Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-04-2007, 18:15   #6
homeosapiens
 


Poziom Ostrzeżenia: (0%)
Elf i barczysty wojownik minęli się, każdy chciał pójść w swoją stronę. Wszyscy byli by w ten sposób zadowoleni. Każdy z nich chcąc jednak opuścić plac zobaczył, że jest to niemożliwe. Z każdej strony był on otoczony.

Valles i Falcon szli powoli w stronę złodzieja. Mylili się jednak bardzo sądząc, że ten manewr im coś przyniesie. Młody złoczyńca widział twarz gladiatora i po szybkim ucięciu sakiewki możnej damy zatopił się w tłumie. Nikt z was mimo, że obydwaj pobiegliście za nim już go nie zobaczył. Dama nic nie zauważyła. Dalej flirtowała z jakimś przystojnym sierżantem. Zabawiał ja jakimiś historyjkami. Zauważył jednak, że już czas i wyszedł na środek placu. Był on świetnie przystosowany do przemawiania do tłumów-miał doskonałą akustykę.

-Niniejszym ogłaszam, że wszyscy obecni tutaj zostajecie wcieleni do imperialnej armii. Dostaniecie porządny żołt i ekwipunek. Musimy bronić naszych granic z pustkowiami chaosu, ponieważ ostatnio zaginęły wszystkie nasze graniczne patrole, a Kolegium Niebios twierdzi, że nadchodzi nawałnica. Nie trudno się domyślić co może stać za tą nawałnicą. Imię Achraon mówi wam coś? Pojawia się ono w jednej z wróżb... Nic więcej jednak nie wiadomo. Przykro mi, żę musimy zmienić wasze plany, ale to rozkaz samego Imperatora.

Po tym zaczęliście myśleć, że cała ta akcja ze szlachcicami była podstawiona, że Imperium jest bezwzględne, ale nic nikomu to nie pomogło. Przepis o rekrutacji nagłej w czasie nie przewidywanego zagrożenia zmuszał magów do służby w wojsku. Zostaliście przydzieleni do jednego oddziału. Spaliście w jednym pokoju. Nikt z was tego nie chciał. Tak jakoś wyszło. Niektórzy burzyli się na elfa w oddziale, ale kiedy dowiedzieli się, że jest licencjonowanym czarodziejem nie mogli nic na to poradzić. Za każdy atak na Khela mogliby zapłacić śmiercią.

Zbieraliście się do spania. Jutro rano czekało was pobieranie ekwipunku. Nikt jednak nie spodziewał sie niczego nadzwyczajnego patrząc na to, co mają starsi żołnierze.

Pierwszy pułk brygady sto pierwszej. Waszym dowódca był John Kravecki, zwany "Johnym", a zastępował go krasnolud niejaki Tarus... Jedyne co na razie o nich wiedzieliście to tyle, że ciągle grają w karty na pieniądze. Johny zdaje się był Tarusowi winny już żołd za następne dwa tygodnie.

Jedyne co mogło kogoś z was pocieszyć, to zasada, że co zabijesz to twoje. Czyli zabitego wroga można było rozebrać i spalić, a jego ekwipunek zabrać. Oficjalnie potępiano tę zasadę, ale w jednostkach wojskowych wciąż funkcjonowała.