Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-07-2015, 22:31   #10
Eleanor
 
Eleanor's Avatar
 
Reputacja: 1 Eleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputację
Ruszyli już w wyznaczonym przez mężczyznę kierunku, gdy przez tłum przecisnął się młody chłopak w burych barwach. Wyhamował nagle przed Ariną i przyjrzał się jej, zanim otworzył usta.
- Wielce szanowny pan Berg zaprasza panią na zamek. Samą - ukłonił się.
- Hmm. - Dziewczyna popatrzyła na towarzysza. - Wygląda na to, że wyznaczono mi jednoosobową audiencję. Może załatwisz sprawę z bankierami, a ja pójdę do maga? Spotkajmy się potem gdzieś, gdzie będzie można spokojnie porozmawiać.
- W karczmie? Poczynię też małe zakupy, dawno nie miałem na to możliwości, a nawet moje ubranie potrzebuje przynajmniej solidnych poprawek.
- Świetnie. W takim razie do zobaczenia za jakiś czas. - Arina nachyliła się i pocałowała Marka przelotnie w usta, a potem zwróciła się do posłańca:
- Prowadź chłopcze.
Chłopak skinął głową i poprowadził prostą drogą w stronę bramy do wewnętrznego miasta, gdzie jak się okazało, mieścił się głównie zamek, koszary, kuźnie oraz stajnie. Ban Glean zostało całkowicie przejęte przez Burą Chorągiew. Arina mogła podejrzewać, że rządzili sami. W tych czasach wojsko miało realną władzę i nie byłoby w tym nic dziwnego. Nie wiadomo nawet, czy uważali się za część Kaedwen, chociaż chorągwie powiewające nad wieżami sugerowały, że tak. Nie musiało jej to interesować. Przekroczyli bramę i chłopak krużgankami poprowadził w stronę prawego skrzydła. Sporo spojrzeń, żołnierzy, służby i rzemieślników podążyło za nimi. Zaskoczeni byli nie tyle wiedźminką, bo niewielu miało szansę ją rozpoznać, a raczej ubraną po męsku, uzbrojoną kobietą. Przewodnik zatrzymał się i wskazał drzwi.
- To tu, drugie piętro. Pan Berg czeka.
Ulotnił się zanim podziękowała.

Weszła na piętro, zastając uchylone odrobinę drzwi, prowadzące do sporego, rozdzielonego parawanami pomieszczenia. Urządzone prosto, żołniersko bardziej niż dwornie, utrzymane było w ładzie i czystości. Od koszar różniły je też wygodne fotele, biblioteczka i kilka innych akcesoriów, w tym te ukryte przed wzrokiem wchodzących. Berg Biegły siedział za dużym biurkiem, unosząc głowę jak tylko Arina znalazła się w drzwiach. Uśmiechnął się i wstał, zbliżając się energicznym krokiem i witając wyciągniętą dłonią.
- Witam witam i zapraszam. Berg - uścisnął jej dłoń po męsku, przedstawiając się, i wskazał na fotele. - Usiądź proszę. Przepraszam za niewątpliwą obcesowość żołnierzy przy bramie. Ludzie zawracają mi interes bez powodu, Kompania utrzymuje ich z daleka.
Był wysokim, przystojnym mężczyzną. Długie czarne włosy sięgały mu prawie do połowy pleców i trzymał je spięte w połowie jedną klamrą. Pociągła twarz miała w sobie coś drapieżnego, kości i szczęka było mocno zarysowane, kilkudniowy zarost przetykany był gdzieniegdzie lekką siwizną. Byste, niebieskie oczy błyszczały, kiedy na nią patrzył; granatowy wams, czysta biała koszula pod nią i dopasowane skórzane spodnie były całkiem eleganckie, ale tak proste jak izba. Jedynie buty ze skóry potwora, bazyliszka być może oraz klamra pasa w kształcie łzy były mniej zwyczajne. Nalał wina do dwóch kielichów.
- Wybacz moją ciekawość, ale pierwszy raz usłyszałem o wiedźmince, nie licząc legendarnej Cirilli. Masz ich oczy. Proszę, powiedz mi, pojawił się ktoś z mojego... cechu, komu udało się zmodyfikować próbę traw tak, aby przechodziły ją także kobiety? Efekt doprawdy imponujący - uśmiechnął się.
- Nie słyszałeś, że wiedźmini, podobnie jak magowie, nie lubią się dzielić swoimi tajemnicami? - Odpowiedziała niepewnie biorąc do ręki podany jej kielich.
- Oczywiście, ale warto było spróbować - wcale nie wyglądał na zrażonego jej odpowiedzią. W kielichu było wino i mag wziął łyk ze swojego. - Ludziom takim jak my czas upływa inaczej, a nowe i zaskakujące rzeczy potrafią uatrakcyjnić życie - zaśmiał się.
- Cóż na razie trudno mi to ocenić. - Dziewczyna wzruszyła ramionami. - Nie jestem jeszcze tak stara, by nudzić się w życiu.
- Nudzić, nie. Szukać nowości, tak - usiadł w fotelu naprzeciwko. - Mam szczerą nadzieję, że nasza znajomość nie zakończy się na dzisiejszym spotkaniu. Proszę, powiedz z czym przychodzisz, bo i ja będę miał sprawę.
- Przed wszystkim poszukuję źródeł zarobku. Może potrzebujesz jakichś szczególnych ingrediencji. Mam też kilka od razu do sprzedania. Interesowałoby mnie też jakieś zlecenie.
- Arina była zbyt prostolinijna by owijać sprawy w bawełnę i bawić się w dworskie konwersacje od razu więc przeszła do rzeczy. - Po za tym może wiesz coś o alchemikach działających w okolicy Ban Glean?
Przyglądał się jej ze zmrużonych powiek, uśmiechając ciągle delikatnie, ale nie nachalnie.
- Od razu do rzeczy, ah - powiedział jakby lekko rozczarowany. - Zlecenie istotnie mógłbym mieć, acz nie na potwora. Albo inaczej: nie jestem pewien na kogo. Otóż czekam od jakiegoś czasu na zamówienie, które nie dotarło. Ostrzegałem kuriera, aby nie korzystał z rzeki, ze względu na problemy wspominane przez kupców od dawna. Miał przybyć z północy, od Redanii. Wysłał nawet ptaka, że już jest niedaleko. I słuch o nim zaginął - westchnął mag. - Alchemik natomiast istotnie jest w mieście, Albertus Konn każe się zwać. Osobiście uważam jego zdolności za mierne w interesujących mnie aspektach, a imię za wymyślone. Sam posiadam trochę wiedzy na ten temat, dodam nieskromnie, zależy co cię interesuje. Ingrediencje… - Berg dodał po krótkiej pauzie. - Zakupić mógłbym w zamian za twoje towarzystwo podczas kolacji, Arino.
Popatrzyła na niego uważnie, a potem uśmiechnęła się nieznacznie:
- W tym mieście naprawdę musi ci się nudzić - Odpowiedziała z lekkim rozbawieniem. Wszystko podobno jest kwestią ceny. Jeśli odkupisz moje towary za dobrą cenę mogę ci towarzyszyć podczas kolacji. Co do substancji alchemicznych interesuje mnie środek paraliżujący działający natychmiast nawet w małej ilości i nie pozostawiający śladów użycia po śmierci ofiary. Żadnej zmiany koloru, opuchlizny czy czegoś w tym stylu charakterystycznego dla środków alchemicznych.
Czarodziej zamyślił się, zerkając w stronę okna wychodzącego na dziedziniec zamkowy. Postukał palcem w trzymany w dłoni kielich, zanim powrócił spojrzeniem ku Arinie.
- Słyszałem o czymś takim, przyznaję. Niestety wykonać nie umiem, nie znam nawet receptury. To bardzo rzadki środek i zastanawia mnie czy poszukujesz go dla siebie, czy ze względu na pewne… niedawne wydarzenia w mieście. Słyszałem o śmierci kupca, proszono mnie nawet o sprawdzenie śladów obecności magii, wyobraź sobie. Nie było ich, zanim zdążysz spytać - jego oczy pozostały błyszczące, wiedźminka mogła wyczuć pewne zainteresowanie Berga tym tematem. Nieprzesadnie duże jednakże. - Odkupię. Chociaż to źle zabrzmi ze względu na to czym są, to najlepiej byłoby, abyś przyniosła je na nasze wieczorne spotkanie, na które obecnie jesteśmy umówieni - uśmiechnął się. - Możemy spotkać się z tego względu tutaj, zjeść jednak wolałbym w "Magnolii", gdzie zaspokajają moje kubki smakowe znacznie lepiej niż w stołówce kompanii.
Arina skinęła głową przystając na propozycję maga, a potem dodała:
- To nie tajemnica, że hrabia Krasnolicy wynajął mnie do rozwikłania tajemnicy śmierci Augusta Von Zelle. Czy możesz mi powiedzieć co dokładnie słyszałeś o tym specyfiku?
- Nie za dużo - wziął jeszcze jeden dystyngowany łyk. - Nazywają to… Oplątaczem czy jakoś tak - wyraźnie nie był pewien. - Wykonanie jest trudne i kosztowne, wymaga między innymi ingrediencji, które będę od ciebie kupował. Wystarczy mała dawka zaaplikowana w ciało. Ofiara jest całkowicie świadoma, ale jego mięśnie są całkowicie sparaliżowane. Podobnie do jednego zaklęcia, które znam.
- Ale oboje wiemy, że przy zabójstwach nie wykorzystano magii - młoda wiedźminka uśmiechnęła się do maga. - Po za tym na ciele Zellego znalazłam ślady wkłucia. Dlatego zastosowanie środka paraliżującego jest bardzo prawdopodobne. Gdzie znajdę tego alchemika?
- Wydaje mi się, że ostatnio rezyduje w budynku gildii kupców. Skoro już zajęliśmy się twoimi sprawami, czy będziesz zainteresowana odnalezieniem mojej zguby? Zapłacę, ma się rozumieć - powiedział Berg, zmieniając temat.
- Słyszałam już o problemach na rzece. - Dziewczyna skinęła głową. - Chętnie podejmę się tego zadania, a ile zapłacisz?
- Mam szczerą nadzieję, że mój problem nie wiąże się z tymi na rzece - mag uśmiechnął się. - Zapłacę sto denarów, o ile przywieziesz moją przesyłkę. Lub dziesiątą część tego, gdy dowiesz się co się z nią stało.
- Dobrze. - Arina skinęła głową. - Zgadzam się. O której mam się tu pojawić na kolację?
- Siódmy popołudniowy dzwon będzie w porządku? - zapytał. - Wtedy też będziesz chciała omówić moją sprawę, jak rozumiem.
- Tak, myślę że tak będzie dobrze.
Wstał i wyciągnął do niej dłoń, wcześniej odkładając kielich na stolik.
- Doskonale. Bardzo się cieszę, że mogłem cię poznać, Arino.
Dziewczyna odwzajemniła uśmiech:
- Ciesze się, że jesteś zupełnie inny od ostatniego maga, którego miałam okazję poznać.
- Ah, złe doświadczenia - uścisnął jej dłoń, po męsku, ale przytrzymał w tym uścisku dłużej. - Można je wymienić na te dobre. Widzimy się wieczorem - spojrzał w jej oczy, bez wydawało się problemów wytrzymując wzrok kocich tęczówek.
- Do zobaczenia. - Dziewczyna wysunęła dłoń z jego uścisku i skinąwszy głową na pożegnanie wyszła z pomieszczenia.
Po opuszczeniu siedziby Burej Chorągwi udała się prosto do karczmy w której zatrzymali się z Markiem. Miała mieszane uczucia po wizycie u maga. Nie była pewna jak jej towarzysz przyjemnie fakt, że zgodziła się na kolację z czarodziejem. Doskonale zdawała sobie sprawę jakie uczucia Alez żywi wobec ludzi tego rodzaju, w końcu jednak zbierali pieniądze na wyprawę i każde ich źródło było nie do pogardzenia, a mag mimo skromnego lokalu w którym mieszkał na pewno nie należał do biedaków.
 
Eleanor jest offline