Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-04-2007, 20:28   #1
ihud
 
Reputacja: 1 ihud nie jest za bardzo znany
Herold Ciemności

- Gdzie by okiem nie sięgać tylko chaos i zniszczenie. Wszędzie włóczą się te straszne bestie, niema jak tu żyć. Człowiek chciałby odpocząć usiąść pomarzyć a tu jedyne, co można to żyć w strachu…

Od razu po przekroczeniu granicy Barsawi waszym oczom dała się ujrzeć wielka kraina. Niebo było całkowicie zakryte ciemnymi chmurami. Przed wami rozciągał się ogromny las. Jedyną drogą, którą można było dostać się do serca Barsawi, pałacu Herolda Ciemności była mała wydeptana ścieżka. Ścieżka prowadziła wprost do tego gęstego buszu. Nie mieliście wyboru, musieliście zagłębić się w tą czarną otchłań. W lesie unosiła się wielka mgła, drzewa były zadziwiająco szare, powietrze było wilgotne a wszędzie dało się wyczuć przeraźliwy smród stęchlizny. Nigdzie nie było widać żadnych oznak życia. Panowała zupełna cisza, słychać było jedynie skrzypienie gałęzi, po których stąpaliście. Nagle usłyszeliście mały szelest jakby ktoś przebiegł za wami. Po kilku sekundach było słychać drugi szelest, ale tym razem przed wami. Szelest powtarzały się jeden po drugim tu z lewej tu z prawej. W pewnej chwili z oddali ktoś krzyczał donośnym głosem, była to formułka jakiegoś zaklęcia - ares koreston va tez! - sekundę później w tym samym miejscu gdzie wcześniej słychać było głos zaświeciło światełko. Światło było coraz bliżej, słychać było narastające szelesty. Teraz nadchodzącemu światłu towarzyszyła ta sama formułka, co na początku, za każdym razem formułka była wypowiadana coraz głośniej i głośniej, światło było już zupełnie, blisko gdy z ciemności wyłoniła się ciemna sylwetka mężczyzny. Człowiek ten przywdziany był w czarną szatę z kapturem, w ręce trzymał świecącą różdżkę i wciąż powtarzał zdanie - ares koreston va tez! – w pewnej chwili uniósł różdżkę do góry jeszcze raz wykrzyczał zaklęcie,machną różdżką z całej siły i w tej sekundzie małe światełko z końca różdżki rozbłysło oświetlając całą okolice... Wkońcu światło zgasło a tajemniczy mężczyzna ściągną kaptur. Twarz maga była cała podrapana a jej wzrok był tak straszny, że mógł by doprowadzić do szaleństwa.
- To były cienie – powiedział mag kierując na was swój wzrok – okropne istoty. Mężczyzna miał spokojny głos jakby nic się nie stało. Oszołomieni tom niezwykłą sytuacją wpatrywaliście się w maga, który mówił dalej.
- Czy to wy jesteście tymi, których nazywają wybawicielami, tymi, którzy chcą stawić czoło Heroldowi Ciemności? Po tych słowach jeden z was wstał i odpowiedział na pytanie mężczyzny.
- Tak to my, przybyliśmy z południa i chcemy wam pomóc.
- Nie wiem czy da się jeszcze nam pomóc, nasza sytuacja jest beznadziejna, wszędzie grasują słudzy herolda a nas tych nieopętanych jest już niewielu.
- Właściwie, co tu się dzieje? – ciągnie jeden z was.
- Odkąd władze w Barsawi objął Herold Ciemności nic nie jest tak jak dawniej. Całą ta okolice penetrują cienie, niedaleko stąd jest mój obóz. Zaprowadzę was do niego tam będziecie mogli przenocować i uzyskać potrzebne wam informacje. – bez najmniejszego zastanowienia wszyscy zgodzili się na tą propozycje. Wędrując przez ciemne te ciemne lasy dowiedzieliście się, że obóz, do którego dążycie założony został przez były zakon magów ognia, który niegdyś był jednym z najliczniejszych zakonów w Barsawi.
- Ilu jest was w tym obozie? – zapytał jeden z was.
- No cóż została nas tylko niewielka garstka łącznie jest nas około piętnastu. – odpowiedział mag. Pewnie gdyby nie fakt, że zbliżacie się do obozu rozmowa ciągła by się dalej. Mężczyzna dał znak, że jesteśmy już na miejscu i nagle zamarł w bez ruchu. Na pierwszy rzut oka wydawałoby się, że został zaczarowany, ale po chwili upadł na kolana i przytkną twarz do złączonych rąk. Po chwili wszyscy podeszliście do niego i tak samo jak on zaskoczył was widok, który ujrzeliście. W miejscu gdzie prawdo podobnie kiedyś był obóz magów ognia teraz było pobojowisko. Wszędzie leżały ciała pozabijanych ludzi, namioty były połamane, widać było plamy krwi i ślady walki.
- Nie, nie tylko nie to oni, oni nie mogli zginąć, za jakie grzechy do cholery, co oni takiego uczynili! – krzyczał rozpaczliwym głosem mag.
- Co tu się stało? – powtarzał jeden z was. I tak wszyscy stali wpatrując się w to pobojowisko aż nagle mężczyzna, który jeszcze przed chwila rozpaczał za zmarłymi przyjaciółmi wstał i odwrócił się do was.
- Pożałuje tego ja już mu pokaże! – po tym krótkim zdaniu zaczął biec. Próbowaliście go zatrzymać, ale to nic nie dało po kilku chwilach nie było już go widać. Teraz stoicie sami w środku ciemnego lasu wypełnionego przerażającymi istotami i tu zaczyna się wasza przygoda…
 
ihud jest offline