Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-09-2015, 21:22   #8
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Sarnello z Valencji… Donatello… Joannici. Bo to oznaczał biały krzyż na czerwonym tle. Były to strzępki potencjalnie użytecznych informacji, które w przyszłości mogły być przydatne. Ale obecnie wampir nie zamierzał drzeć koty z Giovanni. Ani też rzucać się w oczy zakonnikom.
Sprawa z którą przybył do Wenecji była delikatna w swej naturze i nie lubiła hałasu. Della Scala zresztą miał kilka teorii dotyczących ukrycia Sangre Pura, które zamierzał sprawdzić sam. Nie widział bowiem powodu do dzielenia się chwałą z innymi, skoro całą mógłby zagarnąć dla siebie.
Na razie… Nagły ruch w polu widzenia, wybił przyczajonego Antonia z rozmyślań. Odciągnął jego spojrzenie od znikających za rogiem rycerzy Zakonu.
Ktoś go śledził, długi płaszcz, biała maska zakrywająca twarz.


Niby nic niezwykłego w związku ze zbliżającym się karnawałem, ale… Antonio della Scalla wiedział, że ów pilnujący go osobnik jest prowokacją. Mógł go zignorować, mógł też ulec przynęcie… i był to jedyny sposób, by dowiedzieć się kto zainteresował się jego przybyciem. Antonio wszak nie miał jeszcze okazji namieszać żadnemu wampirowi w Wenecji. A Giovanni nie musieli wszak bawić w subtelne gierki, by go zaprosić na spotkanie.
Ruszył więc za “szpiegiem” teatralnie znikającym w zaułku. Antonio podążając jego tropem zawahał się na moment. Głupio by było zginąć zaraz po przybyciu do miasta. Może za bardzo zaufał w swą siłę?
Głupi! Głupi! Głupi!
Lecz mimo tej chwili słabości, Antonio otwarcie wkroczył w uliczkę gotów stawić czoło każdemu zagrożeniu.
Nie napotkał jednak nikogo. Pusta uliczka, kilka przywiązanych gondoli. I błyskotka na brzegu dobrze widoczna w świetle księżyca. Brosza...


Ładna i droga. I znajoma. Wampir podniósł ją i przyglądał się długo, a jego twarz wykrzywił grymas wściekłości odsłaniając długie kły. Zacisnął mocno dłoń z broszką, po czym schował ów przedmiot do kieszeni. Ktoś w Wenecji pogrywał sobie z nim. Ktoś wyraźnie się z nim bawił. Nie podobało się to Antonio, ale w tej chwili niewiele mógł zrobić.
Wampir spojrzał w niebo, westchnął i ruszył w znanym sobie kierunku. Dość już zmarnował nocy, czas było zacząć się urządzać w tym mieście. Dlatego musiał się udać Ca' d'Oro. Antonio nie wiedział ile tutejszy Trędowaty wiedział o jego misji, ale z pewnością Salvadore kogo trzeba cmoknąć w dłoń w tym mieście, a kogo w tyłek. Antonio chciał działać w spokoju w tym mieście, a to wymagało by Giovanni uznali go za niegroźnego ekscentryka. Co nie powinno być problem. W końcu był Ravnosem… członkiem klanu lekkoduchów.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline