Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-09-2015, 21:01   #108
ObywatelGranit
 
ObywatelGranit's Avatar
 
Reputacja: 1 ObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnie
Chmura zarżała z niepokojem przyglądając się złowieszczym ruinom kasztelu.
- Ciiii, czego rżysz? Toż to jedynie rozpadająca się kupa kamieni... - mruknął Kocur, bardziej przekonując siebie, niż swoją wierną gniadą klacz. Poklepał zwierzę po karku i kolanami zmusił ją do dalszej jazdy.

W miarę jak wyszczerbione mury zbliżały się, koń zachowywał się coraz niespokojniej. Jego poddenerwowanie udzielało się jeźdźcowi, który zerkał to w lewo, to w prawo, wypatrując potencjalnych zagrożeń. Rękę podróżnego musiał dopaść atak nagłego świerzbu, gdyż co rusz sięgała ku rękojeści krótkiego miecza.

Niedawno podkute kopyta Chmury zagrały na bruku. Kocur skrzywił się jakby ktoś przejechał mu tępą stroną brzytwy po gardle. Zaklął szpetnie, zeskoczył z siodła i sprowadził konia z resztek pradawnego szlaku.
- No już, już - uspokajająco poklepał chrapy. - Bądźże tak miła i zawrzyj na chwilę pysk. Idę tylko zerknąć czy można się tam przekimać.

Odstąpił od konia i skrył się w głębokich cieniach rzucanych przez zachodzące słońce. Bezszelestnie dopadł do pierwszej linii murów i gibko wdrapał się po nierównej ścianie. Gdy tylko znalazł się na górze, padł płasko na twarz.
- Szlag - mruknął, obserwując sporą grupkę podróżnych. A może banitów?

Nie miał pojęcia kimże byli nieznajomi, jednak stanowili doprawdy egzotyczną mieszankę. Dostrzegł krasnoluda oraz mężczyznę, który mógł być elfem. Mieli ze sobą łupy i broń.

A to niespodzianka.

Kocur zagryzł wargę i bił się z myślami. Potrzebował miejsca na nocleg i znajdował się w sercu głuszy. W promieniu wielu mil mógł nie znaleźć niczego lepszego. Jakkolwiek szansa na spotkanie bandytów była większa niż prawdopodobna, coś w postaci brodacza napawało go spokojem. Czy to możliwe, że już wcześniej na swojej drodze napotkał tego faceta? Z tej odległości i w tak kiepskim świetle nie mógł tego stwierdzić z całą pewnością.
- Sigmarze, Ranaldzie, dopomóżcie - westchnął, po czym powoli się wyprostował.

Jego sylwetka odcinała się na tle pomarańczowego nieba. Uniósł ugięte ręce w powszechnie rozpoznawanym geście pokojowych zamiarów. Gdy oczy obozowiczów dostrzegły nieznajomego, ten zabrał głos:
- Czołem wędrowcy. Znajdzie się w tym zapomnianym przez bogów przybytku miejsce na jeszcze jedno posłanie? Jestem Kocur i rad bym był z towarzystwa.
 
ObywatelGranit jest offline