Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-07-2015, 22:30   #9
Sekal
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Kostnica nie mieściła się w miejscu, które chciałaby odwiedzać z własnej woli wiedźminka. Kaplica Wiecznego Ognia przylegała do wewnętrznych murów miasta, nie imponująca może, ale dumna i pewna siebie, jak oni wszyscy - chociaż na północy Orla jedynie słyszała o tym kulcie, którego główne wpływy rozciągały się na zachodzie i południowym zachodzie. Weszli do środka, przywitani przez kogoś, kto mógł być tylko kapłanem. Z długą brodą i kapturem narzuconym na łysą czaszkę, szerokimi barami i postawną sylwetką bardziej przypominał wojownika niż duchownego. Splótł dłonie, bacznie obserwując wchodzących.
- Witajcie w świątyni Wiecznego Ognia…. - zamilkł w pół słowa, dostrzegając oczy wiedźminki. Zanim zdążył zrobić coś więcej, wcisnęli się w tę lukę, pokazując glejt oraz wyjaśniając powód wizyty. Skrzywił i zacisnął usta i niechętnie, bo niechętnie, poprowadził ich wgłąb, gdzie zeszli po kamiennych schodkach. Miejsce to miało znacznie więcej lat niż sam kult jak podejrzewała Arina. Podziemia rozciągały się w kilka stron, ale nie szli daleko. Kapłan otworzył przed nimi jedne z drzwi i wprowadził do zimnego pomieszczenia. Odór śmierci i rozkładu mieszał się tu ze specyfikami używanymi do przygotowania zwłok. Nie było ich wiele, Wieczny Ogień przecież uwielbiał palić, nie grzebać. Dowództwo Burej Kompanii musiało ich jednak przekonać do wykorzystywania pomieszczeń także do innych celów. Na przykład inwestygacji. Wskazano im dwa stoły stojące z boku. Ciała na nich owinięto całunem.
- To one. Niedługo trzeba je poddać obrzędowi. Wieczny Ogień przyjmie ich w swoje objęcia.

Arina nie widziała powodu by dyskutować z kapłanem. Podeszła do pierwszego z ciał i ostrożnie dosunęła okrywający je materiał. Widziała już martwego Augusta von Zelle i nawet zaraz po śmierci nie przedstawiał sobą miłego obrazu. Podejrzewała, po opisie setnika, że widok Adavamusa Koellera będzie jeszcze gorszy. Na pewno jednak widoki te nie były tak koszmar, jak obraz ludzi zabitych przez potwory, z na wpół przeżartymi i rozwłóczonymi w koło wnętrznościami. Nie ruszał jej też mdlący zapach powoli rozkładających się ciał. Ghule albo zgnilce śmierdziały zdecydowanie gorzej. Dlatego jej ostrożność była raczej wynikiem szacunku dla zmarłych niż obawą przed tym co mogłaby ujrzeć.
Śmierdziało, owszem. Zelle wyglądał przy tym jeszcze znośnie, jak to świeży trup. Nie dało się tego jednak powiedzieć o drugim zamordowanym człowieku, któremu na szczęście wyjęto już genitalia z ust. Zaczął się już rozkładać, słodkawy zapach gnijącego ciała uderzył z podwójną mocą w wyczulone nozdrza Ariny. Mark nie podszedł, podobnie kapłan, który krzywił się z dezaprobatą.
- Tam dalej leży też stangret, przywieziony tu razem z panem von Zelle - powiedział - Proszę nic nie ruszać, macie pozwolenie tylko na oglądanie - dodał i wycofał się, nie chcąc ani na to patrzeć, ani wąchać.
Wiedźminka przyjrzała się ciałom. Na pierwszy rzut oka nie mieli ran innych od tych oczywistych - wyłupionych oczu u Zelle i obciętych genitaliów u Koellera.
Choć rozkład się już zaczynał była ciekawa, czy podobnie jak w przypadku pana Zelle, na jego ciele nie znajdzie śladów szamotania czy wiązania. Obcinanie genitaliów mogło być szybkie mogło też być powolne. Niezależnie jednak od tego jak to przebiegało, nie sądziła by człowiek, który wiedział co z nim chcą zrobić napastnicy, nie bronił się w żaden sposób, a musiał wiedzieć. Chyba że był nieprzytomny, sparaliżowany lub w jakiś inny, być może magiczny sposób unieruchomiony. Inną sprawa która ją interesowała, to odpowiedź na pytanie, czy tak samo jak człowiek z powozu umarł z powodu wykrwawienia. Wyglądało na to, że tak. Nie miał połamanych kości, ani innych wyraźnych ran. Spuchnięte ciało nie pozwalało powiedzieć, czy nie był duszony. Gdyby nie wiedziała, że to niemożliwe, powiedziałaby, że ci ludzie spokojnie czekali na swoją śmierć z wykrwawienia. Przeczyło temu tylko jedno. W ciele von Zellego znalazła nakłucie poniżej szyi, na którym stworzył się mały strup zakrzepłej krwi. Choć oglądanie Koellera było naprawdę ohydnym zajęciem Arina jeszcze raz podeszła do niego i zaczęła bardzo uważnie mu się przyglądać po kolei sprawdzając najpierw głowę i szyję, potem ręce i tułów, by przejść do nóg. Pomyślała, że jeśli nie znajdzie niczego z tej strony będzie musiała przekręcić ciało. Zważywszy w jakim było stanie takie zajęcie było naprawdę ohydne. I takie było. Ciało było miękkie, na dodatek w paskudny sposób lepiło się do rąk, a wiedźminka czuła też dobrze jego zimno. Jak spocona dłoń zboczeńca. Dobrze, że przynajmniej nie mogła się niczym zarazić. Niestety, wysiłek nie zdał się na nic. To mógł być dobry trop, ale nawet jej niezwykłe zmysły nie znalazły miejsca wkłucia. Albo go nie było, albo było umiejętnie zamaskowane, albo nastąpiło, cóż, w odcięty organ. Genitaliów kupca nigdzie widać nie było.
- Ciekawe co zrobili z jego członkiem. - Spojrzała na Aleza gdy ponownie zasłaniała ciało. - Dziwne, że nie trzymają ich razem.
- Oby nie u jakiegoś kucharza - mężczyzna skrzywił się z niesmakiem, nadal nie próbując podchodzić. On i tak by nic w tym nie zobaczył. - Pewnie wyrzucili. Trup to trup, zacząć zastanawiać się mogli przy drugim. Cholera ich wie. Często nie ruszą ze śledztwem jak ktoś nie zapłaci albo ofiarą padnie jeden z nich. Jakiegoś oberżniętego kutasa mogli nawet nie uznać za dowód - Mark stał się nagle gadatliwy. - Psia krew, znalazłaś coś w ogóle?
- Opowiem ci na zewnątrz. - Powiedziała podchodząc do niego. - Przydałoby się umyć gdzieś ręce. - Popatrzyła na swoje dłonie umazane rozkładającą się tkanką.
- Po drodze widziałem studnię - skinął głową i poprowadził do wyjścia, sam jak najszybciej pragnąc opuścić to miejsce. I dobrze zapamiętał, Arina mogła wyszorować piaskiem dłonie i spłukać je wodą. Smrodu nie pozbyła się tak od razu.
- Na szyi Zellego znalazłam wyraźny ślad nakłucia. - Zaczęła dziewczyna swoje spostrzeżenia na temat śmierci obu mężczyzn. - Nie było nic widocznego u Koellera, ale sądząc po tym jak potraktowano jego ciało, iniekcja mogła nastąpić w okolicy genitaliów. Dlatego bardzo mnie interesują okoliczności jego śmierci, bo nie każdy ma dostęp do tych partii ludzkiego ciała. Prawdopodobnie podano im silny środek paraliżujący. Dlatego nie mogli w żaden sposób reagować na to co z nimi robiono. Naprawdę paskudna śmierć. Ktoś naprawdę musiał ich nie lubić. Można spróbować porozmawiać z ludźmi handlującymi alchemicznymi specyfikami. Pewnie w okolicy nie ma ich wielu, a to może naprowadzić nas na ślad. No chyba, że ktoś wśród zabójców zajmuje się alchemią. To może nieco komplikować sprawę, ale niekoniecznie. Taka wiedza nie jest powszechna i ludzie w tym środowisku się znają. Może warto zapytać maga o alchemików, podczas wizyty u niego.
- Zawsze to jakiś trop - zgodził się Alez. - Jak to jakiś sadysta, podejrzewam, że ofiary czuły i widziały. No, jeden w każdym razie. Nie znam się na alchemii, ale brzmi to na bardzo rzadką substancję. To miasto z alchemików nigdy nie słynęło, a Oxenfurt daleko.
- Dlatego ten trop wydaje się naprawdę obiecujący. - Stwierdziła wiedźminka. - To jak? Idziemy teraz do banku? Myślisz że bankierów nie urazi fakt że cuchnę trupem? - Zapytała w przypływie czarnego humoru. Musiała jakoś odreagować paskudne zajęcie, które właśnie zaliczyła.
- Bankierzy mają to do siebie, że jak na ciebie patrzą, to masz wrażenie, jakby widzieli wyłącznie twoją sakiewkę i czuli zapach pieniędzy - roześmiał się cicho Alez. - Na dobrą sprawę nie musisz nawet wchodzić, o ile nie chcesz nic zdeponować. Załatwię to szybko.
 
Sekal jest offline