Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-10-2015, 11:24   #6
Lodowa Maska
 
Lodowa Maska's Avatar
 
Reputacja: 1 Lodowa Maska wkrótce będzie znanyLodowa Maska wkrótce będzie znanyLodowa Maska wkrótce będzie znanyLodowa Maska wkrótce będzie znanyLodowa Maska wkrótce będzie znanyLodowa Maska wkrótce będzie znanyLodowa Maska wkrótce będzie znanyLodowa Maska wkrótce będzie znanyLodowa Maska wkrótce będzie znanyLodowa Maska wkrótce będzie znanyLodowa Maska wkrótce będzie znany
Zacheusz nie należał do zawadiaków prowokujących spór lub mordobicie, choć zachowanie Rotmistrza mogło pozostawiać wiele do życzenia. Inkwizytorzy nie grzeszyli cierpliwością i poczuciem humoru, a dowódca kawalerii wyraźnie sprawdzał cierpliwość sługi Sigmara. Mimo to handlarz zasiadł przy stole, i wyjął ze swojej torby suche racje, które zaczął sobie żuć w gębie.


- Szanowny Rotmistrzu - rzekł Zacheusz - rad jestem, mówię to oczywiście w swoim imieniu jak i Imperialnej Gildii Handlowej, że poinformowaliście nas o zaistniałej sytuacji. Jednak fakty, które otrzymaliśmy, są dość skąpe. Toteż byłbym rad, gdybyście powiedzieli coś więcej o wydarzeniach. Smutnych i na tyle niepokojących, że Zakon Sigmara przysłał tu swojego sługę - nie dodał że w postaci uroczej niewiasty, a nie jakiegoś konusa co by tylko palił i szukał herezji wszędzie. Choć nie przypuszczał że ów dama będzie miała w sobie jakąkolwiek delikatność i czułość, jeśli ktoś jej podpadnie.


- Nie mnie pytajcie o takie sprawy - odparł Rotmistrz. - Ja jeno wypełniam wolę mego aktualnego zwierzchnika. Pies mu mordę lizał swoją drogą. Siedzi wieprz w swym leżu i pasie się z koryta. Ani mu myśl ruszyć z czymkolwiek. Myślicie, że tak byśmy siedzieli bezczynnie jak te przekupki na targu w Nuln? Tfu! - splunął na ziemię z wyraźną odrazą dla “zwierzchnika” kimkolwiek on jest.

Sierżant jedynie opuścił głowę i nie skomentował jego zachowania. Nathanielowi natomiast zarysował się mały uśmieszek na twarzy, gdy Rotmistrz wspomniał o pasącym się wieprzu. Van Holsting od razu przypomniał sobie stare porzekadło, że pies do pana podobny.


- Czy wy sobie z nas żarty robicie? - W końcu powiedział spokojnie podchodząc do Rotmistrza. - Myślisz capie, że po to się tutaj tłukłem, żeby teraz wysłuchiwać twoich wymówek? Wyglądasz mi na najważniejszego w obozie, a przynajmniej tak się obnosisz. Rusz więc ten tłusty zad i prowadź nas do tego swojego zwierzchnika nim cierpliwość stracę. - Nathaniel wypowiadał te słowa spokojnie, lecz w jego oczach widać było ogień. - Obżerasz się tu jak jakiś tucznik, nie wiecie Rotmistrzu, że obżarstwo to grzech? I jeszcze swego zwierzchnika przy agentach inkwizycji obrażacie. Czy to aby nie zazdrość przez Ciebie przemawia? A może wy jesteście sługą Chaosu? Któremu plugawemu bóstwu modły składasz? Mamy my się bliżej twojej osobie przyjrzeć? Inkwizycja znajdzie każde ziarno herezji. - Nathaniel położył jedną rękę na kuszy pistoletowej, a w drugą chwycił symbol Sigmara, który zwisał mu niespokojnie na piersi. - Ruszaj się więc nim zechcę przeszukać twoją kwaterę Rotmistrzu.

- No dobrze. Nie unoście się tak waszmość - dowódca roty zaczął się bronić z miną dziecka smaganego kijem. - Zaprowadzę Was do Barona. Tam czeka już na was Wielki Komtur Zakonu Kruka z Siegfriedhof.

Gretel przysłuchiwała się rozmowom mężczyzn ze zmrużonymi oczami, poznając przy tej okazji lepiej swoich towarzyszy. Zachowanie Rotmistrza mierziło ją, jednak zanim zdążyła się odezwać wtrącił się van Holsting. I to na tyle skutecznie, że Rotmistrz zaczął sensowniej rozmawiać.

Cóż Rotmistrzu - rzekła Gretel - oporządźcie się trochę żebyście większego wstydu regimentowi nie przynieśli i ruszajmy, bo czas to pieniądz. A ja ich trwonić nie zamierzam.

Bizon zniknął co prawda skuszony zapachem z obozowego kotła, ale mógł i tutaj na nią zaczekać. Pewnie i towarzystwo żołnierzy było mu w tej chwili milsze. Rotmistrz złapał za zielony płaszcz z charakterystycznym dla Stirlandu kościotrupem, zapiął pas z mieczem przy boku i włożył rękawice. Bez słowa ruszył w kierunku palisady, reagując jedynie pozdrawiającym skinieniem głowy na zaczepki wojska.



- Wybaczcie moje zachowanie - w drodze do wsi Rotmistrz zaczął się tłumaczyć z zachowania. - Baron von Wellmitz nie należy do osób, które dbają o dobro innych. To kanalia kryjąca się na szlacheckich dworach. Parę lat już minęło jak wyjechał do Waldenhof pozostawiając swoje ziemie bez zarządcy, a w tym czasie te tereny plądrują bandyci oraz inne plugastwa Sylvanii. Nie jest zadowolony z tego, że sytuacja zmusiła go do opuszczenia ciepłego leża w Waldenhof. Taki obrót sprawy przewidywała Święta Matka z klasztoru Shallyi i poprosiła o pomoc opactwo z Siegfriedhof. Baron Ulf von Bullenstark z ramienia Zakonu Kruka ma pilnować aby sytuacja nie wymknęła się z pod kontroli.

Podeszliście do bramy skąpanej w wieczornym mroku, którą oświetlają pochodnie niczym wejście do grobowca. Już na pierwszy rzut oka widzieliście ubóstwo Tempelhof, ale obraz z bliska przerósł wasze oczekiwania. Zabudowania przypominają bardziej rozpadające się lepianki niż solidne chaty ze strzelistymi dachami typowe dla Sylvanii.

Im dalej w głąb się przemieszczacie tym bardziej odczuwacie też smród. Fetor, którego pochodzenie ciężko opisać, gdyż na jego woń składa się z pewnością wszystko co was otacza. Gdzieniegdzie dostrzegacie wyłaniających się mieszkańców w obdartych, połatanych łachmanach. Ich twarze zmęczone i smutne ukazują prawdę o tej okolicy. Nie jedno oblicze skalane jest tutaj chorobą, a może nawet czymś więcej.
 
Lodowa Maska jest offline