Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-08-2015, 14:23   #30
Lord Cluttermonkey
 
Lord Cluttermonkey's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputację
Awanturnicy - w bezładnej ucieczce, od której zatrzęsła się ziemia - popędzili szaleńczym galopem poprzez rzeczną dolinę ku linii zalesionych wzgórz, płosząc stada ptaków, które wzbijały im się nad głowy, oraz hordy dzikich zwierząt, umykających przed nimi na wszystkie strony. Oszołomieni i wystraszeni, jeźdźcy słyszeli tylko osobliwy ciąg końskich parsknięć, prychnięć i pisków przeplatanych wyciem wilków oraz gardłowymi rykami hobgoblinów. Żądne krwi szakale - znalazłszy się w odległości strzału - ze zdwojonym zapałem zwalniały cięciwy. Uciekinierzy gnali jak burza, w deszczu zatrutych śmiercionośnym kervaltem strzał; unikając kłujących pędów i nisko zwieszających się gałęzi.

Olbrzymie wilki pędziły znacznie szybciej od objuczonych koni. Jeźdźcy chłostali zady wierzchowców do krwi. Ścigani z podziwem patrzyli na upór, jaki wykazywały hobgobliny, łupieżcy wyćwiczeni przez tysiąclecia bezlitosnych walk na grzbietach wilków. Poszukiwacze przygód przypomnieli sobie ich wykrzywione pyski i zadrżeli. Bestie nie mogły ich teraz dopaść.

Podejście stawało się coraz trudniejsze, sceneria bardziej poszarpana. Rozwścieczone sylwetki hobgoblinów ledwo było już widać. Strome, trawiaste wzgórza przemieniały się w gęsto porośnięte, górskie zbocze. Szarzy od pokrywającego ich kurzu, włóczędzy w żałosnych nastrojach wiedli swe konie krętą drogą pod górę. Wkrótce towarzyszył im jedynie przenikliwy skrzek kruka, skrzek wibrujący bezlitosną drwiną.

Góra - wielka masa skalna, która wystawała jak zamek tytana - wyglądała tak, jakby w odległej przeszłości jakiś gigantyczny miecz przerąbał ją na pół; od tamtej pory w przepaści płynęła rzeka i całość właściwie sprawiała wrażenie tworu natury. Ponad zapierającą dech w piersiach przepastną otchłanią wyginał się stary most z kamieni.

Po hobgoblinach nie było ani śladu. Nieszczęśników ogarnął szał radości. Gotów byli padać na kolana, składając bogom dzięki ze łzami szczęścia płynącymi im po twarzach.



28 Pflugzeit 2515 KI, Marktag, słoneczne popołudnie

samotna góra nieopodal wzgórz Verfolgunghügel

Poszukiwacze przygód, zbici w nerwową grupkę, obudzili się w znacznie lepszych humorach. Zapłonęło światło barwy starej krwi i po chwili wychynęło słońce, drżąc jak stary człowiek na mrozie. Wszyscy byli wygłodniali i zmęczeni; odpoczywali w półodrętwieniu do południa, rozglądając się we wszystkich kierunkach.

Morlanal zaczął studiować mapę, spoglądając za pomocą zmysłów oswojonego orła z niebotycznych wysokości. Przeniósł na pergamin bieg rzeki, która wyglądała jak niewyraźna smuga między hebanowymi ścianami lasu. Na południu rysował się kształt jakiejś zrujnowanej wieży i rozpadających się murów - zarośniętych pozostałości po jakiejś zapomnianej twierdzy. Na południowym wschodzie rozciągały się trzęsawiska i kałuże, w których odbijało się błękitne niebo.

Z histerycznym krzykiem, który był na wpół jękiem, a na wpół przekleństwem, elf ostrzegł towarzyszy. Między drzewami przekradało się dobre dziesięć trzymetrowych, zwalistych sylwetek, których żelazne mięśnie przyprawiały o zawrót głowy. Ubrane jedynie w skórzane przepaski, olbrzymy miały twarze pomalowane gliną, a czarne włosy zaplecione w strąki. Z ust każdego kolosa sterczały kły. Splątane kruczoczarne kosmyki opadały na muskularne ramiona jak epolety. Każdy w dłoni wielkiej jak młot dzierżył gigantyczny łuk albo równie wielki topór.

Ogry, przeklął Roran, wspominając swą ostatnią konfrontację z tym potwornym gatunkiem. Topory ścisnął z taką siłą, że pobielały mu kłykcie dłoni. Nie zamierzał znowu zostać powalonym, zanim zdoła uderzyć. Podskórnie czuł, że Grimnir nie wybaczyłby mu drugi raz takiego samego błędu.
 

Ostatnio edytowane przez Lord Cluttermonkey : 22-08-2015 o 17:30.
Lord Cluttermonkey jest offline