Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-09-2015, 13:14   #10
Leminkainen
 
Leminkainen's Avatar
 
Reputacja: 1 Leminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputację
Nico miała kilka opcji do wyboru postanowiła je sprawdzić przez parę dni kursowała między Szczotą a szeryfem podpytując o szczegóły. Zaczęła od szczoty
-Cześć,potrzebuję mimo wszystko więcej informacji o naszym wypadzie, kierunek, czego możemy się spodziewać etc
- Wyprawa na kilka dni. Po towar. Za miasto. Droga i teren taki jak tutaj czyli w większości przez las. Na miejscu trochę budynków. Już tam byłem parę razy. Zazwyczaj nie było nic specjalnego. Ani na miejscu ani po drodze. Nic jak ostatniej zimy. Ale pierwszy raz udaję się tam w tym sezonie wiec nie wiadomo jak to po zimie wygląda. Jak cię to interesuje to miałabyś rolę zwiadowcy i ochroniarza. - Szczota patrzył na Nico uważnie i czujnie wyraźnie niechętnie zdradzając szczegóły. Sprawiał wrażenie klasycznego kupca który wszędzie węszy konkurencje lub jej wtyki.

Nico parsknęła śmiechem w trakcie opisu miejsca podróży
-Niech zgadnę… a potem są schody i tunel… Ile to zajmie?
- Schody i tunel? Dlaczego schody i tunel? - handlarz chyba nie załapał dowcipu Kanadyjki i popatrzył na nią niepewnie. - Ile zajmie… No z parę dni w tę parę w tamtą, parę na miejscu… Pewnie z tydzień jakoś… - niechętnie dodał kilka szczegółów.
Nico zirytował ten brak szczgółów
-Wybacz ale jak chcesz być taki tajemniczy to beze mnie
- Jak sobie chcesz. - handlarz mruknął obojętnie wzruszając ramionami.

Oprócz Szczoty Nico wybadała też sprawę u szeryfa
-Zastanawiam się nad wypadem ze Szczotą, miasto potrzebuje zapasów, amunicji leków i innych towarów jak wrócę pańska oferta będzie dalej aktualna czy potrzebuje pan zastępcy na już?
- Jak wrócą Runnerzy to raczej będę potrzebował zastępcy na już. Ale kiedy wrócą… - szeryf Dalton wzruszył ramionami. Tego nikt Cheb nie wiedział. Jedynie powszechnie zgadywano, że śniegi i zima zatrzyma ich pewnie w ich Cheb. - A sama widziałaś jacy są ci Runnerzy jak się wkurzą. Jak się wkurzą jeszcze raz na nas to może nie będzie miał kto ci dawać takiej oferty. - uśmiechną się lekko wymruczając swoja odpowiedź. Było jak mówił. Na cmentarzu widziała mnóstwo nowych mogił, nie tylko pastora. Jakby na Cheb spadła druga taka klęska jak w zimie to chyba nie miałby już kto ich chować na tym cmentarzu. Wszyscy jednak liczyli, że jakoś może pójdzie się z nimi dogadać. Szeryf zdawał się jednak być skłonny dać jej szansę zostania zastępcą szeryfa o ile sytuacja się diametralnie nie zmieni.
-Tak czy inaczej potrzebujemy zapasów, leków dla rannych i amunicji do broni, wątpie czy ostry dowcip i obrzucanie obelgami powstrzyma Runnerów
- Nico, jak oni przyjadą z czymś takim jak w zimie to nie sądzę by ich i góra amunicji powstrzymała. Rozejrzyj się. Tu już mało kto może strzelać. Większość tych co mogli zginęła w zimowych walkach. - wskazał kapeluszem który trzymał w ręku na ludzi rozchodzących się do domów po pogrzebie i rozmawiających przez drogę. Wyglądało to dość przygnębiająco. Młodych i nie kalekich, zdolnych do ewentualnej walki było niezbyt dużo. Obecnie też większość była dodatkowo przygnębiona pogrzebem co nie wpływało na nich i ich wygląd budująco. Zimowe walki przetrąciły Chebańczykom kręgosłup. Kolejne mogły ich pogrzebać do reszty. - Obawiam się, że akurat dobry dowcip byłby skuteczniejszy przy nastepnym spotkaniu z nimi niż sprawny ołów. No ale… Ten też się zawsze jakoś przydaje. Niestety. - rzekł zakładając kapelusz na głowę gdy przekroczyli bramę cmentarza. Obrona spadała na barki szeryfa i najwyraźniej facet miał się czym martwić.
-Dobra, wchodzę w to. Mamy chociaż jakieś rezerwy do przeszkolenia?
- O to świetnie! - szeryf wyraźnie rozpogodził się. - To w takim razie przyjdź jutro rano do mnie do biura. Zaprzysięgnę cię, dostaniesz odznakę i zostaniesz oficjalnie włączona w szeregi stróżów prawa. - Dalton wyglądał na zadowolonego jakby pierwszy raz od dłuższego czasu otrzymał wreszcie jakiś dobrą wiadomość.

- Rezerwy i przeszkolenia… - zasępił się gdy to mówił i rzadki u niego uśmiech od razu zszedł z jego twarzy. - No z tym ciężko. - nie owijał w bawełnę. - Wprowadziłem obowiązek szkoleń i Scott trenuje tych nowych rekrutów w strzelaniu. Zna się też na walce wręcz no ale z tą jego nogą… No sama wiesz… - wymownie wskazał gdzieś w bok jakby dawny partner Nico był tuż obok. No ale wiedziała, że rany jakie odniósł w zimie ten dumny wojownik nie były zbyt chętnym tematem do rozmów zwłaszcza w jego towarzystwie.

- No niestety do szkoleń też jest potrzebna amunicja. A tej mamy mało. Ludzi też mało. Albo sa w polu, albo na łowach, albo na jeziorze. - kolejna dawka kłopotów i przeszkód wywołała nowy mars na czole szeryfa. - Są jeszcze Czerwoni… No ale po przygodzie z Biegnącym Ksieżycem w zimie no nie bardzo chcą mieć z nami coś wspólnego. Szaman dla nich to święty człowiek. Z trudem go uprosiłem by podleczył Miltona ze względu na dawną przyjaźń. Ale jak widzisz ani on ani pastor nie dali rady… - skrzywił się kręcąc głową ze zmartwienia i niezadowolenia na taki obrót spraw. - Jeśli doszłoby do walki z kimkolwiek to będzie bardzo źle. Ale jak już to raczej musielibyśmy walczyć inaczej niż strzelaniem bo amunicji właściwie nie mamy. - dodał po chwili milczenia podsumowując swoje wnioski.

-Może byśmy pomyśleli o ufortyfikowaniu i zbudowaniu jakiś pułapek, W Wietnamie amerykanie mieli przewagę w uzbrojeniu i wyposażeniu a pułapki bardzo utrudniły im życie. Wykopalibyśmy parę wilczych dołów z których ziemię moglibyśmy dać do worków którymi umocnilibyśmy punkty oporu, kilka pułapek w stylu elastycznej gałęzi z kolcami trzymanej przez potykacz nie tylko wyłączyło by to z gry paru gangerów ale też podłamało ich ducha na wstępie i zniechęciło do badania terenu.
- Tak, można by tak zrobić. - powiedział wolno Dalton kiwając w zamyśleniu głową. - Znasz się na tym? Wiesz jak zrobić coś takiego? - spytał spoglądając na nią spod otoka kapelusza. - Myślałem o czymś takim ale jednak kwestia gdzie to zrobić. Tu wszędzie ktoś mieszka od nas, dzieci biegają, nie chcę byśmy sami powpadali w nasze własne sidła. - zafrapował się starszy mężczyzna z wystającym brzuszkiem.
-Trochę się znam, choć zazwyczaj zastawiałam pułapki na mniejszą zwierzynę. Przydały by mi się jakieś maszyny rolnicze, koparki czy traktory to by usprawniło budowanie pułapek. Myślę że w pierwszej kolejności trzeba będzie ograniczyć mobilność pojazdów. Obstawiam że będą mieli ze sobą parę technikali z ciężkim sprzętem jak ma deuce albo coś w tym stylu trzeba będzie trzymać je z dala od naszych punktów oporu. W tym celu trzeba by wykopać parę dołów albo porozstawiać kłody drewna. Trzeba też przygotować punkty oporu, wybrać kilka solidnych murowanych budynków i umocnić je: usunąć łatwopalne wyposażenie, obłożyć workami z piaskiem, powybijać kilka dodatkowych strzelnic w nieoczekiwanych miejscach poprzebijać ściany żeby ułatwić komunikacje. Oczywiście trzeba będzie ostrzec miejscowych co do pułapek, albo po prostu zakazać wchodzenia do niektórych budynków. Trzeba będzie też pilnować żeby nikt wiedzący o naszych przygotowaniach nie oddalał się od miasteczka, nie chciałabym żeby kogoś złapali i całe przygotowania szlag trafił bo ktoś wszystko wyśpiewa. Tak więc potrzebuję ludzi i maszyn. Myślę że nad szczegółami posiedziałabym ze Scottem, i tak przydałoby się oderwać jego myśli od nogi bo ostatnio sprawia wrażenie przygnębionego. A i co do treningu to mogę udostępnić prawie cały karton amunicji do .22.
 
__________________
A Goddamn Rat Pack!
Leminkainen jest offline