- 0 -
Krew spływała po pryczy, ściekała na brudną, metalową podłogę rozlewając się w przedziwne wzory, jakby zamordowany chciał jeszcze po śmierci napisać, kto mu to zrobił. Kto pozbawił go życiodajnych płynów, rozcinając gardło tak, że niemal dokonał dekapitacji.
- To Lulu – Fixer - przywódca sektora Z 0198 - niski lecz charyzmatyczny typek, podrapał się po ogolonej na łyso czaszce. – W sumie nie ma nic dziwnego w tym, że ktoś go zajebał. Chyba wszystkim działał na nerwy.
- Nie cierpiał, na szczęście – jego zastępca, Zanzibar splunął w kałużę krwi. – Nie ściągnie na nas problemów.
- Skreślmy go z rejestru. To ilu nas tutaj jeszcze zostało, Zanzibar.
- Osiemdziesięciu czterech.
- Powiedz Kutasowi, że ma mięso do zabrania z celi. Niech przynajmniej raz Lulu się do czegoś przyda.
- Może powinniśmy, no wiesz … – Zanzibar spoważniał. – Może to nie jest dobry pomysł. Kanibalizm. Wiesz, kurwa, na Terze robiłem różne rzeczy, ale nie wpierdalałem trupów.
- Żarcie się kończy, Zanzibar. Jesteśmy odcięci odkąd … wiesz zresztą.
- Musimy znaleźć na niego sposób. Postawić się. Inaczej wszyscy wyzdychamy. A śmierć Lulu, wiesz, kurwa, będziemy mu zazdrościć Fixer, że zdechł tak szybko i w taki sposób.
- Pozostaje jedna sprawa, Zanzibar – szef sektora spojrzał na zastępcę. – Musimy znaleźć tego, kto zajebał Lulu. Było, kurwa, jasno powiedziane, że nie mordujemy, bo on tylko na to czeka. I tak trzymamy się na krawędzi. Jeszcze jeden taki trup i mamy go na głowie. A wtedy, masz kurwa, absolutną rację. Zdechniemy. Albo gorzej.
- No dobra. Zgarnę dyskretnych ludzi, dam znać by poszukali sprawcy, ale co potem? Co zrobisz, jak już go namierzymy?
- Otworzę jebany korytarz – zaklął Fixer. – Jak tak bardzo chce go sprowadzić do naszego sektora, niech spotka się z nim w pierdolonych tunelach. Oszczędzi nam problemów, chuj złamany.
* * *
Starszy, blady mężczyzna zatarł chude, długie paluchy, rozgrzewając w ten sposób, chociaż odrobinę ciało. Przyłożył rękę do ściany celi wyraźnie wyczuwając chłód kosmosu. System podtrzymywania życia w sektorze faktycznie dostawał w dupę.
- Musimy coś zrobić – rzucił w pustą przestrzeń celi. – Inaczej zdechniemy.
Metal zajęczał, kiedy nieznane naprężenia wydobyły dźwięk z kadłuba GEHENNY.
- Tak. Też tak sądzę. – Wyszeptał mężczyzna trwożliwie. – Nie jestem jednak pewien, czy mnie wysłuchają.
Ściana zadrżała. Blade palce mężczyzny przesunęły się przez śliską powierzchnię, badając drobne zagłębienia i ślady korozji na nierdzewnym poszyciu.
- Tak zrobię.
Zaśmiał się cicho. Złowieszczo.
- A ci, którzy usłyszą twój głos, podążą jego śladem, ocaleją. Ci którzy głosu nie usłyszą lub go odrzucą, umrą w męczarniach.
Cichy śmiech nie wydostał się poza celę oświetloną jedynie mętnym ognikiem alkoholowej lampki skonstruowanej przez Fixera.
* * *
Fixer zaklął. Zatarł zmarznięte dłonie.
- Chuj by to strzelił. System się zjebał. Zanzibar. Potrafisz coś z tym zrobić?
- Ja nie. Ale wyślemy Jarrego. On naprawi wszystko.
- Wyślemy? Kurwa. Gdzie?
- Poza sektor – powiedział ciężkim głosem Zanzibar.
- Daleko, kurwa?
- Diagnostyka wykazała, że do Z-1907. Na szczęście. Jest szansa. To rezystory Vossa. Mamy zapas. Trzeba tylko wejść, wymienić i zwiać nim anomalie namierzą ekipę.
- Jarry da radę?
- Sam. Nie. Będzie potrzebował ochrony. Twardzieli, których wyślemy za tygodniową rację.
- Dobra. Powiedz ludziom, o co biega. Niech ci, co nie chcą martwić się o żarcie i wodę, oraz mają jakąś broń i jajca, podejdą do mnie. Wybierzemy czterech, góra pięciu. A potem wypuścimy ich przez tech-tunel. Może dadzą radę.
- Jak nie dadzą, umrzemy w przeciągu siedemdziesięciu dziewięciu godzin. Symulacje są bezwzględne i nie zawierają błędu. Wyziębienie i uduszenie. Będziemy też potrzebować dywersji przy wrotach. Dobrze by było najpierw znaleźć tego kutas, co zajebał Lulu. I wypuścić przez bramę. To da zajęcie … Oculusowi i jego … demonom.
Mężczyzna ze strachem spojrzał w kierunku stal-tytanowych drzwi odgradzających ostatni sektor od tego, co czaiło się po drugiej stronie.
* * *
Ściany zadrżały wyraźnie. Metal wydał z siebie jękliwy pomruk. Gdzieś, przez wąskie kanały wentylacyjne, do odciętego sektora dobiegł przeraźliwy dźwięk – nierozpoznawalny i nie do zidentyfikowania.
Wąski, boczny korytarz wypełniło dziwne sapanie. Dyszenie. Więzień Igła cofnął się szybko pod ścianę, schował wąski nóż w rękawie. Z zaułka wyszła ona. Szamanka.
Poznał ją po półnagim
ciele pokrytym tatuażami i masce na twarzy.
- Cześć Igła – powiedziała Szamanka niewyraźnie. – Chcesz mnie zadźgać, czy wolisz wyruchać?
Więzień nie odpowiedział. Spuścił wzrok nisko. Nie chciał patrzeć na jej niebieskie oczy widoczne spod okularów maski.
- Co jest? Zżarłeś swój jęzor? Pytałam o coś.
- Zadźgać – odpowiedział szczerze. – Dźganie sprawiało mi zawsze więcej przyjemności, niż ruchanie.
- Mądry chłopak – zaśmiała się Szamanka. – Mi też.
Korytarz, z którego wyszła przeciął kolejny dźwięk. Metal skowytał, piszczał, jęczał. Dźwięki raniły uszy.
- Nie mamy za wiele czasu. Trzeba odciąć ten blok, Igła. Zrobić barykadę. Nie mam pojęcia jak, ale anomalie ... przedostają się tutaj.
- Może Strach ma rację – wyszeptał igła. – Może to my. Jesteśmy tak pojebani, że one to czują. I lezą. Lezą zewsząd. Z całej pierdolonej GEHENNY.
- Filozof – zaśmiała się Szamanka cicho, złowieszczo. – Przestań mieszać myślami w tym przyćpanym gównie, które nazywasz mózgiem. Leć do Zanzibara lub Fixera i powiedz mu, że blok ósmy trzeba odciąć i potrzebuję tutaj ekipy. Zaczekam tutaj.
- Sama?
- Nigdy nie jestem sama, Igła. Nikt z nas nie jest sam.
Kobieta spojrzała na chudego więźnia złym wzrokiem.
- Zapierdalaj Igła. Nie mam czasu na pierdolenie trzy po trzy. Już!
Igła poobiegł.
* * *
- Mam ich, Fixer. – Zanzibar stanął w wejściu do ciemnej celi, w której mieszkał szef sektora.
Celi zwykłej, nie wyróżniającej się od pozostałych, równie biednej i zapyziałej, co reszta. Czasy profitów skończyły się wraz z nadejściem demonów i utratą czterech sektorów.
- Najlepsi w sektorze. Twarde skurwiele. Znają się na robocie.
- Wyjaśniłeś im o co chodzi.
- Tak. Czekają w pralni.
- Idziemy.
Pralnia była największym pomieszczeniem w sektorze. Jej funkcje odgadnąć można było po wmontowanych w ściany systemach czyszczących i maszynach odkażających. Większość z tych urządzeń więźniowie z Gildii Zero rozłożyli na części – potrzebę do zmontowania ważniejszych maszyn – doprowadzających wodę, tlen, czyszczących gówna lub tworzących niewielkie ilości syntmasy – podstawowego żarcia ocalonych więźniów.
Wybrana siódemka czekała na miejscu.
- Dobra – Fixer nie tracił czasu na zbędne powitania. – Dobrze was, kurwa, widzieć. Chcecie wiedzieć, jak zesrała się sytuacja, to mówię. Zdechły nam systemy podtrzymywania życia. Aby je naprawić, musimy wysłać kogoś do sąsiedniego sektora. Trzeba dotrzeć do pomieszczenia w sektorze Z-1907. Po sąsiedzku, kurwa, lecz sąsiedzi nie do końca normalni.
Zaśmiał się dziwnie.
- Wy będziecie tą grupą. Wyruszacie za dwie godziny. Zbiórka tutaj. Zbierzcie swoje klamoty, zaruchajcie, odpocznijcie. My przez ten czas przygotujemy rezystory Vossa do wymiany. I jest jeszcze jedna sprawa, którą trzeba by było wymacać delikatnie, jak niechętnego ośmiolatka. Ktoś zajebał trzy godziny temu Lulu w jego celi. Być może porachunki między więźniami. Wiecie, jaki był Lulu. Lubił dymać w kakao każdego, kto chociaż przyszedł po drobną przysługę. Wielu nie miało wyjścia, więc się cieliło. Osobiście nie mam nic przeciwko homoseksom. Wali mnie, kto komu i gdzie go wpycha. Ale niektórzy byli bardziej drażliwi i mogli się po prostu zemścić. Może być też inny powód. Bardziej poważny.
Jego twarz była ledwie widoczna w panującym półmroku.
- Ktoś w sektorze mógł się skumać z Oculusem. Może chcieć by ten demon pożarł nas wszystkich. Dlatego zabija. Wiecie, że morderstwa przyciągają anomalie. Zakazałem przemocy i załatwię każdego, kto tą zasadę złamie. Serio. Gdybyście ten czas popytali, powęszyli.
- Szefie, szefie, sorry ze nie w porę, ale Szamanka potrzebuje ekipy do zamknięcia bloku ósmego. Anomalie są tam bardzo wyczuwalne.
- Zaraz przyślę jej ekipę z narzędziami. Ktoś z was chce pomóc? – Zapytał wprost.
Znali Szamankę. Była jedną z NICH. Z osób obdarzonych dziwnymi mocami.
Naznaczonych przez Przejście. Wyczuwała zbliżanie się anomalii, widziała dziwne rzeczy, ponoć potrafiła ludziom czytać w myślach i mieszać „pod kopułą”. Ale w gruncie rzeczy była bardziej pomocna niż szkodliwa i dzięki temu zyskała autorytet w sektorze.
- Dobra, laseczki. Widzimy się tutaj za dwie godziny. Jak pomożecie sektorowi, sektor pomoże wam. Konkretnie. Racje na tydzień, po ćwierć litra bimbru na głowę i dwie porcje śniegu, po którym ma się odlot lepszy niż po porno-tripie.
Jak na obecną sytuację to była niezła cena. Oczywiście można było potargować się, tylko po co? Widomym było, że Fixer dba o swoich, a po takim wypadzie, będą „swoi” nie tylko dla niego, ale i dla wszystkich ziomków z sektora. Ich dość mocna pozycja zostanie jeszcze podniesiona. Wejdą do elity sektora, a kto wie, co mogło to oznaczać, jeśli kiedykolwiek udałoby się im połączyć z więźniami z innych sektorów więziennych.