Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-08-2015, 15:48   #7
Hazard
 
Hazard's Avatar
 
Reputacja: 1 Hazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputację
Jako ostatni próg gospody przekroczył brodaty mężczyzna, którego twarz zasłaniał kaptur. Zdjął go czym prędzej ujawniając tym samym swoje oblicze, które nie cechowało się niczym szczególnym. Ot, zwykły mężczyzna w średnim wieku, postrzępionymi kasztanowymi włosami, krzaczastymi brwiami i błękitnymi jak niebo oczami. Przeciętna, nie wyróżniająca się niczym postura w żaden sposób nie odchodziła od obrazu zwykłego mieszkańca Ostermarku.

Przemoczone i stare ubranie zdawało się nie przeszkadzać ani krępować mężczyznę, który powitał gości karczmy lekkim acz sympatycznym uśmiechem. Zdawać by się mogło, że na jego twarz została nałożona maska wesołości i poczciwości, która leży na nim tak dobrze, że ciężko wyobrazić go sobie bez niej.

- Elias Koehler, do usług – przemówił szelmowskim głosem i skłonił się delikatnie. – Nie szukamy kłopotów, a jedynie schronienia przed deszczem, łoża i ciepłej strawy.

Jego słowa były tylko po części prawdą. Jeżeli chodziło o tą konkretną karczmę, to rzeczywiście szukali tylko tego, jednak mówiąc w nieco szerszym kontekście tej wypowiedzi, można by mu zarzucić wierutne kłamstwo. Żaden z nich nie przybył w te strony odpoczywać czy się najeść. Do Mordheim przybywa się na szaber i oni nie stanowili wyjątku od tej reguły. W końcu niezależnie od tego czy pragnęli zdobyć tu tajniki zakazanej wiedzy, relikty przeszłości, magiczne artefakty czy też najzwyczajniej złoto i kosztowności, to w ogólnym rozrachunku wciąż będą zwykłymi grabieżcami. A Elias nie wydawał się tym faktem szczególnie przejęty.

On nigdy się niczym nie przejmował. Jego plany na przyszłość nigdy nie wybiegały dalej niż dwa dni w przód, a i to stanowiło nie lada fenomen. A zaplanowanie i odbycie podróży do Mordheim było wyzwaniem jego życia. Dawna praca Koehlera nie wymagała od niego aż tyle wysiłku. Przez wiele lat służył jako osobisty pomocnik pewnego oprawcy z Bechafen, a jego obowiązki choć momentami zróżnicowane, nie były nader skomplikowana i ograniczała się do wykonywania poleceń przełożonego.

A cóż takiego skłoniło go do porzucenia dawnego życia i przybycia pod bramy przeklętego miasta? Kaprys. Prawdopodobnie nawet on sam nie rozumiał tego do końca. Czy była to chęć wyrwania się ze stagnacji, okazja szybkiego i łatwego zarobku, możliwość wyładowania swych sadystycznych instynktów na kimś innym niż bezbronnych więźniach? Elias był zbyt leniwy na tego typu rozważania. Teraz chciał się tylko najeść.
 
Hazard jest offline