Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-07-2015, 13:29   #10
echidna
 
echidna's Avatar
 
Reputacja: 1 echidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemu
Dialogi ukute wspólnie z abishai

April umiała i nawet lubiła się ubrać. Tyle tylko, że jej dotychczasowe życie nie obfitowało w okazje do paradowania w seksownych kieckach i szpilkach. Jako policjant nosiła mundur, będąc detektywem przedkładała męski styl: spodnie i koszule nad damskie fatałaszki. Powrót na stare śmieci niewiele zmienił w tej materii. T-shirt i dżinsy bardziej pasowały do machania łopatą w ogrodzie, czy miotłą w sklepiku. Poza tym pani Blackburn od dawna nie miała się dla kogo stroić.

Oczywiście kobiety wmawiają całemu światu,że stroją się dla samych siebie, by dobrze się czuć. I może nawet jest to prawda. Nic bowiem tak nie poprawia humoru, jak męskie spojrzenia omiatające odpowiednio podkreślone walory kobiecego ciała i zazdrość o owo zainteresowanie malująca się na twarzach innych kobiet. April nie miała jednak mężczyzny, w którym chciałaby podsycać pożądanie, nie miała też potrzeby walczyć z innymi kobietami o rozpalone spojrzenia potencjalnych adoratorów.

W garderobie w jej sypialni kurzyło się kilka kreacji, które nadawałyby się na wieczornego drinka z przyjaciółką. Daleko im było do ostatniego krzyku mody, prawdę powiedziawszy dla części z nich lata świetności przypadały na okres, kiedy Ava na chleb mówiła: "bep", a na muchy: "tapty". Były jednak dość klasyczne, więc nie było powodu, by się ich pozbywać. Tym bardziej, że - jak powiedział niedawno Edward Ross - figury April zazdrościć mogła nie jedna nastolatka, więc mimo upływu lat, sukienki dalej leżały jak ulał.

W końcu pani Blackburn wybrała kreację na ten wieczór. Klasycznie czarną sukienkę, z niezbyt wyzywającym dekoltem, za to z zalotnie przeźroczystą górą. Właściwie jedyną jej ozdobne stanowiły złote aplikacje i wykończenia. Do tego delikatny makijaż, niedbale upięte włosy odsłaniające kształtną szyję i kark i żadnej biżuterii.


Hannah miała z pewnością zupełnie inną, bardziej wyuzdaną wizję jej kreacji, nie mniej jednak wydawała się miło zaskoczona wyglądem przyjaciółki. Ava również piała z zachwytu zarówno śledząc przygotowania matki, jak i widząc ich imponujący efekt. Raz nawet w chwili zapomnienia nazwała ją “niezłą laską”. Nawet Aida była zadowolona. Nie okazywała tego za bardzo, nie komplementowała córki ograniczając się do zdawkowego “Ładnie”, nie mniej jednak April widziała w jej oczach te dziwne iskierki. Ostatni raz gościły one w oczach matki w dniu jej ślubu, a wcześniej - w wieczór balu maturalnego.


Cougar Bar… skojarzenie z pewnym serialem o “Mieście Kocic” nie było aż tak odległe. Z pozoru był to tylko jeden z wielu pubów, z tą jedną różnicą, że tutaj powietrze nie było gęste od papierosowego dymu, przetrawionego alkoholu i testosteronu. Tutaj setki kobiecych perfum mieszało się ze sobą tworząc niekiedy trudną do zniesienia kombinację. Tutaj, zamiast dziesiątek rodzajów piwa z całego świata można było zamówić drinka w dowolnym kolorze tęczy. Tutaj rządziły kobiety, kocice. Za najbardziej drapieżną i dziką z nich z pewnością uchodzić mogła właścicielka tego przybytku, Sarah Fallbridge. Knajpa prosperowała już w czasach, kiedy April piła swoje pierwsze piwo po kryjomu. Jak widać interes się kręcił, a tłum gości wskazywał na to, że nie prędko miało się to zmienić.

April pamiętała panią Fallbridge jako rycząca czterdziestkę, elegancką i zadbaną, świadomą swojej seksualności i bezlitośnie z owej świadomości korzystającą. Czas obszedł się z nią łaskawie. Oczywiście, pajęczyna zmarszczek zdobiła jej twarz i dekolt, a jednak nic nie wskazywało na to, by Sarah pragnęła za wszelką cenę spowolnić upływ czasu i zatuszować jego skutki. Nie było takiej potrzeby. Zestarzała się wyjątkowo ładnie, zdecydowanie ładniej niż Aida.


Pierwszy drink już zdążył zaszumieć w głowie April, gdy do baru zawitali Matt Constantine i Harry Coppers. W pierwszej chwili kobieta sądziła, że oni również przyszli tutaj na “podryw”, jednak tajemnicze mapy pod pachą dyrektora muzeum rozwiały wszelkie wątpliwości. Nim jednak pani Blackburn zdążyła się nad tym zastanowić, poczuła kuksańca od przyjaciółki i machinalnie powiodła wzrokiem we wskazanym kierunku.

- Mrrrau. -skomentowała Hannah zbliżającego się do nich mężczyznę, chłopaka właściwie,
- No ja cię proszę, Hannah! - prychnęła April. - Toż to dziecko jeszcze. Do boysbandu, na idola rozchichotanych nastolatek by się nadawał, a nie do łóżka dojrzałej kobiety.
- Ale właśnie po takie młode mięsko przyszłyśmy.- odparła cicho Hannah i wskazała na dwójkę mężczyzn rozmawiających ze sobą przy stole i mapach.-A nie dla wapniaków, takich jak tamci dwaj. Chyba, że… Matt wpadł ci w oko? Słyszałam, że widziano go jak wysiadał z twojego samochodu.
- No ciekawe, co by Patrick powiedział, gdyby wiedział, że przyszłaś tu “po młode mięsko”. - zaśmiała się April zbywając pytanie o podwózkę Matta.
- Po mięsko dla ciebie…- mruknęła Hannah cicho i upijając swego drinka z parasolką, spojrzała na młodzika, który zbliżał się powoli oceniając jakie wrażenie wywarł na obu paniach. - April przyszłaś się tu rozerwać. Nie każę ci od razu zdejmować majtek i wskakiwać mu do łóżka, ale spójrz na niego: jest młody, przystojny i pełen wigoru… Może i dzieciak, ale pełnoletni. Co ci szkodzi, najwyżej napijesz się paru drinków na jego koszt i posłuchasz paru komplementów na temat urody. To w końcu tylko zabawa.
- Czułabym się jak na randce z chłopakiem Avy, albo jeszcze lepiej, z własnym synem - zaśmiała się April. - Ale skoro jesteś taka żądna świeżego mięska, to się nie krępuj. To będzie nasza mała, słodka tajemnica - dodała zadziornie mrugając do przyjaciółki.
- Bo rzeczywiście pójdę…- wystawiła język Hannah i upiła nieco drinka, zerknęła na zbliżającego się młodzika dodając.-Ja bym mojej córce nie pozwoliła na takiego chłopaka. Niemniej… jeśli nie on, to kto? Przyszłyśmy właśnie dla takich studencików.
- Po pierwsze, Emily miała by z pewnością w głębokim poważaniu twoje pozwolenia, lub ich brak. Wspomnisz moje słowa, gdy pewnego dnia przyprowadzi do domu jakiegoś wytatuowanego, wykolczykowanego dziwoląga. Po drugie, to ty tu przyszłaś dla takich studencików. Ja przyszłam, żebyś nie zrobiła niczego głupiego. No ale idź, nie krępuj się, Patrick się nie dowie. No chyba, że tchórzysz - twarz April rozjaśnił szelmowski uśmiech. Była ciekawa, czy uda jej się sprowokować przyjaciółkę.
- Rozmawiacie o czymś ciekawym?- wtrącił nagle ów młodzik z uśmiechem młodego jelenia próbującego podbić harem pod nieobecność starego samca. Dumny i przesadnie pewny swoich walorów… wierzący, że żadna mu się nie oprze. Hannah zachichotała wesoło i z błyskiem w oku odparła.- O tobie… nie jesteśmy pewne, czy starczyłbyś na więcej niż raz. Bo widzisz… my lubimy… wyzwanie.
To mówiąc poufale objęła April w pasie i nachyliła się do niej cmokając swymi wargami ucho przyjaciółki, dodając przy tym szeptem.-Patrz i ucz się.

Chwilowa pieszczota języka na skórze płatku usznego April, była niewątpliwie… prowokacją skierowaną ku młodzieńcowi. Ten na chwilę stracił maskę pewnego siebie luzaka i szczęka mu opadła… dosłownie. Co prawda tylko o centymetr otwierając lekko jego usta. Ale zbaraniał na widok takiej poufałości dwóch kobiet.
- Jesteś pewien, że starczyłbyś dla nas dwóch?- zapytała prowokacyjnie Hannah lubieżnie oblizując usta.-Jesteśmy bardzo wymagające, prawda moja droga?.

W odpowiedzi April uśmiechnęła się jedynie. Przy bardzo dużej dozie dobrej woli można by nawet uznać ten uśmiech za zalotny. Jednak młodzieniec zszokowany tym co zobaczył, przede wszystkim starał się odzyskać swój obojętny wyraz twarzy i nadal zgrywać luzaka. Toteż taki detal mu umknął.
- Oczywiście. Jestem otwarty na nowe doświadczenia, co więc pijecie moje drogie?- wypowiedział te słowa na tyle luzacko, na ile zdołał, a Hannah nadal tuląc do siebie April, mruknęła. - Mam ochotę na coś szalonego… ale nie tutaj.
Wstała i sięgnęła do torebki, po czym wyjąwszy szminkę i napisała coś na barowej podstawce do piwa. Podeszła do młodzieńca i wsunęła mu ją do kieszeni.- Przynieś nam coś wystrzałowego pod ten adres, dobrze? Za godzinę się tam zjawimy i kto wie… może będziesz mógł liczyć na hojny napiwek.
- A co miałbym robić przez tę godzinę, moglibyśmy ją spędzić razem tutaj.- zaproponował młodzian.
- Ależ mój drogi.. jesteśmy mężatkami.- Hannah uniosła dłoń z obrączką i dodała z łobuzerskim tonem.-Mężowie co prawda na delegacji, ale nie zepsujemy sobie reputacji wychodząc w towarzystwie takiego przystojniaka, jak ty.

Pani Blackburn nie miała nic do dodania. Za to z zainteresowaniem obserwowała twarz nieznajomego ciekawa jego reakcji. I widziała uśmiech, szeroki … coraz szerszy. Widziała te błyszczące spojrzenie. Widziała żądzę przygody w jego oczach. Już niemal oczami wyobraźni widział się wśród kumpli, jak to opowiada, jak zaliczył dwie napalone mężatki, na raz.
- Macie rację.- rzekł z uśmiechem i odszedł, by po jakimś czasie dyskretnie wyjąć ów krążek i odczytać adres.
- I tak się wkręca napalonych frajerów.- Hannah podsumowała ten widok ze śmiechem i dodała poważniej -April, ja rozumiem, że przeszłaś tragedię i masz żałobę, ale… Ava też dorasta i w końcu wyfrunie z rodzinnego gniazda. Nie musisz od razu szukać sobie kandydata na męża, ale randki… to chyba niezły pomysł? Choćby dla zabicia czasu. Lepsze to niż samotne uprawianie ogródka.
- Zapomniałaś o rozwiązywaniu krzyżówek - kobieta wyszczerzyła równe białe zęby w uśmiechu. - Przeraża mnie wizja randkowania. Kiedy ostatni raz to robiłam, byłam o połowę młodsza. Swoją drogą, coś ty mu za adres podała?
- Posłałam go na molo jachtowe, pogapi się na łódki, pofantazjuje o nas obu. Ciekawe jak długo będzie cierpliwe czekał? - odparła z ironicznym uśmiechem Hannah. I spojrzała na rząd szklanych butelek po drugiej stronie baru. - A nie przeraża cię wizja bycia samą i… picia do lustra. Tak jak teraz? Popatrz na nas, jesteśmy jeszcze dość młode, całkiem gorące i czeka nas… starość. Ja mam przynajmniej męża, do którego się mogę przytulić, a ty? Chyba, że…
Spojrzała na April. - Czemu tak zbyłaś temat Matta? Czyżby jednak coś… zaiskrzyło między wami?
- Daleka jestem od samotnego picia do lustra. To raz. Dwa, żal mi kobiet, które uważają, że posiadanie faceta u boku jest sensem ich istnienia i warunkiem koniecznym bycia szczęśliwą i spełnioną. Trzy, lepsza dobra samotność niż kiepski związek. - April chciała coś jeszcze dodać, ale się powstrzymała. Sączenie jadu nikomu by się nie przysłużyło. - Przestań smęcić o tym jaka jestem biedna i samotna, bo odbierasz mi ochotę na jakiekolwiek romanse.
- Dobra… koniec smęcenia.- zaśmiała się Hannah i zamówiła kolejną kolejkę.

Wieczór mijał powoli, muzyka sączyła się z głośników, alkohol buzował w ich żyłach, a one były w coraz lepszym nastroju. Jeszcze kilkakrotnie zaczepiały ich jakieś studenciaki, ale za każdym razem Hannah wymyślała sposób, jak ich spławić tak, by nie czuli się spławieni. Ba! By odchodzili z poczuciem zwycięstwa. Aż dziw skąd ona brała te pomysły.


Gdy zamawiały kolejnego drinka, przysiadł się do nich jeszcze jeden adorator. Hannah chyba skończyły się pomysły, a może była już wystarczająco pijana, bowiem nie spławiła go po kilku zdaniach, lecz wydawała się zafascynowana rozmową. April postanowiła skorzystać z okazji i wymknąć się na dłuższą chwilę pod pozorem skorzystania z toalety. Zamiast jednak skierować swe kroki tam, gdzie nawet król chadzał piechotą, kobieta powędrowała kilka stolików dalej, do Matta i Harry’ego.

- No co tam, panowie. Jak idzie bałamucenie niewinnych studentek? - zagadnęła na przywitanie.

Matt i Harry, zajęci mapami i rozmową, nie zauważyli jak podchodzi. Były to mapy Wiscasset i okolic z zaznaczonymi czerwonymi punktami. Głos April wyrwał ich z cichej konwersacji. Zupełnie jakby była nauczycielką, która przyłapała ich na pogaduszkach podczas lekcji.
Matt uśmiechnął się wesoło - Kiepsko, kiepsko… jakoś unikają naszego stolika. Nie wiemy, czemu. - A Harry starał się szybko schować mapę.
- Co tam chowasz, szeryfie Coppers, przed zatroskaną obywatelką? - zaśmiała się. - Tajne plany wojskowe?
- Ależ skąd, to są zwykłe mapy. - stwierdził szybko Harry i zaśmiał się nerwowo. - Bawiliśmy się w gdybanie. -
- W okolicy od lat było wiele… ciekawych zdarzeń. - wyjaśnił Matt i odsunął dla April krzesło.- Szukamy korelacji między nimi. Taka zabawa.

Pani Blackburn zerknęła kontrolnie w stronę pozostawionej przy barze przyjaciółki, a widząc, że ta w najlepsze kontynuuje pogaduszki z przystojnym młodzieńcem, skorzystała z zaproszenia i przysiadła się.

- Niezłe sobie miejsce na te zabawy znaleźliście, nie ma co. - skomentowała zadziornie rozglądając się po barze pełnym radosnych rozmów. - I co, znaleźliście jakieś korelacje?
- Kręgi… Czasem układają się w kręgi.- wyjaśnił Harry ostrożnie nachylając się ku stolikowi jak by przekazywał tajemnicę wybrańcom.- Zbrodnie w okolicy są popełniane w nieregularnych cyklach i miejsca wtedy układają się w kręgi.-
- To bardziej takie spostrzeżenie, bo pomiędzy kolejnymi cyklami może upłynąć nawet dziesięć lat… więc to nie jest robota jednego człowieka. Zresztą…- zaśmiał się Matt wzruszając ramionami. - Niedźwiedzie bywają groźne w tej okolicy i pumy też…
- I polują na ludzi cyklicznie.- stwierdził sceptycznym tonem Harry.
- Przesadza… Prawda jest taka, że bierzemy pod uwagę wypadki… jeśli są dziwne. I napaści zwierząt, więc… jest to trochę naciągana teoria.- Matt próbował nieco złagodzić wydźwięk słów Harry’ego.
- Kto by pomyślał. Taka mała, zapadła mieścina na krańcu świata, a takie ciekawe rzeczy się tu dzieją - zakpiła kobieta. - No i jak panowie detektywowie przewidują? Gdzie i kiedy nastąpi następny atak? - ironia w jej głosie była namacalna, a jednak pod płaszczykiem kpiny kryła się prawdziwa ciekawość.
- No nie… - stwierdził Harry starając się ukryć frustrację, a Matt dodał z uśmiechem .- To taka zabawa bardziej, niż przewidywania. Pamiętasz sprawę Dusiciela, którą rozwiązał szeryf.. z czasów liceum?
Pamiętała. To było, gdy miała 13 lat. Dzieci pilnowane przez rodziców po szkole, atmosfera strachu. A potem ulga na twarzy matki, gdy już go złapano, mordercę, miejscowego fryzjera.
- Pamiętam - przyznała. - I co to ma do rzeczy?
- Jego sześć morderstw… uzupełnia krąg.- stwierdził Matt krótko.- Pozostałe to dwa wypadki i jeden atak pumy. Przypadek?
- Gdy jeden człowiek popełnia sześć zbrodni, trudno mówić o przypadku. - zakpiła April. - Pytanie, co leży w centrum tych kręgów.
- Kamienne kręgi… zawsze.- stwierdził Harry nie zaskoczony jej sceptycyzmem, a Matt wzruszył ramionami.- Mówiłem, że to takie gdybanie… zabawa w połącz kropki.
- Albo ta twoja sekta, to coś więcej niż zaciąganie panienek do łóżka - zaśmiała się puszczając do niego oko.
- Sekta?- zdziwił się Harry, a Matt nie tłumacząc mu rzekł ze śmiechem.- Wiesz… muszę przynajmniej zachować pozory, że nie chodzi o łóżko. W końcu trzeba dbać o PR.
- A propo dbania o PR, to ja się chyba zmyję. Nie chciałabym wam popsuć łowów swoją osobą - zaśmiała się. - Owocnych łowów, panowie - mówiąc to odwróciła się na pięcie z zamiarem powrotu do przyjaciółki i jej młodocianego adoratora.
Zanim zdążyła się całkiem oddalić, usłyszała za sobą skrzypienie krzesła. Matt położył dłoń na jej ramieniu zatrzymując ją na chwilę.- Byłbym… bardzo wdzięczny, gdybyś… nie rozpowiadała co robimy tu z Harrym, ok? Wiem, że to nic takiego szokującego, ale… Zachowasz dyskrecję?
- Popadasz w paranoję, Matt - odparła, bardziej z troską niż kpiną. - Uważaj, bo może się to dla ciebie źle skończyć. Ale niech ci będzie, będę milczeć jak grób. - uwagę, że nikogo tak naprawdę nie zainteresuje ich ganianie po chaszczach, zachowała dla siebie.
- Nie martw się… Tu bardziej chodzi o tą całą elitarność. Wiesz… tajemnicę, którą znasz tylko ty i niewiele osób.- uśmiechnął się Matt i zerknął na Harry’ego.-Poza tym, to trochę wstydliwa sprawa. To wszak nie jest odpowiednia zabawa dla dorosłych mężczyzn.-
Uśmiechnął się pytając.-Zostaniesz tu na tyle długo, bym postawił ci piwo, czy ulatniacie się już stąd razem z Hannah?
- Zobaczymy - odparła enigmatycznie. - Wszystko zależy od tego, jak długo będziesz romansował z szeryfem. A tak w ogóle, to jeśli już to drinka.
- Pewnie jeszcze chwilkę posiedzimy.- uśmiechnął się Matt zerkając na chmurnego Harry’ego.- A potem z chęcią ci postawię drinka. Nawet dwa, jeśli będziesz miała ochotę. W końcu poratowałaś mnie dziś rano. Powinienem się jakoś zrewanżować.

W odpowiedzi April uśmiechnęła się jedynie i wróciła do przyjaciółki. Absztyfikant Hannah jak widać wystarczająco mocno podłechtał jej ego, bowiem ulotnił się. Potwierdzeniem tego przypuszczenia był szeroki uśmiech na pełnych ustach pani Richmonde i radosny błysk w jej oku.

Dalsza część wieczoru minęła im na śmiechu i plotkach, a wreszcie śpiewie i tańcu. Jednym słowem, na zabawie. Pamiętając jednak swój poranek, April przystopowała w pewnym momencie i przerzuciła się na drinki bezalkoholowe. Ostatnią porcją alkoholu, jaką wypiłam była ta zasponsorowana przez Matta Constantine’a. Hannah nie omieszkała później skomentować tego poczęstunku upatrując w nim co najmniej oznak zainteresowania ze strony dyrektora muzeum.


Wchodząc do domu April czuła na sobie spojrzenie czujnych, miodowych oczu. Pora była już późno, a właściwie bardzo wczesna, bowiem północ minęła dawno temu. Tylko jeden domownik mógł nie spać o tej porze.Trudno powiedzieć, czy nie spał już, czy jeszcze.


Gdy stawiała kolejne kroki leniwy kocur lawirował przy jej kostkach. Najwyraźniej domagał się śniadania, a może kolacji, najpewniej jednego i drugiego na raz. Miauczał przy tym tak żałośnie, że można by pomyśleć, iż umiera z głodu. Można by, gdyby nie fałdka tłuszczu dyndająca mu między łapami.

Pani Blackburn zignorowała wygłodzonego zwierza i boso pomaszerowała na piętro. Zatrzymała się na chwilę obok łazienki, jednak tym razem łóżko wygrało z prysznicem. Mijając pokój córki stawiała ostrożnie kroki, by nie nadepnąć śpiącej pod drzwiami Rity. Aida stanowczo zabroniła Avie spania z psem. Nikt jednak nie mógł zabronić suce czatowania pod drzwiami swej pani.

Wreszcie osiągnęła cel podróży: wygodne, mięciutkie łóżko. Z ulgą zdjęła przesiąknięte aromatem zabawy ubranie i wślizgnęła się pod kołdrę. Zasypiając rozmyślała o odkryciach Matta i Harry’ego. Tajemnicze kamienne kręgi, których pochodzenia i przeznaczenia badacze nigdy nie wyjaśnili. Może i ona powinna się nimi zainteresować? Co prawda zbrodnie układające się w pierścienie mogły być tylko czystym przypadkiem. Ale przecież April coraz mniej wierzyła w czyste przypadki. A może nie chciała w nie wierzyć? Może wyimaginowanymi koincydencjami chciała karmić swoją duszę detektywa zamkniętą w klatce sielankowej mieściny na krańcu świata? Może to żądza zemsty kazała jej w każdym zdarzeniu widzieć trop, którego od miesięcy bezskutecznie szukała? Może. A może nie. Czas pokaże.
 
__________________
W każdej kobiecie drzemie wiedźma, trzeba ją tylko w sobie odkryć.

Ostatnio edytowane przez echidna : 04-11-2016 o 21:59.
echidna jest offline