Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-07-2015, 15:16   #6
Proxy
 
Reputacja: 1 Proxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputację
W pralni stała ze wszystkimi, bo wisiała Gerdowi przysługę. Nie pierwszą, nie ostatnią i nie tylko Gerdowi. Wisiała coś prawie wszystkim, z którymi utrzymywała kontakt. Zyskać dług było bardzo prosto a spłacanie przychodziło mozolnie i nierzadko powodowało kolejny dług gdzie indziej. Gerd kazał, to przylazła. Nie zadawała zbędnych pytań, nie robiła scen - krótka piłka.

Nie mogła się skupić, ani też ustać spokojnie, czy prosto. Nieświadomie delikatnie się kołysała na nogach a zmęczone oczy nerwowo przeskakiwały z jednej osoby na drugą siłując się z oczopląsem. Szmaty, w które była ubrana stawały się niewygodne, stawy bolały a mięśnie trzeba było rozciągać i rozgrzewać. Skóra swędziała. Każdy szmerek stawał się głośny jak mowa. Można było oszaleć. Dlatego słyszała może co piąte słowo: Fixer wziął parę masek, by się im pochwalić, że coś się zje*ało, że Szamanka o coś zawodzi i że Lulu został zaje*any. Lalka nigdy nie była na zebraniach takiego typu. Nie chciała tam być. W delegacji za Gerda nie miała wyboru a jedyne, co mogła zrobić to przekazać mu informacje.


Gerd zaśmiał się widząc Lalkę w pustej futrynie swojej dziupli. "Więc kropnąć mnie nie chcieli" pomyślał uśmiechając się do samego siebie.

- Co tam ten złamas chciał ode mnie? - zapytał nie przerywając elektrycznej roboty, w której siedział.

- Lulu szaje*ali - przeburkneła niewyraźnie.

- Co?

- Szaje*ali Lulu - powtórzyła tak samo niewyraźnie, lecz głośniej.

Jej wada wymowy i lekko infantylny akcent kiepsko współgrały ze zrozumieniem, szczególnie gdy zamiast mówić do człowieka, burczała coś pod nosem nie otwierając prawie ust.

- Żadna, kur*a, nowość - przebąknął. - Coś jeszcze, czy tylko takimi gównami dupę mi zawracają?

- Komitet? - wzruszyła ramionami. - Samanka szuka jakisz ochotników. Fixer tesz, do naprawy - wycisnęła siląc się na niemrużenie oczami od znacznie innej wilgotności.

- Dobra, Lala, w dupie ich mam. Mają cały sektor łysych pał, kogoś sobie znajdą do przerzucania gówna. Ja tu biznes prowadzę nie zajmuje się jakimś h*jstwem. Nie mam na nich czasu i chęci. A dla ciebie to nie koniec atrakcji na dziś. Jeszcze sobie pozapie*alasz w parę miejsc, bo na to też nie mam ochoty.

Filigranowa dziewczyna odepchnęła się od futryny i przyczłapała bliżej. Obskurne pomieszczenie zawalone szmatami, poprzerabianymi na krzesła i stoły skrzyniami, znalazło jakieś miejsce, by mogła przysiąść. Jej kości spoczęły lecz w bezruchu na złość zaczęły niemiło sztywnieć.

- Mam iszć do Larsa?

- Ta. Zanim z chłopakami przeoram mu odbyt to ciebie pośle. Mniej to będzie mnie kosztować.

- Duszo? - skróciła opowiastki konkretnym pytaniem przechodzącym do sedna.

- Wystarczająco dużo, byś nie dała rady ani tego wciągnąć ani się tym podetrzeć. Z resztą, ilekolwiek wywali na ladę, masz mu powiedzieć, że za mało. Łapiesz?

- A mi cosz dasz?

- H*ja mogę dać, pasi? - Warknął Gerd. - Zapier*alaj do niego póki grzecznie proszę.

Dziewczyna poprawiając bark podniosła się i wyszła bez dodatkowych komentarzy. Na facjacie Gerda zagościł szeroki uśmiech. Prawda była taka, że miał trochę wolnego towaru. Bez większego problemu mógł dziewczynie ulżyć, jednak ze swojej perspektywy widział więcej, niż płotki nisko brodzące w gównie. Lalka będąc na "musie" wydębi od niego towar swoimi sposobami. Gość zostanie bankrutem i jeszcze będzie się do siebie uśmiechał. Sprawa też potrzebowała trochę czasu, powrót Lalki za pół dnia, lub dzień nie był też niczym problematycznym.


Gadało się, że razem z nią na Gehennie jest i cała rodzina. Z początku niby zwykła patola ale kiedy władze dobrały się do dupy tatuśkowi to wyrwali go razem z niemałymi korzeniami. Braciszkowie wyfrunęli razem z nim. Skubańce sprawnie się kryli. Mieli konkretne zaplecze i wyszkolenie by nie dać się dorwać wymysłom Ludovica. Kto by pomyślał, że właśnie tatko dał ciała? Gdy skur*iele się skumali w ciupie, następnego dnia stary już zawisnął we własnej celi.
Co z młodą? Dla niej nie zrobiono nic. Utopia takich ludzi się pozbywała, a nie pomagała. Była przyuczona i nie wybuchła tak jak braciszkowie, więc wystarczyła obserwacja. Wyczekali aż będzie dogodna sytuacja i dołączyła do rodzinnego gniazdka. Oczywiście wszystko zgodnie z prawem. Mając taką historyjkę to o matkę już nikt się nie pytał.

Gdy przyleciała na miejsce od razu wzięto ją w obroty - los każdego nie potrafiącego naznaczyć swojego terenu. Cwane osoby ssały od niej wszystko, co się dało, a najcwańsze przeciągnęły do siebie. Pompowały prochy w takich ilościach i tak długo, aż ich brak w krwioobiegu był odbierany jako sytuację nienormalną i nie do zniesienia. U swoich dostęp do nich był bezproblemowy, co powodowało nieopłacalność wyrwania się z takiego układu. Tak doświadczone tarantule łowiły swoje zdobycze.

Ofiary oczywiście nie żyły na krzywy ryj. Ciężko pracowały na swoje przełożone a ich cel zawsze był jeden i taki sam. Miało zarabiać jak najwięcej i kosztować jak najmniej, bo gdzie kasa to więcej zachcianek możliwych do zrealizowania. Lalka ze względu na swoje cechy w większości tańczyła, a gdy już od dragów nie mogła utrzymać się na nogach, pieprzyła się z zainteresowanymi, bo do tego stać nie było trzeba. Poza wydzielonymi na takie atrakcje godzinami latała z miejsca na miejsce załatwiając i wyręczając wszystko i wszystkich.

Oculus ze swoimi anomaliami nawet nie zaburzył tego układu, oczywiście poza problemem przetrwania największego bagna na początku. Siedziała w gnieździe zbyt dochodowego biznesu. Sprawa komplikowała się przy incydencie odcięcia Z0198. Pech chciał, że wykonując jedno z n-tych wrzuconych jej zadań, została tam uwięziona. Sama, na obcym terenie, z pustymi łapami i niczym przy dupie poza przesyłką dla Gerda.

W Z0198 była inna bajka. Już nie miała nad sobą molocha, który dba o swoje interesy. Musiała sama wszystko sobie zorganizować a już nic nie było za darmo. Jeden zrobił coś, za co drudzy musieli mu nastukać. Jeszcze inny wymyślił sobie, że cena uległa zmianie i chce więcej. Kolejnego należało unikać za wszelką cenę. Tak zaczął się rozrastać system naczyń połączonych a długi tylko puchły. Przejście z jednego punktu do drugiego stawało się utrudnione. Droga już nie była prosta, a aby dojść do celu trzeba było kluczyć, by nie nadziać się na większe gówno.
Kieszenie od jakiegoś czasu świeciły pustkami a potrzeby były nie zmienne. Lalka będąc pod musem pojawiała się przy kimś, kto był skory "podzielić" się swoimi zimowymi zapasami. W zamian oczywiście miał co do niej dowolność. W końcu nie robiła nic innego a spłacała siebie sobą. Było ciężko, ale jeszcze dawało się wyżyć.

Lalka swoje sposoby miała. Na wszystko.


Zastukała delikatnie w stalowe drzwi do celi. Wyczekana chwila nie przyniosła efektów, więc ponowiła nieco mocniej. Również nie otrzymała odpowiedzi a zaryglowany judasz w niczym nie pomagał. Jeśli spał powinien się od tego obudzić. W tym sektorze głęboki sen nie był wskazany. Dochodząc do tej okolicy nie miała za dużego wyboru. Chwyciła za drzwi i zaczęła się z nimi szarpać.

Lars był impulsywnym gościem. Nie trzeba było podawać powodu dwa razy, by się wkur*ił. Na widok nieproszonej persony na swoim kwadracie ryknął w złości i doskoczył do siedzącej na jego łóżku dziewczyny. Chwycił ją za szmaty i przyparł do ściany ściskając jej szyję wystarczająco mocno, by miała problem z oddychaniem.

- Nhego nhe ruhaham... Nhe chaham stah na koryhahu... - wycharczała z wysiłkiem chcąc potwierdzić swoją niewinność lekko uniesionymi rękoma.

- Nie było mnie to sobie pomyslałaś, że zaczekasz przy moim sprzęcie. No pewnie, zaje*isty pomysł. Rozj*ie cię jak coś zniknęło.

Lars wstrząsnął przypartą dziewczyną i rzucił ją na bok. Ta poleciwszy na skraj łóżka zsunęła się z niego lądując na zimnej podłodze. Krztusząc się łapała zaległy tlen gdy facet przeszukiwał swoje klamoty. Wszystko było na miejscu, cenniejsze rzeczy wyglądały na nietknięte.

- Czego? - warknął zamykając temat wstępnego powitania.

- Chłopcy mówią, że cosz masz - wydusiła z podreperowanym przełykiem podnosząc się z podłogi.

- I co jeszcze? Że ze mnie wróżka zębuszka też powiedzieli? W łeb się je*nij. Spieprzaj, nic dla ciebie nie mam. Koniec tematu.

- Poszebuję tego towaru.

- Powiedziałem KONIEC TEMATU - wycedził agresywnie doskakując po raz kolejny na wprost dziewczyny.

W tym momencie i ona zbliżyła się do niego. Jedną ręką wcisnęła jego dłoń w swoje spodnie, a drugą objęła jego głowę. Była za niska by sięgnąć od razu jego ust. Musiałaby w tedy albo podskoczyć, albo uwiesić mu się na szyi bo ten nie chciał się pochylić. Skończyło się, że napięta jak struna stanęła na palcach.

- Na prawdę poszebuję tego towaru - powtórzyła znacznie delikatniej nabierając powietrza pod wpływem sytuacji.

Złość Larsa zmieszała się z łatwą okazją. Wcisnął dłoń głębiej na co Lalka wyraźnie zadrżała. Ważył jeszcze swoją decyzję przyglądając się jej reakcjom na każdy swój ruch.

- A gra wstępna, to co? - przebąknął niby kręcąc nosem.

- Jusz po - odpowiedziała ciągnąc w dół jego głowę do swoich ust.

Po intensywnym pocałunku trwającym niektótką chwilę, Lalka pofrunęła rzucona na łóżko. Tym razem trafiła w nie bez większych problemów. Lars zerwał z niej ubranie a następnie z siebie. Zabawa zaczęła się i nikt nie zawracał sobie głowy delikatnościami. Zapowiadało się bardzo ciekawie a po rozgrzewce facet postanowił rozkręcić się jeszcze bardziej. Zeszedł z partnerki dając jej krótką chwilę na odetchnięcie. Sięgnął do swoich skotłowanych szmat wyciągając pigułki. Luksus foliowych woreczków na każdą krechę skończył się razem z opuszczeniem panteriańskiej utopii. Kapsułki odzyskiwane z powszechnych przeciwpotowych gówien spełniały swoje zadanie i miały swoich zwolenników jak i przeciwników. Nie myśląc za wiele wcisnął sobie jedną z nich między zęby i wrócił rozsiadając się w poprzek łóżka. Nie musiała upłynąć nawet sekunda, by sroka zwęszyła swoją okazję. Skoczyła mu na kolana i w kolejnym intensywnym pocałunku chwyciła prochy starając się wyrwać je z jego ust. Pech chciał, że nie zostały oddane po dobroci, co spowodowało, że kapsułka rozerwała się wysypując proszek na gościa. Ten wkur*ił się niemiłosiernie i ryknął w złości po raz kolejny. Miał się wydrzeć na dziewczynę, lecz ta bardzo sprawnie spacyfikowała go następnym pocałunkiem i celnym usadzeniem się na jego kolanach. Językiem odebrała pozostałą część kapsułki, a odchylając jego głowę dłonią wplecioną we włosy, zaczęła zlizywać proszek z jego twarzy, klatki piersiowej i szyi. Nerwy wymieszane z przyjemnością ponownie nabuzowały gościa gdy w miejscu ostatniej porcji zlizanej z jego szyi Lalka, nie przebierając w środkach, ugryzła go niemal do krwi. Chwycił ją za włosy i podobnie boleśnie chwycił za szyję.

- Zaje*ie cię, dziwko! - wycisnął wściekle i mściwie.

Nie odezwała się ani nie ruszała, jedynie wpatrywała prosto w jego oczy. Wpatrywała się wzrokiem, który mówił "a teraz możesz mi zrobić wszystko na co masz ochotę". Dla niej zabawa dopiero się zaczynała. Wyszarpała to, czego potrzebowała. Powrót świata do normalności był zbawienną kwestią czasu.
 
Proxy jest offline