- Juhuhuhhu!!! - wykrzyczał Złoty Bluszcz przeczytawszy nowy list zawiadamiajający iż jego nieskromna mała osoba jest potrzebna w wielkiej sprawie. Wycałował żonę (której zazdrościło mu całe plemię ze względu na cy... walory estetyczne), wytarmosił dzieciaki i zarzuciwszy plecak na ramie wyfrunął z domu. By po chwili wrócić i odzyskać zabrane przez najmłodszą pociechę okulary. Skórzane, przyciemniane gogle, które przyniosły mu wiele szczęścia...
***
-Juhu... hu... ech... - bezsilnie złożył skrzydła i usiadł na ramieniu towarzysza.
Porażka odcisnęła piętno na jego zawsze pogodnej duszy. Nawet mówił dwa razy mniej niż zwykle. I tylko monosylabicznie.
Zgłaszam się od razu do zabawy pielęgnując starą postać. Chyba, że mnie MG nie przyjmie i cały powyższy prolog nie miał racji bytu. Spróbuję odkopać kartę i dodać to i owo. Gotowca wyślę jak skończę.
Może znów uda mi się nabroić <słychać stłumiony knykciami śmiech>