Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-10-2015, 18:49   #5
Lodowa Maska
 
Lodowa Maska's Avatar
 
Reputacja: 1 Lodowa Maska wkrótce będzie znanyLodowa Maska wkrótce będzie znanyLodowa Maska wkrótce będzie znanyLodowa Maska wkrótce będzie znanyLodowa Maska wkrótce będzie znanyLodowa Maska wkrótce będzie znanyLodowa Maska wkrótce będzie znanyLodowa Maska wkrótce będzie znanyLodowa Maska wkrótce będzie znanyLodowa Maska wkrótce będzie znanyLodowa Maska wkrótce będzie znany
Żołnierze z armii Stirlandu rozbili duży obóz między rzeką a wioską, stawiając dwa wojskowe namioty frontem do siebie. Między nimi rozpalono większe ognisko z przeznaczeniem raczej do ogrzania się przed zimnem. Obok znajdują się ławy pozbijane prowizorycznie z desek i pniaków. Spora część wojska zasiada już i posila się tym, czym uraczył ich obozowy kucharz lub tutejszy karczmarz - choć ta druga opcja zważywszy na majętność mieściny może być nieco bardziej wątpliwa. Pod drzewem, z którego żołdacy zrobili sobie strzelnicę, leży leniwie duży czarny pies - najpewniej doberman reiklandzki. Sierżant wolnym krokiem ruszył w kierunku prowizorycznej zagrody, zbudowanej z pewnością na potrzeby wojskowych koni.

- Tu stacjonujemy - wskazał zamaszystym ruchem ręki obóz. - Pewnie o naszym wojsku to wy wiecie niewiele, więc wam wyjaśnię z kim macie do czynienia. Tamten zielony duży namiot z czachą i różą to namiot mojego Plutonu 'Heckenrose'. Oddział do zadań specjalnych. Chłopcy są zasłużeni prowincji i Cesarzowi. Co prawda wielu pamięta jak Karl Franz srał w pieluchy, ale to doświadczeni w boju żołnierze.

Faktycznie słowa sierżanta pokrywały się z rzeczywistością. Większość mężczyzn to raczej weterani, a nie młode chłystki z mlekiem pod nosem. Faktycznie są wyjątkowo dobrze wyposażeni - strzelby najpewniej z Nuln lub Hochlandu, krótkie miecze oraz drewniane tarcze z barwami tożsamymi z tymi z namiotu - to mocno odbiega od dotychczasowych standardów, o których podczas podróży opowiadał wam sierżant w historiach "jak to ciężko jest w armii".

- To natomiast namiot Rotmistrza Karla Totentanza, a w tym wielkim przebywa jego kawaleria. Karl to dość porywczy człowiek. Wiecie... Jest z tych co najpierw biją w mordę, a potem pytają. Jak wam zajdzie za skórę to nie miejcie krzywdy. To poczciwy żołnierz ze starganymi nerwami przez wojaczkę...i jałowcówkę.


Sierżant ruszył w głąb obozu - kierując się wprost na ławy z jedzeniem, a dokładniej w kierunku ławy przy której zasiada rosły mężczyzna w czarnym mundurze w zielone pasy. Liczne zdobienia przeplatane na bufiastych rękawach wamsu tworzą numer i inicjały jednostki, a na jego berecie w blasku pochodni lśnią czarne i zielone pióra, zatknięte w małą spinkę w kształcie czaszki. Twarz ma sfatygowaną od wojaczki i zapewne alkoholu, od którego jak zauważyliście nie stroni. Napitek wraz z drobinkami jedzenia spływa po jego gęstej długiej do piersi brodzie.

- Oto właśnie Rotmistrz w swej wielkiej osobie
- Hoss skinął dłonią na mężczyznę, na co ten przetarł dłonią gębę i brodę z jedzenia. Mężczyzna rósł w oczach zarówno w wzwyż jak i w szerz, gdy podnosił się z ławy. Ściągnął beret ukazując swą łysinę i resztki włosów po bokach.

- Witam o śledczych nad śledczymi. Wasza Wiel...hik!...kurwa..kość...tfu... - wypluł coś na ziemię i zachwiał się na nogach. - Czeka na was u siebie. Nie mógł się doczekać i zobaczyć kogo przysłało nam Cesarstwo do tej trudnej miski... żarcia mi dać więcej! A co! Zdrowie Barona psia jego mać! - Na ten toast usiadł z powrotem i zalał sobie kufel napitkiem z dzbana.
 
Lodowa Maska jest offline