Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-08-2015, 15:32   #4
sheryane
 
sheryane's Avatar
 
Reputacja: 1 sheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwu
Shalia zamknęła za sobą otwierające się do środka drzwi i...
Zderzyła się z jakąś kobietą, która odbiła się od łowczyni i padła plecami na ziemię.
Ta szybko pozbierała się i otrzepała trochę brudne, poszarpane ubranie z kurzu. Popatrzyła na tropicielkę bez wyrazu gniewu czy urazy i ni stąd, ni zowąd zadała pytanie zupełnie nie na miejscu:
- Przepraszam panią. Nic się pani nie stało?
Jej głos brzmiał trochę sennie. Jej oczy zaś wyglądały tak, jakby były lekko zamglone. Na rzemyku na szyi miała zawieszony drewniany wisiorek ukazujący słońce. Shalia rozpoznała go jako symbol Sarenrae.

Łowczyni cofnęła się o krok w wyniku zderzenia, raczej przez zaskoczenie niż z powodu impetu.
- Nie, nic mi nie jest - odpowiedziała z nutą podejrzliwości w głosie.
Złote oczy lustrowały dziewczynę przez chwilę. Były w podobnym wieku. Wzrok Shalii prześlizgnął się od niechcenia po blond włosach i jaśniutkich, niebieskich czy może szarych oczach. Nawet źrenice miała jasną. Było w tym coś nienaturalnego... i niepokojącego. Poza oczami jej uwagę na dłużej przykuł również ubiór nieznajomej. Lekko zniszczone, zimowe odzienie; znoszone obuwie i rękawiczki na dłoniach; do tego dwie torby - jedna z przyborami do leczenia, druga zapewne z prywatnymi rzeczami. Nie wyglądała jednak na kapłankę. Po sposobie, w jaki przeniosła ciężar ciała na prawą nogę, znać było, że na lewą kuleje. Cała ta obserwacja trwała ledwie kilka uderzeń serca. Wszystko nasuwało Shalii tylko jedno pytanie:
- A dokąd to zmierzacie, panienko, w środku lata w takim stroju?
Tropicielka uniosła lekko brew, przyglądając się rówieśniczce uważnie. Wciąż stała niemal w drzwiach, więc dziewczyna nie miała jak wejść do środka, nie udzieliwszy uprzednio odpowiedzi.
Dziewczyna spuściła wzrok na chwilę, lecz zaraz go uniosła, by spojrzeć Shalii w oczy... A przynajmniej próbowała, bo przez chwilę szukała oczami twarzy. Ostatecznie spoczęły one gdzieś na nosie. Nie ulegało wątpliwości, że miała z nimi jakieś problemy. Splotła tylko dłonie, przez co jak wyglądała nieszkodliwie, to teraz wyglądała na taką jeszcze bardziej.
- Proszę panią o wybaczenie, szłam do pana Yulna złagodzić cierpienie powodowane przez jego odmrożenia oraz by wymienić bandaże - odparła bez emocji w głosie - Zimno jest.
Gdy tropicielka się przyglądnęła, to zauważyła, że stojąca przez nią osoba nie miała żadnej broni, a jej cera była blada niczym papier.
Shalia westchnęła w duchu. Owszem, lato było chłodniejsze niż zwykle, tyle że ona sama nie zwracała na to zbytniej uwagi; po prostu zupełnie jej to nie przeszkadzało. Nie ubierała się też specjalnie cieplej. Chwilę jeszcze przyglądała się w milczeniu dziewczynie. Uznawszy, że ma do czynienia z niewidomą - przynajmniej jeśli chodzi o normalny wzrok - otworzyła przed nią drzwi i przesunęła się na bok, by zrobić dla niej przejście. Tessarea z pewnością nie dopuściłaby nikogo podejrzanego do Yulna.
- Zajmij się nim jak najlepiej - poleciła.
Kiedy ta weszła do środka, Shalia zamknęła za nią drzwi i udała się do Ionnii.
Poszła w stronę głównego placu. Nie dostrzegła już plotkarek pod budynkiem fryzjera, za to widziała tam krasnoluda rozmawiającego z jasnoniebieskim gnomem na temat wstawienia nowych drzwi. Jakieś dziecko w trakcie zabawy w berka prawie wpadło na stragan z owocami stojący w pobliżu sklepu wielobranżowego. Nie było tu dużo ludzi. Już nie. Rozeszli się do swoich zajęć po odejściu Shalii. Stary Dansby już prawdopodobnie udał się do swego domu, gdyż nie było go widać. Pod karczmą trzech pijaczków sobie radośnie rozmawiało o kobietach. Jakiś młodzieniec stojący w pobliżu posągu próbował swoich sił w grze na lutni. Szło mu nieźle, ale nie rewelacyjnie. Zawsze to jakiś sposób umilenia miejscowym czasu, bo granie w pustej karczmie nie miało sensu.
Dostrzegła Ionnię rozmawiającą z mężczyzną, którego dostrzegła w tłumie.
 
__________________
“Tu deviens responsable pour toujours de ce que tu as apprivoisé.”
sheryane jest offline