-Niech to szlag!- zaklął gdy impet uderzenia wytrącił mu broń z ręki. Na dodatek w elfie obudziła się żyłka szabrownika.
- Doprawdy Nathanielu jesteś naiwny jeśli sądzisz, że znajdziemy coś co ma jakąkolwiek wartość. Zwierzoludzie to tępe stworzenia i nie tworzą dóbr materialnych- powiedział do elfa z uczoną miną. Elf jednak wiele sobie z tego nie zrobił, więc chcąc nie chcąc podążył za nim.
Po wejściu do namiotu i zaciągnięciu się powietrzem aż się zakrztusił.
- Cholerne bydło! Na Ulryka tu śmierdzi chyba jeszcze gorzej niż w naszej klatce.
Jego uwagę przykuły dwie rzeczy które miały jakąkolwiek wartość- pochodnia i tajemnicze trzy gwoździe.
- Pochodnia może się przydać o ile znajdziemy hubkę i krzesiwo, natomiast gwoździ od biedy możemy użyć jako sztyletów. Dalej Nathanielu, bierzesz coś jeszcze, bo jeśli nie to najwyższa pora się zwijać.
Ulli podszedł do tylnej ściany namiotu i podniósł ją do góry.
- Tędy elfie, przy odrobinie szczęścia namiot osłoni nasz odwrót. Z tego co słyszałem od kozaków kislevskich z którymi służyłem zwierzoludzie całkiem dobrze tropią i znakomicie poruszają się w lesie. Im wcześniej zaczniemy uciekać tym lepiej.
Mówiąc to wyszedł na zewnątrz i stamtąd oczekiwał na ruch Nathaniela.