Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-08-2015, 20:01   #8
Asuryan
 
Reputacja: 1 Asuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputację
-Jenny, Anubis, Anthrilien-
Do Ishi’val-u dotarli przed południem.

Złote miasto lśniło na horyzoncie już z oddali. Dając świadomość wędrowcom o swej obecności.
Usytuowane było na wzniesieniu zwanym “mglistym”. Co więcej nazwa nie była mylna. Wzgórze w nocy otaczało się mgłą... nie wiedzieć skąd pochodzącą.
Samo ułożenie topograficzne również było nietypowe. wzgórze miało kształt długiego z rosnącą wysokością ku jego mniejszej podstawie, tak że jedyna na szczyt prowadziła od samej podstawy przez całe miasto.
Na samym szczycie złota kopuła pałacu lordów.
- Nasz cel - stwierdził Susanoo przyglądając się zbliżającemu się miastu.
- Warto by zostawić pojazd gdzieś z dala od oczu tutejszych. - stwierdził zamaskowany. - Nie chcieli byśmy być kojarzeni z jego pierwotnymi właścicielami.
Wóz został porzucony. Wielkie bramy stały przed nimi, a Jenny zaczęła zdawać się wyraźnie zdenerwowana.
- Miasto, nareszcie! Koniec przestrzeni! Miasto! - zaczęła targać Susanoo dość mocno. - Hahahaha!
Dopiero teraz można było zobaczyć jak bardzo tak naprawdę podróż odbiła się na dziewczynie. Puściła rogacza i pobiegła przytulić mury. Ten tylko mógł patrzeć na bardzo nietypowe zachowanie swojej towarzyszki ze zmartwieniem.
Nie tylko on zresztą, choć Anubis lekko uśmiechnął się na widok nietypowo zachowującej się dziewczyny. Widząc tak beztroskie i dziecinne zachowanie poczuł się przez chwile jakby miał tysiące, a nie kilka dziesiątek lat…
Pociągnął parę razy nosem wwąchując się w zapachy za murami.
Poczuł woń gorącego piasku, potu, miejskich ulic, świeżość wody, zapach sierści i czegoś jeszcze… jakby krwi?
Wywąchał także coś jeszcze…
- Nie wiem jak wy… - zaczął podchodząc do rozanielonej Jenny - Ale ja bym spróbował tutejszych specjałów kuchni! Pierwszy raz widzę takie miasto, to nie to co osady w puszczy.
Uśmiechnął się zastanawiając się czego można spodziewać się po złotym mieście.
- Pamiętajcie by po zmroku być już w domach lub karczemnej izbie. - Rzekła na odchodne Aje zabierajac ze sobą zamaskowanego - To niezłomna zasada tego miasta. Nie chcieli byście podpaśc Lordom. - Odeszła.
- Lordom? - zastanowił się Anubis, wydawało mu się, że pomyślał o ciężkiej czarnej trumnie. Spojrzał pytająco na Anthriliena.
-Wampiry- wyjaśnił eldar odrywając wzrok od albinoski, nie komentując jednak jej zachowania- Istoty nocy, władcy tego miasta, właściciele kostura, który trzymasz i nasi oponenci. Lepiej nie zwracać zbytnio ich uwagi.
Jenny odwróciła się nagle.
- Wampiry? Wampiry… cholera no tak! - zaklęła pod nosem Jenny. Przecież o tym wiedziała. Nie dość że podczas morderstwa powiedziano jej o tym to widziała władcę kraju wiatru kiedy pomagała nindży. Odsunęła się jak poparzona od murów.
- Znikąd bezpieczeństwa… To rozumiem Anthrilien, że już tu byłeś tak?
-Owszem, obecnie nawet tu zamieszkuję- odparł- W dzień nie ma się czym przejmować, co innego noc.
Jenny ściągnęła usta.
- To prowadź, skoro wiesz gdzie iść… Podejrzewam, że nie zmieścilibyśmy u ciebie. Najbliższa karczma? - Dziewczyna spojrzała na Susanoo, chłopaka i Anubisa.
- Kłopotliwe… bardzo chciałbym zobaczyć tutejsze nocne niebo. - powiedział szakalogłowy wpatrując się w szczyt murów okalających złote miasto. - No cóż, pośpieszmy się więc, chciałbym rozejrzeć się nim te całe lordy doczekają się swojej pory.
- Chyba powinno być Lordowie - poprawiła psowatego Anubisa Jenny. - Tak mi się wydaje.
- Hę? - wciągnął powietrze przez zęby jakby sie poparzył - Szczerze mówiąc myślałem, że wiecej w Tobie humoru, dziewczyno. Celowy… zabieg… stylistyczny. - powoli wyrzucał z siebie słowa każde podkreślając dodatkowo wymachując palcem. - Mam taki nawyk, lubię umniejszać sobie przeciwników, łatwiej się wtedy z nimi mierzyć.
- Hm. Wybacz, przez to, że masz pysk nie umiem jeszcze odczytywać twojej mimiki. Mimo wszystko tam skąd pochodzę są tylko ludzie. Cała ta sprawa z nieludźmi to dla mnie nowość… Nooo ale… - Jenny zdała sobie sprawę jak zabrzmiało to co powiedziała. - Jak wejdziemy do jakiegoś zamkniętego pomieszczenia odzyskam humor i elokwencje. Nie lubię otwartych przestrzeni… - przyznała się ponownie garbiąc się pod ciężarem nieba i pustyni.- Bardzo nie lubię.
Uśmiechnął się okazując pełnię swojego uzębienia. Z lekko rozwartej paszczy wydał ciszy dźwięk podobny do chichotu.
- Przeprosiny przyjęte, choc nie potrzebne panienko Jenny. - Mrugnął kilka razy jednym okiem w kierunku dziewczyny. - Umówmy się, że jak będę żartował lub nie mówił czegoś serio to będę tak robił. - Zatrzymał półotwartą paszczę znów się zastanawiając. - W takim razie wcześniej powinienem do Ciebie pomrugać, teraz również. No proszę, wyznaczamy mosty komunikacji między ludźmi i nieludźmi.
Chwilę stał i wpatrywał się w Jenny dziwnym wzrokiem po czym zrobił minę jakby coś sobie przypomniał i mrugnął kilka razy jednym okiem.
Jenny bardzo chciała nie zrobić dziwnej miny. Nie było to jednak możliwe. Szalejąca powieka psiego człowieka kompletnie rozwalała. Rozdziawiła buzię próbując pojąć żart Anubisa.
- Hahahaaa… Anthrilien? Gdzie ta karczma? - Jenny rzuciła do prowadzącego ich spiczastouchego, który milczał do tej pory.
-Jeszcze kawałek- odparł
Budynek karczmy nie wyróżniał się niczym z pośród okolicznych domów, poza szyldem z kuflem piwa.

Wystrój wnętrza był całkiem inny niż w unii.
Po pierwsze lada znajdowała się na wysepce pośrodku pomeiszczenia. Po drugie pomieszczenie było przestronniejsze wewnątrz przez wzgląd na zagłębienia w których znajdowały się miejsca siedzące. Nie było typowych miejsc przy ladzie, tylko preznaczone miejsca w “dołkach”. Ostatnią różnicą było wysposarzenie czyli... małe kozetki lub duże poduszki, w duzej liczbie i małe okrągłe stoliczki z shishami .
Po pomieszczeniu krzątały się tutejsze kelnerki przyjmując zamówienia.

Osoby wewnątrz:




Po wejściu Anthrilen uchylił głowę osobie, którą rozpoznał, poczym skierowal swe kroki do najbliższego wolnego zagłębienia.

Z kolei Jenny wypatrzyła w śród tłumu znajomy strój i zwiarzaka.

Przed wejściem do karczmy Anthrilen zwrócił uwagę że w mieście jest jeszcze jedna karczma zwana “Dzień i noc”, która wieczorami jest również urzędowana przez wampiry. Jedyne miejsce w którym można się z nimi spotkać nie obawiajac się niebezpieczeństwa. Do tej karczmy raczej nie zaglądali.
-W tym budynku będziecie mieszkać - Zaczął eldar gdy już wszyscy usiedli - sam mieszkam niedaleko.
- Z chęcią zobaczę. Ja mam miejscówkę w Punkcie Obserwacyjnym. Skoro już tu byłeś to oprowadzisz nas? - z jakiegoś powodu Jenny nie odpuszczała pytań Antrilienowi. Złowiła wzorkiem znajomą twarz, ale nie drążyła czemu znajduje się tutaj. Chłopak nie wywarł na niej specjalnego wrażenia wcześniej. Był, ale zdawał się nieco chłodno nastawiony.
Anubis nie popatrzył nawet w kierunku drzwi karczmy, jego spojrzenie zawiesiło się na górującej nieco nad okolicznymi budynkami wieży budynku, który z pewnością był kościołem. Poczuł dziwną fascynajcę tamtym miejsem, posiłek będzie musiał poczekać, choć zapachy zza otwartych drzwi zachęcały.
Pochylił się i dotknął dłonią swojego dobrze widocznego cienia. Zamarł w tej pozycji na kilka sekund po czym wycedził coś między zębami, brzmiało jak groźba, jego cień nagle wyraźnie się zmniejszył.
- Anthrilienie, choćmy do Ciebie, chciałbym porozmawiać. - powiedział zaciskając pazurzastą dłoń na podłużnym zawiniatku.
Eldar skinął tylko głową
-Chodźmy więc do mojej skromnej siedziby, później pokażę wam najważniejsze miejsca.
Dziewczyna postanowiła zabrać się z nieludźmi. Trudno wtyka nos w nie swoje sprawy, ale spiczastouchy powiedział “wam”, więc uznała, że do niej też mówiono. Machnęła ręką na Lucia i Susanoo aby poszli z nią.
Po niecałym kwadransie marszu dotarli do drzwi znajdujących się u wylotu zacienionego zaułka. Wnętrze faktycznie było skromne i raczej dość ciasne. Poza siennikiem, balą na wodę był tam jeszcze niewielki kuferek na rzeczy osobiste.
Anubis chętnie wszedł do pomieszczenia, nie bez problemu mieszcząc się w wejściu. Rozglądnął się po pokoju z delikatnym uśmiechem po czym wycofał się i zamknął za nimi drzwi.
Bez słowa podszedł do zamkniętego kuferka, ułożył na nim o rozwiną zawiniątko ukazując kostur w całej okazałości.
- Gdy ruszałem z północnej puszczy sam jeszcze dokładnie nie wiedziałem czego muszę szukać. Znalazłem jednak osobę… Ciebie… która coś wie na temat tego przedmiotu…
-Kostur Mortensa, dopóki nie powróciłeś myślałem że został w posiadaniu Gubernatora- skomentował eldar, wypowiadając z niesmakiem oba imiona- Wszyscy myśleliśmy że to jeden z pięciu kluczy. Chodź miałem swoje podejrzenia, wszyscy daliśmy się zwieść jak dzieci. Kluczem nie jest kostur Mortensa.. Tylko jego nieśmiertelność.
- Yyy… o - spostrzegła inteligentnie Jenny. Była sama w środku. Widząc jak niewiele miejsca ma do życia ten dość wysoki nieczłowiek postanowiła jednak nie pchać swojej grupki do wnętrza. Nagle ją oświeciło.
- Zaraz… Gubernatora? Takiego rudego z dziwnymi fioletowymi oczami?! - zakrzyknęła reagując zbyt żywiołowo. Samo jego wspomnienie było jednak nieprzyjemne.
-Tak, właśnie on - odparł eldar ze stoickim spokojem - nie tylko tutaj namieszał jak widzę.
- Namieszał? Zabili chłopca ze swoim bratem! Nie wiem nawet dlaczego. I jeszcze to wcielanie… szczęściem nie musiałam mieć z nim więcej do czynienia - odparła zła dziewczyna.
-Zaczeli walczyć między sobą, nie wiem czy których z nich, lub z ich armii..-zawahał się jakby szukając słowa w obcym języku- opętanych jeszcze żyje.
- I dobrze im tak! Skoro doszło to już do rozmiarów armii… - Jenny zbladła. - Nie… nieważne. O co chodzi z kluczami? A nie zaraz… już pamiętam. Słyszałam, że jakiś jest pod bramą gromu pilnowany przez jakąś potężną bestię. Nie pamiętam jak ją nazwali. Tam z resztą będę iść jak uporam się z tym co powiedziała mi Evie tutaj.
-Zdaje się, że ta wizja była prawidłowa. Według niej przyjdzie nam spędzić nieco czasu w swoim towarzyswie. Mi również zależy na zebraniu kluczy.
- Fioletowe oczy… aby w paski? - zapytał Lucil
- Tak - powiedzia ponownie zaniepokojona dziewczyna.
- Nie. Spokojnie. Nie znam ich, ale widziałem kogoś takiego w Zanzibarze i zdaje się jakieś ptaszysko. Mają związek?
- Możliwe, raptem kilka dni z nimi spędziłam więc nie wiem. Ledwo żeśmy się też poznali - Jenny zamilkła na chwilę i spojrzała na dwójkę nieludzie.
- Powiedzcie a poznaliście może kogoś takiego jak Erven Sharsth? Albo Soren Castell? Z nimi tez podróżowałam zanim… zanim mnie porwał robot myląc z kimś innym - Jenny odchrząknęła wspominając ten wyjątkowo idiotyczny incydent.
- Erven..? Tak, przybył zaraz po Gubernatorze. Sorena Castella nie znam, przynajmniej nie osobiście- odparł eldar- znasz bardzo niebezpieczne osoby.
- Nic na to nie poradzę. Wraz z nimi przybyłam do tego świata. Z początku nie było wiadomo jacy są. W zasadzie chyba wszyscy poza tym przerośniętym strzelającym światłem człowiekiem okazali się… źli - widać było, że takie określenie nie pasuje Jenny. Kulturowo nikt nie było do końca zły. Nie w jej świecie.
- Nasze ścieżki przeznaczenia wciąż mogą się przepleść z ich. Musisz być gotowa, gdybyś pewnego dnia musiała walczyć z tymi ludźmi.
- Z chęcią skopie im tyłek - Jenny uniosła pięść do góry. - No ale wracając do tu i teraz i raczej niedalekiej przyszłości. Evie powiedziała mi, że tutaj dowiem się czym jest peluneum i będę musiała dokonać jakiegoś wyboru.
- Nie jestem w stanie pomóc w kwestii tego materiału. Ale może będę mógł rzucić nieco światła na sprawę wyboru.
- O, znaczy coś wiesz? Bo szczerze mówiąc pierwszy raz poszłam gdzieś nie mając pojęcia co tam zastanę… Em w sumie to tutaj było podobnie. Ale to był przypadek.
-Nie wiem- odparł krótko- ale możemy wspólnie spróbować się dowiedzieć jaka decyzja na Ciebie czeka. Jestem prorokiem i chodź w tym świecie moje zdolności są ograniczone, może będę w stanie odkryć chodź część Twojej przyszłości.
- Ło. To… brzmi dość poważnie. Znaczy dziwnie się z tym czuje ale jasne jeśli to nie problem to z chęcią przyjmę twoją pomoc. Będziesz chciał coś w zamian?
-Wpierw zobaczymy czy się uda, ale załóżmy, że najwyżej kiedyś w zamian upomnę się o jakąś przysługę.
Jenny kiwnęła glową w odpowiedzi. Temat był jej obcy, choć się oswoiła nieco z dziwnościami świata.
-Podejdź i daj rękę, to zajmie tylko chwilę, rozluźnij się i otwórz umysł- rzekł prorok wyciągając dłoń. Jenny mogła zauważyć, że całe jej wnętrze jest pokryte bliznami po oparzeniu.
Jeszcze zanim złapała za rękę, Jenny poczuła inną, bardzo potężną świadomość na skraju jej umysłu. Nie była w stanie powiedzieć jak to możliwe ale czuła że to Anthrilien. Ten wolną dłonią otworzył sakwę, z której wyleciały runy z dziwnego kościanego materiału, podobnego do jego kostura. Mimo, że otoczenie wciąż było widoczne dla dziewczyny stało się jakby zamazane i nieistotne. Po chwili zobaczyła jak prorok porusza dłonią, jakby wybierając pojedyńcze nici, które jak chwilę później zobaczyła, faktycznie nimi były. Eldar wybrał jedną z setek a może tysięcy i ułożył ją tak by była dobrze widoczna dla dziewczyny.
-Do tego momentu się udało-głos Anthriliena znów rozbrzmiał zarówno w umyśle i uszach dziewczyny- to Twoja nić, wszystko co spotkało Cię do tej pory- znów sięgnął w gęstwinę świecących pasm i wydobył z niej kilkanaście kolejnych- to Twoja przyszłość. Wszystkie te nici pokazują możliwe wydarzenia, których doświadczysz. Część z nich może być pozytywna, część nie. W niektórych zaś umierasz-wyjaśnił obojętnym tonem- Poszukajmy tej w której czekają cię owe wybory w najbliższym czasie-dodał przeglądając każdą z nici.
Wyborów na niciach było wiele, ale znając Evie odpowiedź nie mogła być prosta. Wybór, który przepowiadała musiał być czymś niejednoznacznym, czymś co z pozoru wyborem mogło się nie zdawać. Eldar poszukiwał czegoś co łączyło nici i choć nie mógł zobaczyć całości wyłapał pojedyncze fragmenty, na których wizja się nie skończyła.
Nim moc poszła o krok dalej zdołali usłyszeć fragment. Słowa wypowiedziane przez Susanoo, w nieokreślonym czasie i przestrzeni.
~ Wizja ~
“(...) nadal masz zamiar z tego korzystać?” - głos jakby modulował wizja zmieniała się w czasie jej obrazowania, ale wciąż pozostawała w “czasie”
“(...)wiedząc jaką ceną powstało...”
Jedyny ślad tego co miało nadejść.
Ale tu wizja się nie zakończyła. Nadeszły wyraźniejsze obrazy, silniejsze, bliższe w czasie.
***
Odwrócona piramida na pustyni.
- W nogi! - zakrzyknął przewodnik. - Musimy stąd uciekać, nie zdołamy ich zabić!
- Co to!!! - zakrzyknął Anubis.
- Mahesvara!
***
Chłopak w czapce spoglądał na otaczającą go grupę. (osoby w aktualnym party włącznei z npc)
- W zamian za pomoc. Pomogę wam w tej walce.
- Pika pika!
- Ja i moi chowańcy.
***
- Jak mogliśmy do tego dopuścić... - rzekł Susano pełen gniewu i smutku, chwytajac za broń
Nikt nie odpowiedział. Każdy z mężów spoglądał w jedną stronę z wyrazami wrogości i gotowością do siania zniszczenia.
Nieznany osobnik, będący jedynie cieniem, klęczał przy ciele Jenny. Obok niego stał Lucil, trzymając dłoń na jej oczach i szeptając jakieś słowa.
Cień powstał z klęczek i również odwrócił się we wskazaną stronę.
- Rozpętajmy... Piekło...
Z czarnego jak smoła kontury spłynęła łza.
***
- Jesteśmy gotowi. - rzekł białowłosy chłopak, znany Antrilonowi jako dowódca opozycji.
Spora grupa osób stała dumnie przez bramą złotego pałacu.
- Czas wyrównać rachunki. - rzekł Anthrilen
Pozostali potwierdzili skinieniem głowy i ruszyli ku bramie.
~Koniec Wizji~
Jenny stała chwilę parząc przed siebie. Była blada i miała nietęgą minę.
- To... to był błąd. Ja... muszę się przejść.
Z tymi słowami wybiegła niemal z mieszkania Anthriliena. Minęła Susanoo i Lucila.
- Spotkamy się później - z tymi słowami poszła przed siebie nie zastanawiając się gdzie idzie.
Prorok odprowadził wzrokiem dziewczynę. rozumiał że doznanie może być przytłaczające, zwłaszcza dla człowieka. Spojrzał na pozostałych, czy aby któryś z nich planuje ruszyć za Jenny.
- Co jej się stało?
-Zobaczyła swoją śmierć- odparł eldar
- Idę za nią. - stwierdził rogacz wychodząc nieśpiesznym krokiem. - Spotkamy się w tamtym zajeździe.
- Więc i na mnie pora. - rzekł Lucil. - Pokręcę się po mieście, może na nią wpadnę, ale szukać zameirzam kogoś innego. Mal hada! [arb. cześć! *]
Przed mieszkaniem Anthrilena dwójka podopiecznych piosenkarki spoglądała sobie w oczy. Nie zwracali uwagi na różnicę wzrostu. Spoglądali na siebie w milczeniu, po czym rozeszli się w dwie różne strony.
Anubis odprowadził wszystkich wzrokiem i jeszcze przez chwilę parzył na drzwi. Wzruszył ramionami wydając z siebie dziwne prychnięcie.
- Nie chcę wyjść na nieczułego… - zaczął głosem raczej nie przywodzącym na myśl rzeczywiście tłumaczenie się - Też widziałem swoją śmierć i wywołało to uczucie… ulgi? Dobrze wiem z czym się mierzę i nie, nie traktuję tego jako coś co mogę przewidzieć i uniknąć, a jako wyzwanie! - uśmiechnął się nadzwyczaj wesoło i wyzywająco.
- Nie mniej wróćmy do tematu, kostur, wiec czym jest to co trzymam w ręku Anthrilienie? Dlaczego przyszedłem do złotego miasta, co Tu możemy zdziałać?
-To kostur władcy wampirów, Mortensa- wyjaśnił- parę miesięcy temu, walczyliśmy aby go zdobyć, myśląc że to klucz do czarnej bramy. Niestety dwoje ludzi, Gubernator oraz Ereven, zdradziło nas i ukradło kostur, próbowaliśmy z nimi walczyć. Wkrótce potem dowiedziałem się, że byliśmy w błędzie. Kostur nie był kluczem, jest nim nieśmiertelność pana tego miasta. Od tego czasu wspieram ruch oporu, zyskuję sojuszników, a wszystko po to by dostać się do Mortensa.
Postać Anubisa rozmyła się na chwilę, tak jakby powierzchnia jego pyska i sierści miały się roztopić. Już po sekundzie jego forma na powrót się ustabilniła. Miał bardzo poważne i przytomne spojrzenie.
- Biały płomieniu… - zaczął i zrobił długą przerwę, zdecydowanie za długą - Te… zapachy, i wrażenia, są dla mnie dziwnie… znajome. - pokazał ręką otoczenie i powęszył kilka razy szakalim nosem. - Choć nie wydaje mi się bym kiedykolwiek tutaj był, muszę przyznać, że czuję się tu… wręcz świetnie. To samo tyczy Twojej osoby, jesteś jakby znajomy, wręcz bliski, a jednak zupełnie mi obcy. Mam ochotę nazwać Cię… towarzyszem, choć spotkałem was ledwie dwa dni temu. Tylko ze względu na Ciebie się do was przyłączyłem, w innym wypadku podróżował bym sam, tak jak zawsze. - zębaty uśmiech. - Nie wiem dlaczego tak jest, jeśli istniało coś co mnie wiąrze z tym miejscem, to nie ważne, liczy się tu i teraz, a ja wciąż jednak nie wiem… po co tu przyszedłem. Myślę, że chciałem odpowiedzi co do kosturu, teraz nie jestem tego pewien. Powiedz mi… dlaczego miałbym chcieć tych kluczy, nieśmiertelności czy czegokolwiek?
-Nie wiem Anubisie. Klucze spełniają życzenia. Moim jest powrót do domu, nie jestem w stanie powiedzieć jakie miałeś Ty. Co się tyczy zaś reszty. Owszem znamy się, i to o wiele dłużej niż kilka dni. Pojawiliśmy się w tym świecie mniej więcej w tym samym momencie i znaczną część czasu podróżowaliśmy razem. Jeśli chodzi o to miasto...zdaje się, że spędziłeś w nim dużo czasu. Ciężko mi powiedzieć jak wiele, rozdzieliliśmy się na skraju puszczy. Mogę Ci pokazać swoje wspomnienia, chodź pokażą Ci jedynie mój punkt widzenia, może rozjaśnią Twoją sytuację.
Po chwili milczenia Anubis pokręcił powoli głową, nie patrząc na Anthriliena. Jeszcze kilka sekund wpatrywał się w podłogę po czym powolnym krokiem podszedł do okna. Dobre kilka chwil patrzył na szamotających się po ulicach ludzi, na latajace pustynne ptaki, na powoli zbliżającą się wieczór.
- Więc… musimy ukraść nieśmiertelność? - egipcjanin odwrócił się do eldara z zupełnie inną miną, z zębatym uśmiechem i lekką oznaką entuzjazmu - Potrzebujemy kogoś bardzo mądrego żeby dowiedzieć się jak coś takiego zrobić… Swoją drogą, myślisz, że któryś wampir będzie coś o tym wiedział?
-Możliwe, że tak. Mamy jeszcze jedną opcję. Wewnątrz wzgórza, pod zamkiem Mortensa, znajduje się trumna. Jeśli moje informacje są prawdziwe, Mortens zamknął w niej Wiecznego Wędrowca. Trumna jest zapieczentowana, można ją otworzyć tylko od zewnątrz.
- Czarna trumna? - bardziej powiedział niż zapytał unosząc wzrok i jakby głęboko zastanawiając się.
“Czarna trumna z białymi napisami na wieku.”
Otrząsnął się z myśli wydając przy tym dziwne warki.
- Wieczny wędrowiec… - w jego oczach zapaliła się pasja i motywacja - Wiemy jak się tam dostać?
-Czarna trumna- potwierdził eldar- Jeszcze nie wiem jak tam trafić. Oczywistym wyborem zdaje się być znalezienie przejścia w zamku, ale może być też lepsza droga.
Anubis uniósł kostur na wysokość oczu dokłądnie sie mu przyglądając ze wszystkich stron, szukał jakichś napisów, znaków czy czegokolwiek co mogło mieć znaczenie, a wcześniej mu umkneło.
- Mam swoje sposoby na szpiegowanie czy szukanie ukrytych pomieszczeń, ale cała góra to bardzo duży zasięg. Łatwiej by mi było gdybym… Znalazł się gdzieś niżej, głębiej pod zamkiem. - Eldarowi nie podobał się ton głosu Anubisa, tak jakby planował coś nie do końca rozważnego i jeszcze mial z tego radość.
-Jest mała szansa, że znajdę inne wejście do zamku, lub w głąb góry, ale to najprędzej za kilka dni. Zapytam również w ruchu oporu, może ktoś zna inną drogę, która wprowadzi Cię pod zamek.
<zadanie: dolne komnaty>
Chwilę później oboje opuścili mieszkanie eldara i ruszyli w stronę miejsca, gdzie przebywało najwięcej członków ruchu oporu.
Aż chciało by się pójść ku szczytowi miasta i błądząc między uliczkami trafić do Czerwonego Zamtuzu, lecz to już przeszłość, która nie powróci.
Eldar skierował swe kroki na bazar i pilnując by nie zgubić towarzysza błądził miedzy jego straganami trafiając na właściwe oznaczenie.
Choć przestrzenna lokalizacja wejścia się nie zmieniała, to układ straganów prawie zawsze. Jedynie jeden stragan pozostawał na swoim miejscu. Mały kram ze wszystkim i niczym. Od biżuterii, przez ozdobne kamienie...

... to drobny oręż i jedzenie.
Oznaczony małym znakiem na samym rogu drewnianego blatu.

Nim Anthrilen podszedł do lady upewnił się że nit nie obserwuje tamtego miejsca, a trwało to chwilę, tak jak i wymazanie ich obrazu z umysły osób na targowisku.
- Salamaleikum, Amir

- Salamaleikum. Anth. Cóż podać, z mego skromnego dobytku.
-Dzisiaj nie skorzystam- odpowiedział eldar, pukając palcem w punkt obok rogu stołu.
Amir rozpoznając umówiony znak rozejrzał się poczym podniósł ruchomy jego fragment pozwalajac wejsc do kramu.
wewnatrz , pod strzyniami znajdowało się wejście do podziemnego kompleksu, w którym meisciło się podziemie.

Szli korytarzami z ciosanego kamienia co rusz skręcejac czy zawracając w tunelach. I choć zdawało się ze błądząc dłuższy czas, Eldar znał drogę i przyzwyczaił się do iluzyjnego zachwiania poczuciem czasu, jakie nałożono na te tunele. Nieprzyzwyczajona osoba mogła by przez godziny stać wpartując się w rozwidlenie ścieżek, nie wiedząc ile czasu upływa, a tym bardziej zapominając o które ścieżki się już wybrało.
Gdy dotarli do olbrzymiej sali iluzje przestały oddziaływać.

Podziemny kompleks był olbrzymią halą z mnóstwem kolumn, niektóre ścieżki odgrodzone deskami tworząc indywidualne “pokoje”. Główna ścieżka prowadziła przez swego rodzaju bazar, czy też rodzaj ozdobnej ulicy. Można było tu zakupić trochę sprzętu, pochwycić misję, pograć w jakieś gry hazardowe, zaczerpnąć słowa i najważniejsze... odetchnąć w spokoju.
- Salamaleikum Ant. Zobacz tylko co za cuda. - rzekł członek podziemia wskazując na małą zagrodę z kryształowymi robakami “Sacrubami”.

Pochwycił jednego, próbującego uciec po kolumnie hali na jej sklepienie.
- Nowy patent. Ładunek wybuchowy w krystalicznej osłonie. Niewykrywalny i może byc przyczepiony do każdej powierzchni. Nie da się tylko nimi sterować, a przy najmniej nie wiem jak. Chcesz jednego, naprawdę tanio!
-Muszę porozmawiać z Sahirem, lub kimś kto dobrze zna miasto i zamek Mortensa- odpowiedział eldar, parząc na skarabeusze. Równocześnie skupił się na jednym z nich, chcąc narzucić mu swoją wolę i zmusić do wykonania kilku prostych komend.
Zdołał jedynie przestawić skarabeusza we wskazane przez siebie miejsce, ale że użył do tego psjoniki, raczej nie było sensu wyjaśniania mechanizmu. I tak by mu się nie przydał.
- Miasto i zamek. Zdaje się że Aje, bywała na zamku. Z Miasta to Echoes lub Asila. Swoją drogą, ty szukasz Sahira, a Sahir prosił o ciebie. - rozłożył ręce an znak nieporadności - Wy chyba na wzajem czytacie sobie w myślach. Sahir jest u siebie.
- Ant! - Zakrzyknął sprzedawca broni dwie wnęki dalej. - Raisheele też cię szuka! Mówiła że znalazła drzewko? Ant, ty ogródek uprawiasz? - zaśmiał się
- I jeszcze dziewczynom karze drzewek szukać... - zaśmiał się sąsiad z wnęki dalej.
- Nic nie wspominała. - odrzekł Eldar przypominając sobie ich dzisiejsze spotkanie. Choć faktycznei wtedy był w innym towarzystwie. - Tam gdzie zawsze?
- U szefa jest... - dodał sprzedawca chowajać się we wnęce.
Eldar skinął głową i razem z Anubisem ruszyli na spotkanie z obecnym przywódcą ruchu oporu.
W pomeiszczeniu zajmujacym kilka segmentów i posiadajacym baldachim mieściło się dowódcztwo opozycji.

Trza przyznać, standardy życia to mieli inne niż w Uni.
Przywódca...

... siedział na poduszkach pryz małym stoliku zasłanym papierami i mapami.
Wraz z nim byli:
Asasynka, po prostu tak nazywana.

Asila, której eldar nie chciał spotkać.

Jakiś nowy...

...oraz Raisheele, Raisheele Diamone.

Dzieś pod ścianą drzemał znany już mag Echoes.

- Anth~ Dobrze że jesteś. - rzekł białowłosy nie podnosząc wzroku. - Mam dla ciebie zadanie, które może ci się spodobać. Będziesz mógł wziąć kogo potrzebujesz.
- A kto to?! - Asila powstała z miejsca mierząc wzrokiem Anuba, i jak zwykle przelotnie tylko spoglądając na Eldara. - Może urządzimy przyjęcie? Co ty na to długouchy? Sprowadź tu wszyskich ktorych znasz. - rzekła sarkastynie i bardzo niemiło.
Tak... miała kobieta charakterek.
Anubis uśmiechnął, uprzejmie, choć w jakiś sposób sarkastycznie. Jego cień wydłużył się sięgając dziewczyny, która odrwóciła się ukrywając naburmuszenie i nie tylko.
-Co to takiego?- zapytał eldar zwracając się do białowłosego, jak zwykle całkowicie ignorując upierdliwą kobietę
- “Orb of Pioneer” - rzekł, a wszyscy zamilkli. - Jedna z tych których poszukuje Mortres.
Na stół wystawił jeden z wędrownych kluczy.

Tuż obok już leżącego.

Wędrowne klucze to skarabeusza zamknięte w formie skały, po przebudzeniu wracające do rodzimej krypty.
- Niestety grupa ekspedycyjna trafiła na strażnika. Przewodnik, zginął, a tylko on widział artefakt. - palcem stuknął w mapę wskazując obszar na północ od kanionu. - W tych okolicach jest krypta - rzekł spoglądając na Eldara oczami w kolorze złota.
-Do czego Mortens potrzebuje tych kul?
- Słyszałeś o Pionierach, zwanych także pierwotnymi, pierwszymi. O i bytach od których wszystko się zaczęło?
-Słyszałem o czymś podobnym. Co w związku z tym?
- To były obiekty dzięki którym się przemienili. Dzięki nim można ponownie dokonać wyboru, a także przekroczyć granice ras.|
-Mamy jakieś informacje o tej krypcie?
- Niewiele. Wewnątrz labirynt, z zewnątrz zasypana piaskiem, więc można by ją przeoczyć bez większych problemów.
-Wiadomo coś na temat tego strażnika?
- Tyle że porusza się pod piaskiem, ale nie ma pewności czy to jedyne zagrożenie. I czy kula to Tresure, czy jedynie Gift.
-Będę potrzebował transportu dla czterech osób, obecny pojazd jest za mały.
- Możesz wsiąść jeden z Kiratz-ów. Przekażę by ci go wydali.
-To wszystko z mojej strony- podsumował eldar- zapewne niedługo wyruszymy.
- Dobrze. Im szybciej to zdobędziecie tym lepiej. Uważajcie na siebie, nie mamy pewności czy informacja nie wypłynęła. - stwierdził wracajac do planowania razem z obecną grupą.
-Jeszcze jedna sprawa- dodał eldar- potrzebujemy dostać się do podziemi zamku Mortensa, znane są jakieś ukryte przejścia?
- Ukryte, przed kim? Wampirami? Przy takim stężeniu magii, jaka otacza pałac, raczej nic się nie przemknie. - rzekła naburmuszona wojowniczka.
- Tworzymy tunel - rzekła Reeishele - Ale otwarcie go nastąpi na ostatnią chwilę, przy najmniej do póki nie będzie zapasowego. Ale jeśli nie chodzi o typowe użytkowe przejście tylko o punkt docelowy. Aje zdaje się zna 2 wejścia.
Jedno w ogrodzie pałacowym, drogie jaskinia za miastem. Co i jak wie tylko ona, choć wspominała że ta druga droga nie do końca prowadzi pod pałac. - dodała poruszając uszami.
-Znajdziemy ją więc gdy wrócimy- spojrzał pytająco na Anubisa- o ile nie masz nic przeciw oczywiście.
Obok egipcjanina z ziemi wychynął krokodyli łeb, zmierzył Eldara wzrokiem i łamanym językiem powiedział.
- On by nie odmówił.
Anubis jedynie uśmiechnął się szeroko rozkładając ręce na boki.
- Prowadź, towarzyszu.
 
__________________
Once the choice is made, the rest is mere consequence

Ostatnio edytowane przez Asuryan : 14-08-2015 o 20:13.
Asuryan jest offline