AKT I
Jak większość chłopskich osiedli w południowym Taldorze, ludność
Heldren głównie zajmuje się sobą. Z dala od polityki Oppary i będąc stale czujnymi na agresję Qadiry, dni mijają jak zwykle - czyli spokojnie. Jest to małe, senne, niezbyt ważne miasteczko ze sporą społecznością farmerów, pasterzy i drwali. Znaczna większość budynków jest wykonana z drewna, jednak służąca za zbrojownię wieża stojąca na pobliskim wzgórzu jest z kamienia. W okolicy jest sporo farm i pastwisk stanowiących wizytówkę tej małej osady.
Ten dzień w środku lata, dokładnie 2 Arodusa 4713AR zapowiadał się dla Shalii również całkiem zwyczajnie, choć ludzie skarżą się, że jest nienaturalnie zimno jak na tą porę roku. Tak jak inni mieszkańcy Heldren wyszła o poranku na plac główny, na którym stał posąg pięknej kobiety nazywanej przez mieszkańców "Pani", kiedy to od południa nadchodził potężny człowiek w sile wieku o długich blond włosach splecionych w ulfeńskie warkocze oraz z długą brodą. Twarz miał zakrwawioną. Podpierał się na dość solidnym kiju. Ubrany był jedynie w granatową koszulę, lniane spodnie i skórzane buty. W drugiej ręce trzymał długi miecz. Widząc, że przykuł uwagę mieszkańców - padł na ziemię bez przytomności. Łowczyni przypomniała sobie wtedy przepowiednię, jaką obdarzyła mieszkańców Stara Matka Teodora: "Nadejdzie mróz - zwiastun mrocznych czasów, a wszystko się zacznie, kiedy mężczyna przyjdzie do osady."
Następnego dnia ludzie rozmawiali tylko o tym, co się może wydarzyć i jakie to rzeczy mogą zakłócić ich spokojne życie. Lękliwie spoglądali na południe, w stronę ponoć zaśnieżonego lasu. Mężczyzna, który zawitał do osady, był teraz leczony u tutejszej zielarki o imieniu Tessarea Willowbark. Ma poważne odmrożenia. Mówi się, że był jednym z ochroniarzy Lady Argentei Malassene i że jest jedynym, który przeżył atak na karawanę przeprowadzony przez bandytów i dziwne stworzenia na krawędzi Lasu Granicznego. Niektórzy boją się, że to sprawka magii i boją się, że maczali w tym palce agenci Qadiranu.
Shalia akurat była teraz na placu, kiedy słyszała, że Stary Dansby rozmawia z Ionnią Teppen, tutejszą radną. Ten starszy człowiek był rolnikiem i miał swoją farmę najbliżej Lasu Granicznego. Ze łzami w oczach żalił się, że połowa jego plonów umarła, a druga połowa oraz zapasy ze spichlerza zostały skradzione.