Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-07-2015, 17:58   #10
sunellica
tajniacki blep
 
sunellica's Avatar
 
Reputacja: 1 sunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputację
Mohini kołyszącym krokiem kierowała się w kierunku hotelu. Każdy jej krok odbijał się orientalnym dźwiękiem dzwoneczków i bransolet. Mimo wszystko, wampirzyca, szła bardzo cicho jak na taką ilość biżuterii na ciele.
Znowu za mną leziesz popaprańcu? - syknęła pod nosem, zatrzymując się i odwracając głowę w w tył.

Arinf był pod niebywałym wrażeniem zdolności wampirzycy. W końcu sam poruszał się niemal bezdźwięcznie pomimo usianego grubo suchym listowiem podłoża. Nie dał się jednak zbić z pantałyku. Przystanął w cieniu, aby zaraz jednak z niego wyleźć nauczony doświadczeniem.
- Dobrze, jak na złodzieja zresztą przystało - odpowiedział z kpiącym uśmieszkiem.

Kobieta prychnęła poirytowana i ponownie ruszyła z cichym dźwięczeniem.
Wyspa doczekała się kolejnego Kainity… - rzuciła jakby sama do siebie.

Assamita ruszył za nią odruchowo, naturalnie. Mohini była jednak jedyną istotą na tym głupim wygnaniu do której się odezwał. Bądź co bądź oboje w równym stopniu kaleczyli język angielski i jako jedynych nie irytowało to wzajemnie. Milczał słysząc głos Hinduski i wydawałoby się, że nie uraczy jej swoją odpowiedzią.
- Kolejna morda do wykarmienia, jak tak dalej pójdzie to sami się wzajemnie pozabijamy o jakąś wiewiórkę czy innego szczura - odpowiedział w końcu spokojnie.

- Co racja, to racja… ja już raz pokłułam sobie łapska jak łapałam jeża na kolację. - odparła w zadumie, zadzierając głowę do góry jakby chciała dostrzec przez konary drzew gwiazdy na nieboskłonie.
- Martwi mnie jednak sprawa zdrajcy… nie chcę się stąd przenosić, zwłaszcza, że nie ma gdzie - odezwała się już swoim normalnym, melodyjnym i ciepłym głosem.

A tak, zdrajca, coś o tym przebąkiwali na zebraniu, tak był zaaferowany doklejaniem łatek do każdego w zasięgu wzroku, że nie skupił się na tym problemie jako realnym. Jedyne co było gorsze od polaka to był właśnie szpicel. Splunął gdzieś w bok podburzony.
- Psia jego mać! Ale co taki miałby zyskać? Sprzedać nas w oczekiwaniu, że to akurat jego ludzie oszczędzą? Kretynizm. Nie potrafię sobie wyobrazić motywu działania takiego palanta - warknął wściekle.

- Rusz trochę głową… jak to co mógłby zyskać? A krew? Świeża, ludzka krew? Gdybym ja dostała taką propozycję, na pewno bym się długo nie zastanawiała… piłeś kiedyś juchę kreta? - wzdrygnęła się na samo wspomnienie - Słyszałam kiedyś… jeszcze przed “rozdarciem”, że z klanu Venture za nic nie tkną zwierzęcych krwinek a tak się składa, że… - starała się nakłonić Ruska do myślenia i dokończenia jej myśli.

Pokręcił głową z dezaprobatą na wywód hinduski.
- Mohini, ty czarny pusty łbie. Może i paniczyki nie tkną krwi kota czy sroki, ale po co miałby przybijać do miejsca przyszłej egzekucji? To bez se…

- BO PODRÓŻUJE! Z miejsca do miejsca ty durna kupo mięśni… zdradza wszystkich co ostali jeszcze przy życiu!

- Widziałaś ty w czym te sabaki z Korpusu łażą? Jak miałby ten chuderlak w żabociku dorwać się do któregokolwiek z nich? Jeśli napadnie za to jakiegoś postronnego prostaczka to i tak go namierzą i unicestwią! To miałoby sens jakbyśmy walczyli między sobą o krew ludzi, a nie chowali się po kątach! Mniejsza konkurencja w dostępie do vitae, to miałoby sens, a tak co? Nas wyrżną, a tamten tanecznym krokiem ucieknie zaśmiewając się do rozpuku z przekonaniem, że jest bezpieczny? Chcą nas wybić. WSZYSTKICH - odpowiedział zdrowo podirytowany.

- Nie krzycz bo jak ci przywalę w ten blond ryj to się nie pozbierasz… w takim razie jak nie ON to może któryś ze zwierzaków? Tam na zewnątrz nie mam szans… nie mogę pozwolić by się tu dostali - podniosła ręce w górę jakby składała się do żarliwych modłów - Maim kyom? - zapytała bezradnie cichych koron drzew. Choć nigdy nie żałowała swojej przemiany to właśnie teraz poczuła się ukarana jak za nie swoje grzechy popełnione przez setki potępionych. Zwiesiła smutno głowę mamrocząc coś w ojczystym języku.

Zamilkł i przystanął w miejscu w zamyśleniu. No tak, strach. Strach napędza wszystko, nawet tak wymyślne pomysły jak to co przed chwilą przedstawiła Mohini. Może i Ventrue nie tknie krwi innej niż ludzka, dla niego to nawet i lepiej, niech pozdychają z głodu. Ale skoro żołnierze Korpusu już wiedzą gdzie się zabunkrowali to na pewno ktoś musiał uprzejmie im donieść o kryjówce.
- A co z tymi innymi społecznościami? - zapytał już spokojniej.

Dziewczyna wzruszyła ramionami, nie wiedząc jak odpowiedzieć na pytanie.
Sama nie wiem… może są ale nie tu bo tak Monica trafiłaby na ich ślad. Hm, hm tak sądzę. - pokiwała głową jakby przytakując swoim myślom. - Oby jedzenia nie zabrakło.

W sumie to nie spodziewał się usłyszeć czegoś ponad to od hinduski, ale zmienił temat na szybko, aby ta nie wydrapała mu oczu kiedy podważał jej teorie.
- Oby.. - odparł krótko, ale doskonale wiedział, że to wszystko nie potrwa długo. W końcu zwierzyna nie nadąży się mnożyć, aby sprostać ich potężnym potrzebom konsumpcyjnym.
- Być może brzmię jak skończony szaleniec, ale... można podpytać innych? Futrzaki?

- To się pytaj. Ja się do nich nie będę zbliżać. Widziałeś jak na nas patrzą? Głupie bydło myśli, że w tych czasem konwenanse jeszcze coś znaczą i strugają wyniosłych paniczyków. MY, PIJAWKI, NIE JESTEŚMY GODNI ROZMOWY Z NIMI - niemalże zapluła się ze wściekłości. Nigdy nie miała wielkiej styczności ze zmiennokształtyni przed “rozdarciem kurtyny” i nawet nie wiedziała, że każdy każdego nienawidzi równie mocno co ona swojego zmarłego męża.

- Ale uspokój cycki narwana kobieto - westchnął z rezygnacją. Najpierw dziwne teorie teraz to, co kolejne? Okres?
- I jak nie ty to kto ma pogadać? Może ja? Jaaaa? Jaaaaa?!
Rozwścieczona odwróciła się do rozmówcy z wyrazem krwiożerczej meduzy na twarzy.

- Cyckiem to ja ci zaraz mogę przywalić - syknęła jadowicie, wwiercając w niego mordercze spojrzenie. - Jeśli wszyscy Assamici to takie debile jak ty, to nic dziwnego, że Kainici dostają baty od ciepłokrwistych. I to wy nazywacie się najwaleczniejszym i najsilniejszym klanem? - odwróciła się na pięcie i ruszyła w stronę legowiska - Nawet nie myśl się do mnie odzywać bo ci wychleje całą krew podczas snu.

Cudem opanował wybuch śmiechu. Tak, Mohini wyglądała przekomicznie kiedy doprowadzało się ją do białej gorączki z wściekłości, ale wytrwał, wyraz twarzy był niewzruszony.
- To może ograsz ich w karty?! - zawołał za hinduską.

Wampirzyca nie odwracając się, pokazała mężczyźnie środkowy palec, po czym zniknęła za drzewami, zostawiając Assamitę samego.

Wzruszył na to tylko ramionami i ruszył bez czajenia się za czarną. Nie bał się kobiety ani trochę, nie czuł z jej strony nawet najmniejszego zagrożenia. Ba! Większy niepokój odczuwał w pokoju ze szczeniakiem. Wrócił więc do siebie uparcie pogwizdując i specjalnie kalecząc jedną z najczęściej śpiewanych przez hinduskę piosenek. Miał zamiar spać dzisiaj bez najmniejszych obaw.
 
__________________
"Sacre bleu, what is this?
How on earth, could I miss
Such a sweet, little succulent crab"
sunellica jest offline