Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-10-2015, 13:06   #6
Zombianna
Elitarystyczny Nowotwór
 
Zombianna's Avatar
 
Reputacja: 1 Zombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputację
Człowiek od zawsze obawiał się tego co niewiadome i ostateczne, a cóż spełniało te kryteria lepiej niż śmierć? Nie sam proces umierania zazwyczaj przepełniał ludzkie serce trwogą, lecz to co miało stać się później - wielka nierozwiązywalna zagadka, tajemnica sama w sobie. Można było raptem gdybać i snuć domysły, pewności czy jest coś “później” nie miał nikt. Tworzono więc religie mające na celu uspokojenie ludzi oraz zapewnienie, że kiedy ustanie ich oddech, a oczy zamkną się na zawsze, nie będzie to oznaczać ostatecznego końca. Opiekunami śmierci zostali bogowie jak chociażby Ozyrys, Hades, Azrael, Tanatos, Mictlantecuhtli czy Ereszkigal. Ich domeny wypełniły dusze umarłych, żywi zaś odzyskali częściowy spokój. O wiele mniej przerażające jawiło się to, co przynajmniej teoretycznie zostało poznane i okiełznane. System się sprawdzał, podważyć go nie szło, jako że nauka nie znała odpowiedzi na wszystkie pytania. Tak wiele zostało jeszcze do odkrycia, w swoim czasie i swoim miejscu… ale na pewno nie w marsylskiej kancelarii prawniczej, dnia 16 lipca 1931 roku.

Siedząc w wygodnym fotelu przybytku przy Rue de Navarin 12, Sophie wbrew wszelkim logicznym czynnikom czuła smutek, a irracjonalne poczucie winy drapało wewnątrz czaszki pazurami ostrymi niczym chirurgiczne skalpele. Chwila odpoczynku możliwa dzięki uprzejmości pana du Bernande, pozwoliła kobiecie pozbyć się irytującego wrażenia ciągłego pogłosu stukających kół jakie przyczepiło się do niej już na samym początku podróży pociągiem. Konieczność tkwienia kilka godzin w jednym, trzęsącym się miejscu powodowała ból i nieznośną sztywność całej lewej strony ciała. Nie łudziła się, gdyby nie wzięte w przedziale leki nie dałaby rady wyjść na peron z godnie wyprostowanymi plecami. Odwykła od wycieczek, bez dwóch zdań. Pomyśleć, że kiedyś potrafiła spędzić tydzień w siodle, później miesiącami przedzierać się przez zapomniane przez Boga i ludzi fragmenty tropikalnej dziczy. Starzała się, tetryczała… jeszcze trochę, a utknie w Paryżu do końca swoich dni. Szkoda, bo kochała podróże w nieznane. Czas jednak bardzo skutecznie potrafił zrestrukturyzować priorytety życiowe nawet tych najbardziej niepokornych dusz.

Świetnym przykładem był tu sam zmarły. L'Anglais zapamiętała go jako pełnego spokoju i wewnętrznej siły człowieka o niespotykanej wiedzy oraz cierpliwości. Nawet za jej szczenięcych lat nigdy na nią nie nakrzyczał, choć należała do wyjątkowo uciążliwych, zadających dziesiątki pytań dzieci. Tłumaczył, pokazywał, objaśniał, opowiadał. Dzięki niemu została tym, kim była dzisiaj… a teraz nie żył. Nie zdążyła go pożegnać, podziękować za wszytko co zrobił na przestrzeni prawie trzech dekad. Czytając ostatnie słowa Castora, spisane na wysokiej jakości papierze nie potrafiła się skupić.

Ubrana w długą welurową sukienkę w kolorze smolistej czerni i identycznej barwy prosty żakiet z angielskiego tweedu, ciemnowłosa kobieta przez całe spotkanie przypominała bardziej posąg niż żywego człowieka. Nie wykonywała zbędnych gestów, trzymając obleczone rękawiczkami dłonie: lewą ułożoną na trzymanej na kolanach niewielkiej torebce, prawą ściskającą kurczowo wyciągniętą z koperty kartkę. Słuchała toczącej się tuż obok dyskusji, potakiwała nieznacznie głową, raz za razem wodząc wzrokiem po ciągu atramentowych liter. Odezwała się dopiero gdy zapanowała chwilowa cisza.

- Castor chorował na serce, narzekał też na problemy z ciśnieniem. W jego wieku to nic niezwykłego. Wraz z uciekającą młodością do człowieka przyczepia się masa mniejszych, bądź większych dolegliwości zdrowotnych. Wszystkich nas to czeka, taka kolej rzeczy. - w jej głosie dało się wyczuć żal. Złożyła list starannie na pół jedna ręką i odłożywszy go na kolana podjęła wątek - Od dawna też nie ruszał się z domu, a co dopiero z kraju. Raczej nie złapał żadnej egzotycznej choroby którą zaraziłby pannę de Euge. Przez wzgląd na szacunek dla zmarłego dopełnijmy wpierw wszelkich potrzebnych formalności, następnie zajmijmy się resztą. Ja również dostałam informację o konieczności pojechania do domu przy ulicy La Fontaine 14. Jeśli panowie pozwolą udamy się tam wspólnie. Później zaś będę dozgonnie wdzięczna jeśli któryś ze znających miasto panów pomoże mi i wskaże drogę do biblioteki lub księgami. Dawno nie byłam w Marsylii, wiele się tu zmieniło. - zakończyła, uśmiechając się pierwszy raz od poprzedniej nocy.
 
__________________
Jeśli w sesji strony tematu sesji przybywają w postępie arytmetycznym a strony komentarzy w postępie geometrycznym, prawdopodobieństwo że sesja spadnie z rowerka wynosi ponad 99% - I prawo PBFowania Leminkainena

Ostatnio edytowane przez Zombianna : 16-10-2015 o 17:01.
Zombianna jest offline