Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-08-2015, 11:54   #3
Spaiker
 
Spaiker's Avatar
 
Reputacja: 1 Spaiker jest godny podziwuSpaiker jest godny podziwuSpaiker jest godny podziwuSpaiker jest godny podziwuSpaiker jest godny podziwuSpaiker jest godny podziwuSpaiker jest godny podziwuSpaiker jest godny podziwuSpaiker jest godny podziwuSpaiker jest godny podziwuSpaiker jest godny podziwu
Gladiatorka zmarszczyła jedynie brwi, puszczając płazem ten objaw chamstwa. Trancy wspominał coś, że potrafi się naprzykrzać, więc może to nie była jego wina, może nie chciał z nią rozmawiać? Dziwne, niziołcze zwyczaje przy kuflu.

- Da. Chto rabota?- Borys zapytał nadstawiając ucha na, którym teraz spoczywał wąs. Drugi koniec wąsa był właśnie zakręcany przez Kislevite by wkrótce w podobie do swojego bliźniaczego końca trafić na ucho tresera. Do tej pory wieczór mijał kislevicie przyjemnie i nie śpieszyło mu się do niebezpiecznych zadań, ale potrzebował złota więc wsłuchał się w słowa Wieśmina.

Rubus mimo że zajęty rozmową z treserem co jakiś czas ukradkiem spoglądał na Irmhildi za każdym razem musiał się starać by nie parsknąć śmiechem bo ona tym razem dosiadła się do niziołka i uznała że ten ma ochotę wysłuchać jej zdania. Cierpiętnicza mina Siegfreda jasno wskazywała że ten jeszcze nie pogodził się z losem. Guślarz miał tylko nadzieje że początkujący akrobata nie spróbuje jej spławić tekstem w stylu "Czego się pieklisz, przecież i tak nie dali by ci walczyć z tym cyklopem bo skoro facet nie dał rady to tym bardziej baba." Rubus znał ją na tyle długo by wiedzieć taki argument skończy się co najmniej krasnoludzką wiązanką i roztrzaskanymi kuflami i to pod warunkiem że miała by dobry dzień. Lepiej a przede wszystkim szybciej jest pozwolić jej się wygadać. Pamiętał jak to było gdy spotkali się pierwszy raz Ona uratowała go przed niezadowolonym klientem on okładami zaleczył jej opuchlizny po walce i tak coś co było wymianą "usług" przerodziło się w dłuższą znajomość. Nauczony do samotności chłopak przez kilka dni próbował spławić gladiatorkę ale albo dziewczyna nie chciała albo nie potrafiła zrozumieć prostych aluzji w stylu
- No to każdy w swoją drogę...
Przez parę dni bał się że wpadł jej w oko. Nie to żeby wolał facetów ale Irmhild robiła się ładna dopiero po kolejnym piwie, urocza dopiero gdy spałą i to pod warunkiem że akurat nie miała obitej gęby po starciu na arenie. Niemniej była dobrym kompanem w podróży. Wytrwała, zaradna i przede wszstkim odstraszała zbirów niczym ognisko wilki.
Rubus w końcu oderwał wzrok od niziołka który wyraźnie poweselał gdy Wieśmin “uratował go od wojowniczki”
- Pewnie. Dość w jednym miejscu siedzieliśmy. A jak jeszcze zapłacą… - tu uśmiechną się promiennie. - Co ty na to Irmhild?
- Pewnie! Nasze drugie imię to przygoda! - Przesiadła się do towarzysza i ramieniem objęła jego wychudłą szyję.*
“Ja i moja niewyparzona gęba”
- Wiesz ale muszę dożyć tej przygody żywy. - Zażartował niemal wyrywając się z uścisku po czym stukną się z nią kuflem i wypił. - Siadaj co tak będziesz stać. - powiedział po fakcie. Odprężył się nieco wyciągną swój zakrzywiony nóż, drewnianą łyżkę i zaczął rzezać motyw roślinny na rączce.*
- Dlaczego skrobiesz w swojej łyżce? - Zaciekawiła się, przybliżając do psutego obiektu. Szybko jednak przypomniała sobie o pytaniu Wieśmina, którego teraz ona ignorowała, jak niedawno niziołek ją. Wyprostowała się i oparła ręce o blat - O jakiej sprawie mowa i za ile?
- O to to - wskazał rękojeścią łyżki na Wieśmina. - Potem odezwał się do kobiety tonem rodzica tłumaczącego coś dziecku kolejny raz. - Taki nawyk. Ozdabiam potem sprzedam albo dam komuś jako prezent. - Potem znów odezwał się od łowcy potworów - Zgłosiliśmy się teraz dobrze było by się dowiedzieć na co.

- Od samego początku byłem tego ciekaw tylko wy jak zwykle rozględziliście się jak stare przekupki - stwierdził Lisek teatralne przekraczając oczyma - Tak więc co to za robota, gdzie, jak i ile można na tym zarobić. Tylko konkretnie, bez matactw. Wszelkie próby oszustwa spotkają się z konsekwencjami - oświadczył wyciągając sztylet, którego ostrzem zaczął wyciągać brud spod paznokci patrząc na Wieśmina znacząco.

Irmhild popatrzyła z niedowierzaniem na niziołka. Odgrażał się facetowi, który sprowadzał cyklopy na cyrkową arenę? Doprawdy, był on chamem, prostakiem, albo oboma jednocześnie. A to podobno ona jest babą ze wsi. Trochę miała nadzieję, że Wieśmin wstanie i da mu w mordę, wtedy sama tego nie będzie musiała zrobić, a i trzeba ku temu było znaleźć jakiś konkretniejszy powód.
- Patrz no na tego - wyszeptała do Rubusa - Prosi się, żeby mu przywalić. Zaczynam nie lubić jego parszywej gęby.

***

- No, widzę że już z was niezła kompania - powiedział łowca, podejmując rozmowę po przepłukaniu ust - sprawa jest dość prosta. Pewien kupiec przyszedł do mnie bym przegonił jakieś dziadostwo z okolicznego traktu, a że jest to trakt którym niedługo ruszy cyrk nam też było by to na rękę. A jako ja żem już stary, to i młodych do takiej roboty często zaganiam.
Dostaniecie trzydzieści procent tego co obiecał kupiec, no i to co pan Morgan postanowi wam wypłacić za zabezpieczenie drogi dla cyrku.


Wieśmin zmierzył wzrokiem kompanie, pewnym było że targować się nie miał zamiaru. A spojrzenie w stronę Liska który widocznie miał się już odezwać, upewniło wszystkich w tym fakcie. - Jest to zachodni trakt z miasta, przejdziecie jakieś siedem staje i wejdziecie w las po północnej stronie. Tam spotkałem na zwiadzie kilka goblinów. Co wy na to, lubicie zielonych? Ja nie.
 
__________________
It's only after we've lost everything that we're free to do anything.
On a long enough time line, the survival rate for everyone drops to zero.

Ostatnio edytowane przez Spaiker : 14-08-2015 o 12:05.
Spaiker jest offline