Malaes stał dotychczas nie odzywając się, lecz postanowił jednak przerwać swoje milczenie tak, jak kapłan Zeusa i hoplita.
- Jestem Malaes, moje zajęcie łatwo rozpoznać po moim ubiorze. - człowiek był ubrany w szaty typowe dla kapłanów Hadesa. Zdążył je szybko zarzucić na siebie, mimo, że tak się spieszył na dziedziniec. "Może i zbyt bardzo" - pomyślał. - Królu, widziałem niewiele więcej, niż oni - tu Malaes skinął głową w stronę przedmówców. - Na dziedzińcu leżała martwa, przebita dzidą kobieta, a gdzieś poza bramą ktoś biegł, oddalając się od pałacu. Zauważyłem też, jak rozpalono pożar. Ktoś zrzucił z wieży dzban, prawdopodobnie napełniony oliwą, lub inną palną substancją, po czym w ślad za nim na ziemię spadła pochodnia podpalając pałac. Nie mogłem jednak dostrzec ani twarzy uciekiniera, ani sylwetki człowieka na wieży. - kapłan skłonił się z szacunkiem i liczył, że Odyseusz kolejny raz udowodni, jak dobrym i sprawiedliwym jest władcą. |