Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-07-2015, 16:08   #9
Smirrnov
 
Smirrnov's Avatar
 
Reputacja: 1 Smirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znany
Bojan ruszył za wilkołakiem i gdy obaj oddalili się od polany powiedział.
- Chodźmy na plażę, tam pogadamy spokojnie.

Gdy Arthur się zgodził obaj mężczyźni ruszyli w kierunku skraju wyspy.
Po kilku minutach stali na kamienistej plaży wpatrując się w kontynent majaczący na horyzoncie kontynent.

- Widzę wilku, że znowu myślisz podobnie jak ja. To cieszy. Mimo wszystkich różnic, czuję w tobie bratnią duszę. Kurwa, jak to brzmi - Bojan zganił sam siebie - Walther coś wie i to mnie martwi. Znam tego całego księcia i nie jest to ktoś z kim chciałbym się bratać. Jednak to mogą być moje przeczulenia i nieuzasadnione obiekcje. Pewne jest tylko to, że spokój dla naszego azylu się skończył dzisiejszego wieczoru. Mam nadzieję, że jutro nie będzie za późno, żeby o tym rozmawiać.

-Nie wiem czy myślimy podobnie. Właściwie to nawet ci nie ufam. Prawdą jednak jest to, że gdybym nie sprawdzał zagrożeń od razu gdy się pojawią nie stałbym tu teraz i nie rozmawiał w spokoju z wampirem i to z klanu cieszącego się szczególnie wysoką niesławą, nawet wśród waszej społeczności. - Arthur stał w odległości kilku kroków od pijawki, walcząc co chwilkę ze swoim wilkiem, każącym mu wpaść w szał i rozerwać rozmówcę na strzępy. Cóż, na szczęście nie miał w sobie tego aż tyle, by nad tym nie panować.

- Tak, nie patrz na mnie dziwnie, odrobiłem lekcje no i pomógł mi taki jeden z was śmierdzący psem. Musimy zmusić się do współpracy, najchętniej otwarłbym ci czaszkę i wyjął twój zdechły mózg by upewnić się, że nie zagrażasz Naturze. Ale skoro potrafimy dogadywać się z Faeriami które uważają Fomorian za konieczne zło, to i z Tobą się dogadam. No i jestem typem pacyfisty, tak sądzę. A na pewno nie lubię sprzeczek.

- I dobrze, łatwiej będzie się dogadać, jak dojdzie co do czego. A te opowieści o moim klanie to włożyłbym między bajki. Są grubo, ale to grubo przesadzone. Może w średniowieczu, bywało to i tamto, ale i tak współcześni wiele podkoloryzowali.
Dzisiaj w nocy musimy być ostrożni. Lucius to dobry zwiadowca, ale wolałbym aby dzisiaj kto inny stał na warcie. A biorąc pod uwagę dzisiejsze rewelacje, to wystawiłbym też wartownika od drugiej strony jeziora. Co o tym myślisz?

- I tak nie zasnę. Od miesiąca sypiam ledwie dwie godziny więc dodatkowa warta nie zrobi mi różnicy. Wiem, że niektórzy z was mają kłopot, ale dajesz radę z komórkami prawda? - ku zdziwieniu Bojana na twarzy Arthura zagościł nieco przychylny uśmiech. Noc była gwieździsta a księżyc przyświecał więc garou nie musiał posiłkować się niezbyt stabilną przy wampirach postacią Glabro by widzieć w ciemności.

- Komórki? Mówisz o telefonie? - zapytał lekko skonsternowany Bojan - Używanie ich nie jest zbyt rozsądnym pomysłem. Zwłaszcza tutaj. Walther ma do nich bardzo negatywny stosunek. Jeśli masz telefon przy sobie, to lepiej uważaj.

- Dobrze wiedzieć. Ale nie jestem aż tak głupi i nieuważny, jak na razie mam kilka jednorazówek. Powinna wystarczyć w razie większych kłopotów. Z mniejszymi dam radę. Tak czy inaczej, pilnuj obozu , ja popatroluję teren. Tylko daj chwilkę to skoczę po łuk.

- Widzę, że niewiele wiesz o świecie, jaki obecnie nasz otacza. Wszelka technologia, to pułapka na nas. Ludzie kontrolują wszystko. Telewizję, radio, internet, Wszystko. W naszej sytuacji lepiej porzucić te wynalazki i skupić się na budowaniu stabilnych przyczółków.

Na te słowa Arthur splunął. - Fae by to. Traktuj je jak nieistniejące. Już wiem jak mnie znaleźli na południu. Nawet jednorazówki, nie do pomyślenia. Dobra, pozostaje pieśń. Nie znasz ich na pewno, ale ta będzie brzmieć mniej więcej tak - garou zaintonował cicho kakofonię dźwięków przeszywających bębenki. Na szczęście bardzo, bardzo cicho. - Jak się nie pojawi, nikogo lub zagrożenie zneutralizowane, jak się pojawi, poległem lub niewiele mi brakuje do śmierci. To ja idę - klepnął Tsimice na pożegnanie i spokojnym truchtem pobiegł do swego namiotu.

Zwyczajem nabytym przez długą ucieczkę rozbił swój dobytek pomiędzy drzewami. Musiał się trochę namęczyć by wdrapać, jednak pozwalało mu to uniknąć niepowołanych oczu, które raczej nie pomyślą o poszukiwaniu potencjalnych kempingów ponad ziemią. Namiot poza tym miał solidne maskowanie i dodatkowy "płaszcz" z lokalnego listowia. Zeskakując, już z łukiem w ręce i kilkoma strzałami za paskiem zniknął pomiędzy zaroślami.
Kierował się orientacją w terenie, zwierzęcą intuicją, a także pamięcią, którą wykorzystał by poznać najmniejsze zagłębienie czy pagórek wokół swego leża. Na skraj wyspy dotarł już po 10ciu minutach cichego i czujnego truchtu. Nie wiedział czego się spodziewać. Nigdy nie miał bezpośrednio do czynienia z tym całym Korpusem czy Legionem. Najczęściej obce mu dźwięki i smród człowieka omijał szeroko przez co nie musiał na nikogo się napotykać. Przynajmniej na nikogo kto wbiłby mu tą całą Endorpinę "Co za pojebana nazwa nie do wymówienia" czy srebro pod żebra z samego faktu, że jest bardziej owłosiony.
Dotarłszy na wyznaczony obszar odświeżył kilka kryjówek. Wykorzystał to co rozmieścił po całej wyspie każdego dnia od swego przybycia tutaj. Trwało to nieco dłużej niż normalnie, zwłaszcza że musiał zachowywać się na tyle cicho, by żaden nieprzyjaciel czy przyjaciel go nie usłyszał. Wszakże nikt nie miał się dowiedzieć od dodatkowej warcie. A przynajmniej nie dziś w nocy. Zastawił kilka sideł na króliki. Niby nic wielkiego ale lekka modyfikacja i mogły posłużyć za potykacza, który zaalarmuje Arthura o większej i przeklinającej „zwierzynie”. Chociaż aktualnie to oni na wyspie są zwierzyną do odstrzału.

Wspiął się na drzewo i przygotował łuk zwiększając naciąg na bloczkach. Wolał go nie używać ale nigdy nic nie wiadomo. Z rozwagą wszedł w Glabro, licząc na liście drzew ukrywające w cieniu jego futro przejmujące dominację nad owłosieniem Homida. Siedział i czekał odliczając w duchu kolejne sekundy do świtu. Miał nadzieję, że przy spokojnym terenie tutaj, będzie mógł zmienić kryjówkę. Postanowił zmieniać je regularnie by w ciągu całej nocy mieć na oku większość tego skrawka wyspy.
 
__________________
Kto lubi czytać, ten dokonuje wymiany godzin nudy, które są nieuchronne w życiu, na godziny rozkoszy.

Ostatnio edytowane przez Smirrnov : 06-07-2015 o 17:29. Powód: Kolą w oczy drobne drzazgi...
Smirrnov jest offline