Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-10-2015, 12:39   #2
Armiel
 
Armiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Armiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputację
Marc Vernier

List o śmierci starego przyjaciela otrzymał dość szybko. Odległość oddzielająca Marsylię od rodzinnego Montpellier Verniera była nie aż tak duża.

Pociąg jechał nieco ponad trzy godziny a tory prowadziły przez malownicze regiony wybrzeża Morza Śródziemnomorskiego. Z okien roztaczał się przepiękny widok na nadmorskie miejscowości, ale urokliwe krajobrazy nie cieszyły Marca. Śmierć Catora, mimo że spodziewana w związku z jego wiekiem, i tak zasmuciła nadspodziewanie silnie.

Z pociągu udał się wprost do kancelarii Aleksandre Filippe du Bernande, położonej w jednej z okazalszych kamienic w samym centrum Marsylii. Z dworca kolejowego na miejsce pojechał dorożką. Zapowiadał się piękny, słoneczny dzień.


Sophie L'Anglais

Depesza o śmierci Castora de Overneyes przyszła do niej rano, nie pozostawiając jej zbyt wiele czasu do podjęcia decyzji.

Podróż do Marsylii na pogrzeb człowieka, którego w dzieciństw uważała niemal za najmądrzejszą osobę na świecie, miał w sobie zbyt wiele pokładu ekscentryczności, by Sophie miała ją podjąć tak błyskawicznie. Szczególnie, że nie przepadała w obecnym czasie za podróżami.

W końcu jednak jakaś sentymentalna nutka w jej sercu zagrała swoją melodię i kobieta zakupiła bilet na nocny pociąg, zabierając tylko niewielki bilet i licząc na to, że gdzieś w sezonie letnim znajdzie sobie nocleg, chociażby w domostwie zmarłego, które na pewno nie należało do najmniejszych.

Podróż przespała, chociaż sen, jak zawsze, nie należał do najprzyjemniejszych. Pociąg z Paryża do Marsylii był dość zatłoczony, strasznie hałasował i ogólnie nie nazwałaby go zbyt komfortowym. A może po prostu była już zbyt dojrzała, aby podróżować.

Na Rue de Navarin 12 dotarła z dworca taksówką. Przedstawiła się, mimo ze przybyła znacznie przed czasem, a uprzejmy Aleksandre Filippe du Bernande zatroszczył się o nią, jak o damę, pozwalając skorzystać z niewielkiego pokoju dla gości, gdzie mogła odpocząć, odświeżyć się i przebrać przed odczytaniem testamentu.

Luis Deullin

Śmierć krewniaka była tylko kropką nad „i” dopełniającą jego izolację. Otrzymanie listu o spadku, zaskoczyło Luisa. Co prawda utrzymywał z Castorem dość dobre relacje, jeśli weźmie się pod uwagę resztę rozproszonej po Francji rodziny, ale nie spodziewał się, że zdziwaczały de Overneyes zapisze mu jakiś majątek. Z drugiej strony jednak ucieszył się, że krewny nie zapomniał o tym, jakie łączyły ich w przeszłości relacje.

Z Montpellier do Marsylii pojechał pociągiem, a przez większość drogi pracował nad koncepcją nowego rozwiązania technicznego. To mogło mieć sens.

Z pociągu, do kancelarii, udał się pieszo, korzystając z doskonalej pogody. Był środek lipca i żar, dosłownie, lał się z nieba, jednak wąskie uliczki Marsylii dawały odpowiednią ilość cienia.

Na miejsce dotarł, jako jeden z ostatnich. W takich chwilach żałował, że nie mógł podroży przebyć samolotem.

Ottone Lèmmi

Dla Ottne’a informacja o śmierci Catora – jednego z jego ważniejszych klientów (przed kilkoma laty) była mniej szokująca, niż wieść o tym, że stary ekscentryk wyznaczył go na swojego spadkobiercę. Owszem, kiedyś łączyła ich nawet pewna więź zawodowa, oparta na wzajemnym zaufaniu i poszanowaniu, ale nie sądził, że zaowocuje ona szansą n wyrwanie się z tarapatów finansowych.

Antykwariat nie przynosił takich zysków, na jakie liczył Włoch. Starczało na opłaty i na jakie takie życie. Pieniądze po Catorze de Overneyes mogły stać się wielką, życiową szansą dla przecież już niemłodego Ottone’a.

Ubrał się więc w najlepszy z garniturów, jaki jeszcze mu się ostał, zamknął i tak rzadko odwiedzany przez klientów antykwariat i ruszył do centrum miasta, gdzie mieściła się kancelaria w której miano odczytać wyrok.

To był tylko kilkunastominutowy spacer przez miasto, ale i tak upał dał mu się we znaki. Niezbyt często miał okazję opuszczać zacieniony i chłodny antykwariat.

Na miejsce dotarł ocierając chusteczką pot z czoła kilkanaście minut przed umówioną godziną odczytania testamentu.

Bertrand Prunier

Bertrand był zaskoczony listem od kancelarii adwokackiej, w której otrzymał informację nie tylko o śmierci Castora, lecz także o przekazaniu mu kolekcji figurek Izydy, stanowiącej dla niego pewien rozdział w przeszłości oraz, „innych, niezwykle cennych informacji i przedmiotów” jak zapewniano w liście.

Z Castorem nie łączyło go nic. No prawie nic. Wspólna przeszłość zbudowała pomiędzy nimi coś w rodzaju mostu zrozumienia. Bertrand był myśliwym, jak kiedyś Castor. Czym jednak zasłużył sobie na wyróżnienie?

Bertrand długo wahał się, czy przyjąć zaproszenie, w końcu jednak wsiadł do nocnego pociągu, zabierając tylko bagaż podręczny na kilka dni i nad ranem dotarł do Marsylii.

Stolica Prowansji przywitała go piękną, słoneczną pogodą i tą ciekawą, śródziemnomorską zabudową, która zawsze budziła w nim jakąś iskierkę … badacza. W tych bielonych dachach i czerwonych dachówkach tkwiła jakaś urzekająca jego serce magia.

Do kancelarii dotarł rikszą – doskonały środek transportu w wąskich ulicach Marsylii, wcześniej jednak zahaczając o zarezerwowany telefonicznie hotel i posilając się tutejszą kuchnią.


Claude Lévi-Strauss


Claude spędził, z powodów zdrowotnych, ostanie dwa lata w Marsylii podnajmując niewielki dom w spokojnej, oddalonej od zgiełku miasta dzielnicy. Zajmując się czytaniem książek i swoimi badaniami nie poświęcał zbyt wiele czasu na życie towarzyskie. Owszem, spotkał się raz czy dwa z Castorem przez ten czas, jednak nie spodziewał się, że po swojej śmierci stary ekscentryk jego wyznaczy na swojego spadkobiercę.

Kancelaria Aleksandre Filippe du Bernande znajdowała się dość daleko od domu Claude’a więc wybrał się do niej, jak cywilizowany człowiek – taksówką. Bardziej z ciekawości, niż z żądzy posiadania czegoś po zmarłym, chociaż oczywiście zbiory Castora mogły komuś takiemu, jak Claude, mocno pomoc w badaniach tego, co tak usilnie zaprzątało ostatnimi laty jego wyobraźnię. Tego, czemu poświęcił niemal wszystko.

Już od dawna podejrzewał, że Castor wie o wielu sprawach dużo więcej, niż chciał zdradzić. Może, paradoksalnie, śmierć zmieniła jego stanowisko.
Z tą myślą Claude przekroczył próg kancelarii, jak zawsze podpierając się swoją nieodłączną laską.

Wszyscy

Kiedy zegar w rogu eleganckiego pokoju wybił południe, Aleksandre Filippe du Bernande
spojrzał na szóstkę siedzących przy stole ludzi i sięgnął po stosowne dokumenty.

- Witam Państwa serdecznie, w tym smutnym dniu. – Zaczął oficjalnie. – Zostałem upoważniony przez zmarłego monsieur Castora de Overneyes, aby odczytać jego ostatnią wolę. Zgodnie z prośbą zmarłego zawiadomiłem wszystkie osoby, które kazał mi zawiadomić. Niestety, nie widzę wszystkich powiadomionych przyjaciół i krewnych zmarłego, niemniej jednak testament zostanie odczytany w obecności tych, którzy stawili się na spotkaniu. Dodam jeszcze, że dla każdego z Państwa zmarły przygotował osobny list, który mam przekazać do rąk własnych. Gdyby mieli państwo jakieś pytania, proszę pamiętać, że jestem tylko prawnym wykonawcą woli zmarłego i udzielam odpowiedzi tylko w sprawach związanych z prawem spadkowym.

Do stołu doniesiono zimną lemoniadę, ciepłą kawę, ciasteczka i owoce.
W tym czasie prawnik z namaszczeniem otworzył sporą kopertę i rozpoczął czytanie.

- Stwierdzam, że pismo to jest ostatnią wolą zmarłego spisaną przez niego w mojej obecności w dniu 17 maja 1931 roku w mojej obecności, o czym świadczą stosowne podpisy. Od tego dnia szanowny zmarły nie wniósł zmian do swojej ostatniej woli.

Mężczyzna zwilżył usta w szklance wody i zaczął czytać.

- Ja, Castor de Overneyes, będąc całkowicie zdrowym na ciele i umyśle zapisuję mój majątek niżej wymienionym osobom, z uwzględnieniem spełnienia przez nich jednej, bardzo istotnej dla mnie sprawy, której nie udało mi się zakończyć przed moją śmiercią.

Pani Spohie L'Anglais przekazuję kolekcję płócien olejnych znanych malarzy według listy zamieszczonej w załączniku do niniejszego testamentu. Jestem przekonany, że Pani subtelność i zmysł artystyczny ucieszy ten niespodziewany dar, chociaż niech wie, że był niczym, w porównaniu do daru dziecięcej przyjaźni, jaki ja od Pani otrzymałem.

Panu Claude Lévi-Strauss otrzymuje mój dom w Marsylii przy Rue Plersance wraz z meblami i wyposażeniem, zawartym w liście dołączonej do testamentu, z wyłączeniem przedmiotów, które przepisałem innym osobom w spadku. Wiem, że dom ten zrobił na Panu spore wrażenie, jest ono jednak niczym, w porównaniu do tego, jaką przyjemność sprawiła mi Pana w nim obecność. Wiem też, że potrzebuje Pan miejsca, w którym będzie pan mógł odpocząć na stare lata i wolę, aby to Pan wniósł do niego odrobinę życia.

Pan Ottone Lèmmi otrzymuje ode mnie kolekcję starej broni – zgodnie ze spisem oraz część mojego antycznego księgozbioru wraz z kwotą 70.000 franków. Mam nadzieję, że pomoże to Panu odnaleźć upragniony spokój i prowadzić dalej tą działalność, która wniosła w moje życie tyle radości.

Panu Marcowi Vernier, wiedząc o jego zamiłowaniu do starych ksiąg, przekazuję kolekcję pewnych osobliwych wolumenów. Mam nadzieję, że ucieszy ona Pana tak bardzo, jak mnie świadomość, że trafia ona w ręce człowieka, którego umysł podąża krętymi ścieżkami, podobnie jak mój. Przyjaźń z Panem była dla mnie niezwykle cennym doznaniem i cieszę się, że mimo różnic światopoglądowych, zgadzaliśmy się ze sobą w tak wielu kwestiach.

Pan Bertrand Prunier otrzymuje kolekcję rzeźb zgodnie z listą. Cieszę się, że miałem okazję Pana poznać, młody człowieku. Twoja dociekliwość w pewnych kwestiach zrobiła na mnie takie wrażenie, że w moich ostatnich chwilach życia, pomyślałem o Panu, jako doskonałym wykonawcy przedsięwzięcia, którego niestety nie udało mi się dokończyć. Liczę na to, że moja darowizna pozwoli Panu pomyśleć o mnie odrobinę cieplej , a przy okazji nie straci Pan nic ze swojego cennego daru szukania tego, co wydaje się być nie do znalezienia.

Mojemu krewniakowi, Panu Luisowi Deullin zapisują stadninę koni w Aubagne oraz 120.000 franków w obligacjach i papierach depozytowych. Mam nadzieję, że pomoże to Panu rozwinąć skrzydła i spełnić swoje marzenia.

Mój kuzyn – Eugenio De Voltau otrzymuje posiadłość w Berre L’Etang wraz z przynależną jej ziemią. Ze względu na stan zdrowia kuzyna wykluczam go z obowiązku wypełnienia mojej ostatniej woli.

Moja szalona krewniaczka Charlotte De Voltau otrzymuje jacht „Gardien de la Elepchant” wraz z domkiem w Mejean.

Pannie Carrolyn de Euge, która we mnie nie zwątpiła, zapisuję obligacje bankowe oraz oszczędności gotówkowe w wysokości 100.000 franków – to dla Ciebie droga przyjaciółko za ciepłe słowa i trudy, jakie musiałaś przeze mnie znosić. Mam nadzieję, że zmieni to Twoją trudną sytuację i pozwoli cieszyć się życiem, na jakie zasłużyłaś.

Resztę majątku postanowiłem przekazać tutejszej parafii kościoła katolickiego oraz muzeum i domu sierot, co ustanawia osobny testament.

Wykonawcą mej woli czynię Aleksandra Fillipa du Bernande – mojego prawnika i adwokata, który nie raz był mi już podporą w trudnych dniach.
Warunkiem przekazania środków zapisanych w testamencie wymienionym osobom, jest spełnienie przez nich mojej specjalnej woli, którą przekazuję w stosownych listach wręczonych do rąk własnych.

Wykonawca mej woli, Pan Aleksandr Fillip du Bernande otrzymał stosowny list, w którym zawarłem warunek i sposób zweryfikowania wypełnienia mej woli.
Jeżeli warunek ten zostanie pozytywnie zweryfikowany w dniu
13 października 1932r przez wykonawcę mej woli, środki i majątek, który Wam przepisałem zostanie Wam przekazany. W przeciwnym wypadku Pan Aleksandr Fillip du Bernande, jako wykonawca mej woli, musi zastosować zapisy w liście przekazanym jego osobie.

Żegnajcie moi bliscy.

Mam nadzieję, że uda Wam się zakończyć sprawę, jak należy.

Castor de Overneyes

Ph’nglui mglw’nafh Cthulhu R’lyeh wgah’nagi fhtagn

Ostatnie słowa adwokat odczytał z niemałym trudem wymawiając osobliwe zgłoski.

- Dość złożona prośba, nie przeczę – powiedział prawnik. – Jak wiecie, szanowny zmarły był dość … specyficzną osobą o niezaprzeczalnie wysokim poziomie kultury i wiedzy, obarczonym spuścizną ekscentryczności. Uprzedzając fakt. Nie wiem, co jest państwa zadaniem i jaki jest warunek. Otrzymałem dwa pisma. Jedno, dość ogólne i drugie, które mam otworzyć dopiero w dniu 12 października 1931roku.

Wzruszył ramionami.

- Ponadto zmarły przeznaczył kwotę 120.000 franków dla Państwa oraz kazał przekazać państwu komplet kluczy do jego mieszkania, które do 12 października bieżącego roku ma stanowić Państwa współwłasność, bez możliwości zbycia. Oznacza to, że możecie państwo korzystać z domostwa przy Rue Plersance 8. Możecie państwo korzystać dowoli z mieszkania, lecz nie wolno wam niczego spieniężać, do momentu finalnego przekazania państwu stosownych praw w dniu 13 października 1932 roku.

Potem odłożył pismo na bok i wyciągnął sześć kopert wyraźnie opatrzonych ich nazwiskami. Odczytując je wręczył kopertę do rąk poszczególnych spadkobierców.

- Mam nadzieję, że te pisma powiedzą państwu więcej i jeśli zgodzą się państwo przyjąć spadek na warunkach określonych przez szanownego zmarłego, zajmiemy się podpisaniem stosownych dokumentów.
 

Ostatnio edytowane przez Armiel : 04-02-2016 o 20:56.
Armiel jest offline