Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-08-2015, 11:42   #9
Fyrskar
 
Fyrskar's Avatar
 
Reputacja: 1 Fyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputację

Godziny zmieniły się w dni, dni w tygodnie. Zamordowany Günter Zahn zdążył przejść do historii, a jego miejsce zajęli kolejni żądni władzy padlinożercy. Tak więc, życie w Księstwach granicznych toczyło się zwykłym dla siebie tempem. Wraz ze śmiercią władcy, w całym Wallefangen, jak było długie i szerokie, zjawili się szaleńcy i religijni fanatycy, zapowiadając, że nadchodzi koniec świata. Tak się oczywiście nie stało, bogowie i ziemia po równo w dupie mieli granice cywilizacji, to jest dawne Kirchheimbolanden z przyległościami. Krótko sprawę ująwszy, świat nie zginął i nie spłonął. Przynajmniej nie cały. Ale i tak było wesoło.

Verfolgunghügel, a więc “wzgórza pościgu”. Za kilkanaście lat, gdy zasuszeni, porwani skądś przez watażków, kartografowie, będą znaczyć tą okolicę na mapie tym mianem, nikt pamiętał nie będzie, że to on, Thurin syn Thurina, nadał tym gęsto porośniętym lasem wyżynom tę nazwę. Koleje losu plotły się w zadziwiające wzory. Jeszcze wcale niedawno ich życie było całkiem wręcz inne, teraz zaś powrócili na szlak, ruszyli w nieprzebytą, pełną mroku dzicz. Tak jak wcześniej… awanturnik obrócił się w siodle i opierając się o łęk przyjrzał się swoim kompanom. Tyle przygód przeżyli z Felixem i Roranem, tylu przeciwnościom wydali nierówną walkę. I tylu przyjaciół utacili. Thurin ze smutkiem skonstantował, że nie usłyszą nigdy już śmiechu Ivana i dumnego głosu Mathiasa, nie ustosunkują się do mądrej rady Moritza lub Jochena. Nie opróżni już bukłaka wraz z Hakrim i nie porozmawia z Erillanem. I nigdy już pewnie nie spotkają Wolfganga, dzielnego i szlachetnego landsknechta. Gdzieś po drodze zgubili też butnego Thubedorfa, zaradnego i krzepkiego Wulfa, chciwego i upartego Rumpela.

W zamian zyskali nowych kompanów, trapera Volkera, najemnika Reinera, maga Morlanala. A także Zygfryda, Czarnego Gwardzistę. Nawet teraz Thurin pewnym nie był, co o nich myśleć. Czy zastąpią im tych, któży ich opuścili? Zapewne nie, bo tych runiarz będzie miał w sercu aż po swój ostatni haust powietrza. Ale szanował ich, bo byli gotowi porzucić wiele i ruszyć u ich boku w mroki Skradzionych Ziem.

Wracając jednak do świata i jego domniemanego końca. Nie było go w dniu śmierci Zahna, ani nawet tydzień, dwa później. Rzeczy biegły, jeśli można to tak ująć, swym przyrodzonym porządkiem. Trwały wojny, mnożyły zarazy, szerzył się głód. Bliźni zabijał i okradał bliźniego, pożądał jego żony i generalnie był mu wilkiem. Fundowano nieludziom co rusz pogrom, a guślarzom gorejący stos. Szkielety w uciesznych podskokach pląsały po cmentarzyszkach, wyczyniały swe ucieszne Danse Macabre. Demony zaś w sposób widomy wkraczały, z kopytami, rogami i całym zestawem, w sprawy powszednie i krążyły między ludźmi, rycząc niby lwy z dalekiego Południa, szukając, kogo by tu pożreć.

A grupka awanturników zapuszczała się coraz głębiej w niebrzebytą dzicz Skradzionych Ziem.

- Zârâz, kucu uparty! - burknął na wierzchowca, opierając się brzuchem na łęku. - Mógłbyś łaskawie nie znaczyć przebywanej przez nas drogi?

W odpowiedzi, kuc wyrzucił spod ogona jabłko nawozu. Thurin westchnął i oklapł w siodle, wziąwszy wcześniej łyk z bukłaka. Cóż za wredne zwierzę, że ziemia je nosi.

- Gdy już obejrzysz z dala okolicę - rzucił do Morlanala. - Skierujmy się, jak mówi Volker, w kierunku jeziora. Można będzie nałowić trochę ryb na popas. - klepnął płaską dłonią juki, gdzie kryły się haczyki z żyłkami. Przygotował się na wyprawę na banitów, która nigdy się nie odbyła. - I zostawmy te… figury w spokoju. To twór Chaosu, nic nam po nim. - burknął.
 

Ostatnio edytowane przez Fyrskar : 24-08-2015 o 20:24.
Fyrskar jest offline