Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-10-2015, 22:33   #3
TomaszJ
 
TomaszJ's Avatar
 
Reputacja: 1 TomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputację
Post wspólny, Gdokiem wymęczony przez Sayane i TomaszaJ

TAJGA i TRYPR TRYBOPSUJ


- Puszczać, zaśniedziała śruba! - Trybopsuj najwyraźniej nie zdawał sobie sprawy z powagi sytuacji - dopiero po chwili wyplątał się, obrócił szatę na właściwą stronę i spojrzał na tłumik ludzkich samic po lewej i jedną po prawej. Trybiki zaskrzeczały w gremlińskiej głowie i Trypr smarknął rubakanowością.
- Ty ucieczkowicz! - gremlin dobrze wiedział, jak być ucieczkowiczem, sam nie raz nim był i rozpoznanie rozbieganych oczu, nerwowości ruchów było chwilą. Sięgnął pod szatę i wyciągnął jakieś ustrojstwo, wyglądające jak nakręcana zabawka, po czym rzucił je w środek kłebowiska, które powoli, uspokoiło się... a jedna baba, najgrubsza i najgłośniejsza ze wszystkich zwyczajnie zaczęła chrapać.
- Ty już nie ucieczkowicz! Ja cię uratować i ty teraz mi służyć! - dla podkreślenia powagi sytuacji stworek machnął trzymaną w ręku czymś-jak-różdżką.

Tajga w pierwszej chwili nie zwróciła uwagi na gadaninę gremlina; zresztą jazgoczące babiszcza robiły wystarczająco dużo hałasu, by całkiem uczciwie go zignorować. Poza tym w wyniku pomieszania z poplataniem Tajga rymsnęła w końcu na ziemię i teraz ze łzami w oczach oglądała rozbite kolano. Nie lubiła rozbitych kolan. Nie lubiła niczego, co uszkadzało jej ciało, a tym bardziej - zostawiało blizny. Tak jak na przykład pazury rozwścieczonych bab. Tajga nie miała pojęcia jaki tutejsze mieszczki mają problem, ale od czasu to czasu przydarzały jej się takie nieporozumienia.
- A żeby was ogr w dupy powąchał! - wrzasnęła odwracając się w stronę ulicy i dopiero wtedy zorientowała się, że kobiety jakoś straciły nią zainteresowanie, a mała śmierdząca kupka ubrań czymś do niej macha. Odruchowo chwyciła to coś, refleksem miejskiego rzezimieszka.
- A to co? - zdumiała się i spojrzała w zielony pysk Typra, który w ciemnościach zaułka nabrał raczej szarawego odcienia. - Pies? Chcesz, żebym ci rzuciła? Tfu, tfu, aport! - popluła bolidło i przymierzyła się do rzutu.
- Oddawać Bolidło, gupia ludź! - Trypr-pies zaskrzeczał wściekle do kobiety - Oddawać! Moje!
- On gada! - ucieszyła się Tajga. - Zawsze chciałam mieć magiczne stworzenie na własność! Chodź, psi psi psi!! Hop hop! - uniosła bolidło do góry, ucieszona jak dziecko. Problem żądnych krwi mieszczek dawno wyleciał jej z głowy.
- Ty moja niewolnik! Ja rozkazywać, ty słuchać! - gremlin zaczął skakać w miejscu rozplaskując kałuże i odpadki, których pełny był zaułek.
- I zna sztuczki! - zachwycila się Tajga, po czym zmarszczyła brwi i pochyliła się w stronę Trypra. - Ale musisz gadać z sensem, inaczej występy nie wyjdą… - Zdjęła plecak z pleców, wyjęła z niego linę i odcruchowo schowała tam bolidło. - No chodź na sznurek, bo się straż miejsca przyczepi. No, chodź, psi psi psi! Dam ci kiełbasę i tak jej nie będę jadła, bo potem śmierdzę czosnkiem…
Gdy tylko dziewczyna się odwróciła, Trypr schował się za beczkę i poturlał drzemko-bombę pod jej nogi, chichocząc pod nosem. Bzyknęło, jęknęło i usypiająca fala objęła Tajgę, która najwyraźniej nic sobie z tego nie zrobiła.
Zły trypr wylazł zza beczki i zaczął wyrzucać pretensje.
- Czemu ty nie spać! Ja rzucić Ci drzemko bomba, ty spać! Gupi gupi ludź, nie wie nic.
- Mam spać w tym brudzie?! Oszalał pies! - oburzyła się Tajga i schowała ustrojstwo do kieszeni. - Twoją piłką pobawimy się później. Teraz czas na nas; pójdziemy do gospody i weźmiemy porządną kąpiel. Nogi mnie bolą. - oznajmiła, próbując zawiazać Tryprowi sznurek na szyji. - Ty też się wykąpiesz. Śmierdzisz.

Trypr wiedział że śmierdzi. Smród był w sumie mu obojętny jako Tryprowi, ale Trypr nie był tylko Tryprem, był też Rubakanem! A Rubakan nie śmierdział. I od swoich gremlinów też wymagał kąpieli. Kąpiel nie była zła, miał działający wynalazek co zwał się Deszcz-Nic i leciała w nim Gorąca Woda. Może ludź jest tak głupi, że potrzebuje czasu by zrozumieć że on niewolnik?
- Ty prowadzić do żarciodajnia, a sznurem cię wiązać nie będę. Schować! - odparł dumnie swojej niewolnicy Trypr Trybopsuj.
- Mhm… - mruknęła nieuważnie Tajga, skupiona na wiązaniu gremlinowi gustownej kokardki z konopnego sznura. - Pamiętam, jak raz dowódca straży zażyczył sobie jedwabnej liny… Co to była za noc… - rozmarzyła się dziewczyna i ruszyła w stronę ulicy, omal nie wdeptując w jedną ze śpiących matron. To przypomniało jej powód swojej obecności w zaułku. - Oj… Chyba musimy znaleźć inną karczmę niż Zadziornego Koguta… - zafrasowała się, klucząc pomiędzy kobietami i od niechcenia zwijając jednej z nich haftowany czepiec.
Trypr dreptał zaś na uwięzi za Tajgą, ale tylko chwilę. Potem złapał bzyczącą rękawicą za linę, coś błysnęło, coś zaśmierdziało i po chwili dziewczyna wlokła za sobą sznurek, podobnie jak Trypr szatę
- Tępy psuj... - podsumował gremlin.
 
__________________
Bez podpisu.
TomaszJ jest offline