Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-09-2015, 20:05   #10
Asderuki
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
Ponowne spotkanie w mieszkaniu Anthrilina
Anthrilien przywitał ich już w drzwiach swojego mieszkania. W dłoniach trzymał dziwny przedmiot w jasno kościanym kolorze, takim jak jego miecz i włócznia.
- Hej! Właśnie chciałam ciebie - wychyliła się na bok aby zobaczyć czy Anubis też jest -... was poszukać.
Anubis tylko deliktnie się uśmiechnął zagubiony gdzies pośród swoich myśli.
-Witajcie- odpoeiedział eldar- widzę, że przeżyłaś noc, to dobrze. Będziemy mieli zadanie do wykonania.
- Ano przeżyłam - mruknęła z kwaśną miną Jenny patrząc na dwójkę swoich towarzyszy.
- Co za zadanie? - zwróciła się ponownie do eldara.
-Przeszukać kryptę, odnaleźć cenny przedmiot, zabić strażnika i wrócić- wyjaśnił krótko- transport mamy już przygotowany do drogi.
- Ok… daleko to będzie? Cokolwiek wiemy o tej krypcie? Em… albo o strażniku - Jenny spojrzała na proroka, z dziwna miną. - Czy może później się dowiemy?
-Strażnik porusza się pod piaskiem, resztę dowiemy się na miejscu.
- Ok, a co z zapłatą? - Jako, że Jenny nie wiedziała skąd pochodzi zadanie rozsądnie założyła, że jest ono od kogoś chętnego do zdobycia artefaktu. To oczywiście pociągało za sobą zapłatę skoro ten ktoś nie zamierzał sam się pchać w takie niebezpieczne miejsce.
-Hmmm. Możemy się o to zapytać gdy wrócimy. Może jakoś wam wynagrodzą udział, skoro nie jesteście członkami ruchu oporu.
- Ruch oporu? - Jenny wyraźnie się zainteresowała. Na jej twarzy nagle pojawił się szeroki uśmiech. - Niech zgadnę, przeciw wampirom?
- Dokładnie - odparł, nie do końca rozumiejąc powód zadowolenia dziewczyny - skąd ta radość?
- Ach nic takiego. Po prostu lubię być po stronie tych ucisionych przez rządzące osoby. I nie lubię tych co wykorzystują swoją władzę. Jeśli mam się przyczynić do osłabienia tych tam na górze w hierarchii to zdecydowanie poprawia mi humor - odpowiedziała zadowolona Jenny.
- Skoro mamy już transport, to co? Jedziemy? - zapytała.
Anthrilien skinął głową i sięgnął wolną ręką w głąb mieszkania po swój kostur.
-Jedźmy więc.
Poszli więc do pojazdu. Eldar prowadził, ale Jenny co chwile przyglądała się temu co miał w rękach.
- Powiedz, co to jest? - nie wytrzymała w końcu.
- Nie wiem jak to nazwać w waszym języku - przyznał i spojrzał na urządzenie. Wyglądem przypominało nieco pień drzewa z dwoma odstającymi, symetrycznymi korzeniami, tworzącymi półkole wielkości około połowy czaszki- Jeszcze go nie skończyłem, ale jeśli moja teoria jest prawdziwa to nie będziemy już tracić czasu podróżując.
- Coś jak skok? Ja umiem skakać, ale tylko do miejsc, które znam i raz na dzień - wypaliła bardka dopiero po chwili zastanawiając się, że może za dużo o sobie mówi. - Emm… znaczy ty potrafisz tworzyć takie rzeczy? Jak?
-Możemy to tak nazwać. Potrafisz “skakać” razem z kimś?
- Hmmm… tak. Zrobiło mi się to co prawda jakiś miesiąc temu - Jenny wskazała kciukiem jakby za siebie. - Podobno mam na plecach jakąś runę, pieczęć czy coś podobnego. Nie skakałam jednak zbyt często, raptem raz kogoś ze sobą zabrałam, raz kiedy moc się zrobiła i raz kiedy ktoś mnie zatrzymał podczas skoku. Nie wiem czy uda mi się kolejny raz. Można później popróbować na jakiś niewielkich odległościach.
- Pieczęć mówisz? - zainteresował się zamyślony dotej pory Anubis. - Daj zobaczyć. - wypalił nagle sięgając ku dziewczynie, z razu się jednak pohamował i dodał już znacznie uprzejmiej. - To znaczy… czy mógłbym zerknąć?
Jenny odwróciła się do Anubisa ze zdziwionym spojrzeniem.
- Musiała bym się rozebrać… chociaż czekaj. Sukienka jest zapinana z tyłu - zamyśliła się. - Ale to później ok? Jest zdecydowanie za mocne słońce abym ściągała z siebie te szaty - wskazała na biały materiał. Blada skóra niespecjalnie znosiła ostre słońce i potrzebowała osłony. Powiedziano jej że biały materiał jest najlepszy.
Steknął zawiedziony, chwilę zastanawiał się wpatrując sie niecy zbyt nachalnie w kierunku Jenny. Z jakiegoś powodu wydawało się, że jest jakby przestraszony.
Przytaknął bez słowa i przyśpieszył kroku.
We wskazanym miejscu czekał już na nich pojazd, coś czego reszta, się nie spodziewała. Kiratz.

- Anielski Galeon? - rzekł zaskoczony Lucil.
- Umiesz go prowadzić? - zapytał formalnie eldar.
- Podobno staruje się nim, jak zwykłą łodzią. Jeśli tak to nie powinienem mieć większych problemów. - pobiegł ku statku wyglądając jak dziecko które znalazło niezwykłą zabawkę.
- Pozostałość dawnego paktu. - rzekł susanoo oglądając, lśniące złotem, żagle.
- Ładne - powiedziała zafascyowana Jenny. Faktycznie podobała jej się łódź. Coś w niej było takiej na tle piasku i czystego błękitnego nieba.
- Taaa, interesujące. - powiedział Anubis przyglądajac się statkowi błyszczącymi czarnymi oczami. - Zaczyna mi się podobać ta podróż jeszcze bardziej. - powiedział wyciągając coś ze swojej niewielkiej sakwy i szybkim ruchem wcierając w szyję.
-Yhym- mruknął w odpowiedzi prorok, również przyglądając się łodzi, wynajdując co chwilę kolejne wspólne cechy ze statkami kosmicznymi jego rasy.
- Kiedyś cię przyłapię jak powiesz coś więcej - szepnęła zaczepnie Jenny. Jej ton był nieco zaczepny ale uśmiechała się przyjaźnie. W jej mniemaniu nawet Susanoo więcej mówił od eldara.
Reakcji nie było, widocznie Anthrilien nie zamierzał dać się łatwo sprowokować. Zamiast tego prorok wszedł na pokład i obejrzał się na pozostałych.
Jenny uznała to za wyzwanie. Uśmiechnęła się i sama wkroczyła na pokład zaciągając Susanoo za rękę.Zapowiadała się ciekawa współpraca.
- I jak? - zapytał Susanoo.
- Da radę. - Stwierdził młodzieniec - Choć od stężania magii aniołów boli mnie głowa. Dobra. Ster, żagle, ta dźwignia jest od wznoszenia, a więc ta musi być od ruchu poziomego. Ruszamy?
- Zobaczmy jak to coś potrafi się szybko poruszać. - krzyknął Anubis wspinając się po lewej burcie statku.
- Nie traćmy czasu - stwierdziła Jenny.
Statek wzniósł się stosunkowo szybko, za pomocą magii i delikatnej sugestii eldara. A gdy osiągnął wysokość prawie setki metrów, żagle chwyciły podniebne prądy powietrza i statek ruszył przed siebie.

Po chwili lotu, gdy okazało się że Lucil faktycznie potrafi sterować galeonem, eldar usiadł po turecku na dziobie okrętu i ponownie wyciągnął dziwny przedmiot o który wcześniej pytała Jenny. Zdawało się że poza patrzeniem na niego, nic innego nie robił.
Oczywiście Jenny nie mogła przegapić takiej okazji. Kucnęła obok niego w milczeniu patrząc na razie czy coś się dzieje z dziwnym urządzeniem. Co jakiś czas przeskakiwała wzrokiem na twarz Anthiriliena szukając wskazówek jakie mogły sie pojawić na jego twarzy. I chodź tam nie znalazła żadnej odpowiedzi, to gdy ponownie spojrzała na to co trzymał w dłoniach, zauważyła, że przedmiot powoli i płynnie zmienia kształt, jakby był gliną obrabianą przez rzeźbiarza. Sam prorok zdawał się nie zwracać większej uwagi na dziewczynę.
Ta usiadła na deskach i z prawdziwie dziecięcym przejęciem spoglądała na cuda akie wyprawiał eldar. Nie miało znaczenia, że był to powolny proces. Tym bardziej przez to wciągał.
Więc patrzyła, a w tym czasie materiał wyginał się, pod dotykiem dłoni proroka, lub i bez ich udziału powstawały na nim zawiłe wzory i sieci przypominające nieco kable.
- I ty mówisz, że nie jesteś artystą… - wyrwało się zapatrzonej dziewczynie.
- Nie jestem - odparł - nijak ma się to do dzieł stworzonych przez artystów z mojej rasy. Nie tworzę sztuki, a narzędzie.
Jenny zmroziło bo sądziła, że zapracowany eldar nie usłyszy jej słów. Szybko jednak odzyskała rezon.
- Cokolwiek wykonane z kunsztem jest dziełem. Cokolwiek w co wkłada się serce nabiera większych wartości. To co robisz nie wygląda na łatwą, a już na pewno na tworzoną po bandzie. Nawet jeśli to narzędzie, to może być dziełem. Kiedy jest dziełem, jest też sztuką. Kiedy jest sztuką oznacza, że tworzący jest artystą. Trzeba wiele zaparcia aby coś stworzyć, a nie tylko niszczyć - piosenkarka niemal wyrecytowała to co wkładali jej do głowy w szkole. CO prawda ostatnie zdanie dodała od siebie.
- To właśnie niszczenie jest moją domeną Jenny - ton pozostał niezmienny, ale tym razem prorok odwrócił się i wbił puste, białe ślepia prosto w dziewczynę - wojna jest moim kunsztem, to moja rola w bitwie o przetrwanie mojej rasy.
- Cóż… - piosenkarka przez moment zawahała się po czym w końcu westchnęła i wystawiła dłonie przed siebie pokazując czarne tatuaże od ich wnętrza. Na jednym z palców brak było czarnej kreski.
- Ja zaś powinnam być posłuszną maskotką rządu i manipulować ludźmi, którzy słuchają mojej muzyki. Zamiast tego walczę z nim dotkliwie raniąc falą dźwiękową jego agentów. Na dodatek ja sama z siebie grać nie potrafię. Za mnie robią to elekto-tatuaże zrobione przez ten właśnie rząd.
Zamilkła jeszcze na chwilę choć widać było, że jeszcze nie skończyła.
- Nie wiem na dobrą sprawę ile w tym co robię mojej własnej twórczości, a ile korzystania z muzyki jak z narzędzia.
- Ahh..mon’keigh. Żeby nasze życie było równie beztroskie- powiedział jakby bardziej do siebie, odwracając wzrok przed siebie - Dla nas, dzieci gwiazd, zejście ze ścieżki nie jest takie łatwe jak myślisz Jenny. Popełnienie jednego błędu może sprowadzić zagładę na nasze dusze.
- Przecież nie mówię, że masz z niej schodzić - zaprotestowała dziewczyna. - Chciałam ci tylko pokazać, że artysta nie musi być ograniczony. Albo w zasadzie określenie kogoś artystą nie musi oznaczać, że jedyne co robi to tworzy. Oboje potrafimy coś stworzyć i zniszczyć - Jenny odpowiedziała uparcie. Poczuła się nieco urażona gdyż wcale nie uważała jej życia za beztroskiego. Eldar jednak podszedł do jej historii jakby była właśnie taka.
Anthrilien skinął głową w niemym potwierdzeniu. Może nie chciał kontynuować dyskusji, a może faktycznie się zgadzał, w końcu dla jego rasy wojna i walka również były sztuką, Jenny nie mogła jednak tego wiedzieć. Eldar spojrzał krytycznie na przedmiot trzymany w dłoniach, po czym założył go na potylicę. Elementy przypominające rzadkie korzenie wsunęły się w jego włosy, a dwa z ich końców znalazły się na skroniach. Podłużny element który teraz przypominał długą i płaską antenę, wystawał z tyłu głowy eldara, jednak był na tyle krótki by nie zwracać na siebie zbyt dużej uwagi.
- Zdaje się że gotowe- powiedział po chwili sam do siebie.
- Może wypróbuj? - zaproponowała Jenny.
-Później. Jeśli spróbuję teraz, to mogę mieć problem z powrotem na ten statek.
- A przeniesienie się z jednego końca statku na drugi?
Anthrilien pokręcił głową
-To nie działa w ten sposób. Daj mi czas, niedługo może zobaczysz pajęczy trakt.
- No dobra. Skoro tak mówisz… Nie będę cię już męczyć - piosenkarka wstała i odeszła do burty. Zerknęła przez krawędź i zaraz odsunęła się. Szybko usiadła na pokładzie, odetchnęła kilka razy i pokręciła głową. Nie była to wysokość jaką widziała u siebie, ale i tak… przestrzeń. Nagle chodzenie po pokładzie stało się nieprzyjemne.
Anubis siedział gdzies przy jednej z burt z nogą założoną na nogę zajmował się swoja sakwa. Co rusz wyciągał w niej jakies liście, proszki czy pnącza łącząc je lub przerabiajac na jednolite masy lub szczypty proszku. Widać było, że to jakieś standardowe przygotowania, a nie żadne przemyślane działanie. Co jakiś czas gdy powiew spowodowany podróżą stawał się silniejszy Egipcjanin unosił wysoko głowę, zamykał oczy i jakby wczuwał się z uśmiechem w ruch powietrza. Jego brązowe futro falowało wtedy, zdawało się być gęstsze, a jednocześnie krótsze niż wcześniej.
Susano, siedząc na środku pokładu, otworzył jedno z zamkniętych oczu by przyjrzeć się dziewczęciu. Jak zwykle nie skomentował jej zachowania. Siedział po turecku, jakby zapraszając by do niego dołączyć.
Jenny ściągnęła brwi i zapierając się w sobie ruszyła na czworakach do rogacza. Usiadła po turesku zgarbiona i spojrzała na niego pytająco.
- Czeka na nas wiele przeciwności - rzekł po chwili - należało by więc korzystając z bezczynnej i bezpiecznej chwili ostrzyć swe zdolności. Jesteś już w stanie wykrywać istoty i ruch który usłyszysz. Przyszedł czas byś zrozumiała
jak jest odległy. Dźwięk rozchodzi się w przestrzeni, ugina, rozprasza ale zawsze da się odkryć najprostszą drogę do jego źródła. Trzeba jednak pamiętać że wszystko zajmuje jakiś czas i brać to pod uwagę. To kolejna lekcja, zamknij oczy, wytęż słuch i... nie zaśnij. Skup się na podróżującym stadzie na pustyni. W którym kierunku zmierza, jak daleko jest?
Jenny ściągnęła usta w kreskę. Nie byłą w nastroju na lekcje. Nie wyglądało jednak aby cokolwiek innego było teraz dobrym zajęciem. Dlatego też zamknęła oczy i wsłuchała się w okolicę. Poza dźwiękami dochodzącymi ze statku odnalazła to o czym mówił Susanoo. Skoncentrowała się na tupocie nóg, sypiącym się piasku i chrapaniu zwierząt. Nie wiedziała jakie to zwierzęta dwu, czy czteronożne. Słuchając stwierdziła, że raczej mają cztery. Kilkukrotnie starała się zgadnąć ich ilość. Mieszały jej kroki zwierząt. W końcu poszukała innego dźwięku. Serca biły równomiernie i łatwiej było policzyć.
- Jest ich… dwanaście - nie pytała wiedząc, że Susanoo i tak by ją poprawił gdyby się pomyliła. Następne było stwierdzenie dokąd idą. W którą stronę dźwięk się przesuwał? Dokąd? Jenny nie znała się na kompasach, ani kierunkach świata. Dlatego po kolejnym dłuższym wsłuchaniu wskazała palcem w którą stronę idą.
- Tam.
Odległość… to była kolejna zagwozdka. Szczęściem świat Jenny opływał w oznaczenia “za 200 metrów”, “100 metrów”, “skręć za 50 metrów”. Nie oznaczało to jednak, że ze słuchu od razu będzie wiedziała. Zdawała sobie na razie sprawę, że oddalają się od nich. Tutaj mogła tylko porównać jak coś blisko jest głośne, a jak ciche coś daleko.
- Emm… 500-600 metrów? - zapytała zapominając się.
- Hmm.. - tak ten dźwięk wskazywał że się pomyliła. - W sumie nie najgorzej. - Odparł z nieukrywanym zadowoleniem. - Zwierząd poruszających się jest 11, ale liczyłaś serca, więc masz rację. Jedna samica jest ciężarna. Kierunek poprawny, odległość... mniej więcej. Na ten moment wystarczy. Nie da się tej zdolności pojąć od tak, ale nie znaczy że wymaga ona ciągłego wysiłku. - Odpał z pochylajac głowę.
Test zdany.
 
Asderuki jest offline