisicy drapiącej go za uszami i mrucząc z przyjemności, aż było czuć wibracje.* Jednakże przez wzgląd na dobre wychowanie nie mógł ot tak zignorować próby zagajenia rozmowy. Pomruk przestał się wydobywać, zamiast tego z gardła Khana popłynął ludzki głos.
-Saper ze mnie żaden niestety, podkładanie ładunków to nie moja broszka. Przywykłem do działań na terenie wroga, w nieprzyjaznych warunkach, nie zaś do czekania aż wróg sam do mnie przyjdzie. - mówił z najwyższym wysiłkiem, bo przyjemność płynąca z czułości zdecydowanie nie zachęcała do myślenia o czymkolwiek. Monica niestety nie mogła poświęcić tej aktywności tyle czasu, ile Michael by chciał i po dłuższej chwili oddaliła się.
- Rozumiem… - Odparł z zamyśleniem pół indianin, pół irlandczyk i zaczął zaciekle przygryzać swoją dolną wargę, jakby intensywnie nad czymś rozmyślając.
- A może… Oglądałeś Rambo? Pamiętasz te pułapki robione z naostrzonych patyków? W filmie sprawdzały się nieźle… Miny to faktycznie słaby pomysł, i tak nie mamy tu takiego sprzętu… - Westchnął zastanawiając się czy faktycznie jest sens w budowaniu jakichkolwiek fortyfikacji, nie mniej widać było po nim, że nie zamierza tylko bezczynnie czekać na śmierć.
Nie mogąc dłużej cieszyć się urokami drapania za uszami Skaczący w Ogień wyprostował się przybierając ludzką postać.
-Założyć sidła można, oczywiście. Niekoniecznie takie jak w filmach, ale na pewno skuteczne. No i wykopanie paru wilczych dołów też nie jest rzeczą niemożliwą. - odpowiedział - Nawet jeśli nie da to miażdżącej przewagi, na pewno pozwoli zneutralizować paru łowców. - dorzucił jakby czytał w myślach kojota. Takie rozważania były typowe dla ludzi którzy nie służyli w oddziałach specjalnych, tam każdy żołnierz wroga mniej, zbliżał do sukcesu.
Nuwisha uśmiechnął się z wyraźną satysfakcją, tak jakby właśnie zainspirował Khana do działań, mających niemalże zbawić świat.
-Doły kopać umiem… To z chęcią ci w tym pomogę. Ale jest jeszcze coś, co mnie intryguje. - Zrobił krótką przerwę, niczym narrator stopniowo dawkujący napięcie. -Ten cały książe wspominał o tym, że na naszym archipelagu są dwie inne grupy ocalałych, to niezły zbieg okoliczności. Myślisz, że Walther o tym wie i jesteśmy częścią większego planu? Bo jeśli o tym nie wiedział, to może trzeba by się jakoś z tamtymi skontaktować? A tak w ogóle, futrzasty jesteś milszy dla oczu. - Zmieniając na chwilę temat, krytycznie przyjrzał się ludzkiej twarzy swojego wojowniczego kompana i po chwili, zaśmiał się cicho pod nosem
-Takie rozdzielanie obowiązków zostawmy na jutro, jeszcze by się Walther zirytował, że podejmujemy działania bez jego zgody. Seline chroń, mogliby pomyśleć że któryś z nas jest zdrajcą. A skończyłoby się znacznie, znacznie gorzej niż naganą werbalną. - zrobił krótką pauzę - Nie ufam pijawom, w najmniejszym stopniu, jeszcze większe z nich mąciwody, niż z Ciebie. - zakończył złośliwie
Kojot pokiwał głową ze zrozumieniem, chociaż nie zaśmiał się po złośliwym żarcie dotyczącym jego własnej złośliwości, znacznie bardziej bawiły go sytuacje kiedy to on komuś dokuczał.
- Gdyby pozwolili to sprawdzić, to chyba mam plan. Przed przejęciem władzy przez Radę Regencyjną mieszkali tu zwykli ludzie, znalazłem miejsce, gdzie była wypożyczalnia kajaków. Wyspy są niezbyt daleko od siebie, jakby dobrze poszło, w kilka osób opłynęlibyśmy wszystkie w jeden dzień. W większej grupie, łatwiej byłoby się nam obronić, albo kontratakować, prawda?-
-Większa grupa jest też niestety łatwiejsza do wykrycia i wolniej się przemieszcza. Na czym jak na czym, ale na partyzantce, to się znasz jak świnia na balecie. - w tym komentarzu nie dało się wyczuć cienia złośliwości, ot zwykłe stwierdzenie okraszone adekwatnym porównaniem.
- Nie lekceważ świń. - Odparł wesoło Kojot, tym razem rozbawiony jakby na przekór intencjom swojego rozmówcy. Następnie wsunął dłonie do kieszeni swoich spodni i rozejrzał się po pustej polance.
- Zawsze podróżowaliśmy z bratem, tylko we dwóch. Nigdy nie zastanawiałem się jak to jest dowodzić dużą grupą, ale gdybym miał czterdziestu takich jak on, zawojowalibyśmy świat, hehe. -
-Impergium w wersji ludzkiej nam się zalęgło. Teraz my jesteśmy zwierzyną zapędzoną w kozi róg, jak kiedyś ludzie. - westchnął - Ale jakoś trzeba sobie z tym poradzić. Najpierw przetrwanie, potem podbój świata. - zażartował
Księżycowy oszust uniósł wyżej swoje brwi, kiedy tygrys zaczął opoiadać o Impregium, co było w wielu sferach tematem tabu, a przynajmniej nie mile wspominanym.
- Pamiętaj, że kiedy Garou znudzili się polowaniem na ludzi, zwrócili się przeciwko innym dzieciom Gai… Nam kojotom się upiekło, bo kretyni nie za bardzo potrafili nas odróżnić od samych siebie, ale wiesz zapewne ilu twoich pobratymców zginęło… I może to jest właśnie klucz do sukcesu, w przyszłości… Ludzie prędzej czy później zwrócą się przeciwko sobie. Gdybyśmy nie musieli się tu chować, moglibyśmy uwolnić tych, których nowy porządek wsadził do więzień, albo tych których zamknięto jeszcze wcześniej, na przykład terrorystów z Guantanamo, ludzie pozabijaliby się między sobą, heh. Mają to w naturze tak samo jak my przyjacielu. - Chłopak przerwał na chwilę, spojrzał na księżyc i znów uśmiechnął się głupkowato, jakby ta chwilowa powaga w jego słowach była objawem czegoś w rodzaju podwójnej osobowości.
- Gdybyś mnie szukał, uwiłem sobie legowisko na placu zabaw. Wcisnąłem śpiwór do rury od zjeżdżalni, wyobrażasz sobie? Jest ciepło i nie wieje. Pójdę już. Jutro pokopiemy doły? -
Kojot roześmiał się wesoło i puścił tygrysowi oczko na pożegnanie, po czym, nie wyjmując rąk z kieszeni zaczął, kierować się w głąb wyspy.
-Takich pomysłów nawet nie podsuwaj. Szuje z Guantanamo rzuciłyby się na swoich wybawców chwilę po otwarciu celi. - odpowiedział - Do jutra.
- Zawsze możemy namówić Luciusa, żeby je otworzył! Hahaha! - Kojot odkrzyknął jeszcze tuż przed tym zanim zniknął za linia drzew.
 
Komiko jest offline