Wątek: [autorski] 8dni
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-04-2007, 20:33   #3
Nightcrawler
 
Nightcrawler's Avatar
 
Reputacja: 1 Nightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemu
Słowa Krzyśka były jak ostrze rozrywające zwartą kurtynę martwej ciszy mego domu
- Cześć Kudłaty miło Cię widzieć całego i zdrowego - próbowałem wysilić się na uśmiech, lecz to co wykwitło na mej twarzy musiało być jakimś bliżej nieokreślonym grymasem na zakrzepłej masce żalu - eee chcesz może kanapusię z masełkiem orzechowym - dorzuciłem szybko chcąc przynajmniej dla siebie kłopotliwą sytuację zmienić w żart - zawsze tak robiłem.

-Masło orzechowe? W zasadzie czemu nie... tylko sprawdź najpierw datę ważności na wieczku. -
Kudłaty starym nawykiem przejechał dłonią po głowie. Kiedyś ten nawyk sprawiał że zamiast fryzury miał... coś dziwnego na głowie. Dzisiaj miał jednak krótkie i praktyczne włosy. Teraz za to wyglądał jak ktoś zupełnie inny, ktoś starszy, poważniejszy...

Nieprzytomnym wzrokiem odszukałem słoik i biorąc go do ręki stwierdziłem:
- obawiam się, że nam data ważności skończyła się już dawno... ale kremik jest ok – podszedłem do chlebaka i wyjąwszy kilka kromek weki, zacząłem smarować jedną ciemną masą ze słoika.
- co tam u Ciebie trochę żeśmy sie nie widzieli ... - urwałem smarując chleb z pasją. Sam nie wiem czemu nie mogłem jakoś spojrzeć mu w oczy.
- Co u mnie? Po prostu wróciłem. Klimat nie ten... zresztą sam wiesz. Wszędzie dobrze ale w domu najlepiej... Coś w końcu jest w tych powiedzonkach. A u ciebie?

Kudłaty, nawet nie próbował nawiązać kontaktu wzrokowego, zamiast tego przemykał tylko wzrokiem po całym pokoju jakby nigdzie nie mógł zatrzymać spojrzenia na dłużej. Nie dziwiłem mu sie, takiego bajzlu nie było tutaj chyba nawet po sławnej zeszłorocznej imprezie. To było jakoś nie długo po tym jak ja i Ewa...

„Co u Ciebie?” - wiszące w powietrzu pytanie prześlizgnęło się nieprzyjemnym dreszczem po moim kręgosłupie. Dłoń smarująca nożem pieczywo zatrzymała się i drgnęła.
- Nic – wzruszyłem ramionami i prychnąłem – wielkie nic – bezwiednie chyba zacząłem unosić głos – zrezygnowałem z roboty, bo ta banda egoistycznych pawianów nie widząca nic po za czubkiem własnego nosa, kalkulująca tylko kasę w kieszeni drogiego garniaka, pod którym skrywa swoją zwierzęcość, zaczęła mnie po prostu wkurzać. - westchnąłem odkładając kromkę na bok – wydaje mi sie że mój szef zjadłby kanapkę z gównem gdyby za to wystarczająco dużo płacili. Gdzie sie podziały wartości takie jak wyrozumiałość, przyjaźń czy... - urwałem, by po chwili dokończyć smutno – miłość...?

-Miłość to uczucie a nie idea. A uczucia nie są doskonałe. Miłość czasami więc boli. Z reguły boli mocno - wzruszył po pierwszym zdaniu ramionami, później nie wykonał już żadnego ruchu ciałem ale jego głos stał się suchy i papierowy.
- Kurwa, ale miłość to nie znęcanie, ciągła niepewność i strach. To chyba nie używanie drugiej osoby jak ściery do podłogi ?
Zacząłem dygotać miałem wielką ochotę po prostu coś rozwalić. To nie była jego wina, ale wspomnienia zalały mnie falą nienawiści. Czułem jak nogi uginają się pode mną. Knykcie bielały od zaciskania na rączce noża.

-Niektórzy przypuszczalnie mogą traktować miłość właśnie w ten sposób. Czy to coś dziwnego? Co najwyżej złego... Zresztą pamiętasz co kiedyś mówiłem na temat zła... nieważne. Szkoda tylko, że niektórzy w ten sposób są niszczeni.

Głos Krzyśka powoli stawał się metaliczny w brzmieniu i nieprzyjemnie zimny. Jakby bezwzględny. Nie mogłem w to uwierzyć wydawał się jakiś obcy, jakby zupełnie inny. Przez głowę przebiegła mi wizja czego mógł sam niedawno doświadczyć, ale niestety, nieważne jak tego nienawidzę, jestem człowiekiem, a własne problemy zawsze przesłaniają nam świat.

- ja... ja nie rozumiem jak ludzie mogą być tak okrutni – odsuwałem się od blatu szafki na której przygotowywałem jedzenie. Pierwszy raz spojrzałem mu w oczy – jak możemy robić to sobie nawzajem ? - uderzyłem plecami o ścianę i osuwają się ciężko klapnąłem o posadzkę. - byłem głupi; uwierzyłem w romantyzm i w idee. Przez ponad rok walczyłem o lepsze z jej egoizmem. - oparłem czoło o podkurczone kolana i otuliłem się własnymi ramionami – miała mnie za nic wiesz? Przypływała, gdy mnie potrzebowała – sama kiedyś powiedziała że chciała by mieć kogoś silniejszego ale ma tylko mnie. Była w stu procentach pewna mojego ślepego, upartego uczucia...

-Nie będę w stanie cię zrozumieć-nigdy. Człowiek to też nie idea i każdy jest inny... na pewno nie doskonały. -
Poczułem dotknięcie na ramieniu. To dłoń Kudłatego na pewnie mnie dotykała.
-Ostatecznie jednak wciąż mogę próbować... I na pewno wiem, że nie wiele z ciebie zostało. Więc może opowiedz powoli co czułeś i co czujesz. I otworzymy piwo albo dwa.
Rozległ się brzęk, gdy dwie szklane butelki uderzyły o stół. Podniosłem głowę i spojrzałem na niego, jakby dopiero co wszedł, jakby jeszcze przed chwila to nie był on.

- dobre piwo nie jest złe – uśmiechnąłem się lekko i wstając sięgałem po flaszkę. Następnie zacząłem przetrzepywać okoliczne szuflady w poszukiwaniu otwieracza. Słowa wypłynęły jakby bezwiednie:
- Czułem wściekłość – pierwszy raz taka wielką, gdy po dwunastu godzinach dowiedziałem się, że w końcu poszła na imprezę na którą mieliśmy iść razem, ale ustaliliśmy, że nie idziemy bo trzeba się pouczyć wreszcie. - rozdziewiczyłem butelkę i podałem znalezione narzędzie zbrodni Krzyśkowi. Pociągnąwszy łyk kontynuowałem patrząc na przyjaciela
– gdy mnie oświeciła o tym fakcie, miałem zamiar przywalić jej kumplowi, z który siedziała w knajpie, a do której ja wpadłem „niechcący” po pracy. Przy okazji – wiesz jak to w Suchym Porcie – zawsze tam jacyś znajomi – więc przy okazji od innego kumpla dowiedziałem się, że twierdziła też, że jak ona widzi się ze swoimi znajomymi to ze mną sie nie widuje i ja niby miałem mieć tak samo. - pociągnąłem kolejny łyk.

– wiem, że to brzmi może banalnie, ale miałem już dość: ostatnie miesiące obfitowały w takie zdarzenia, ciągle wyprowadzając mnie z równowagi. A to miała ochotę po eksperymentować, a to mnie gnębiła twierdząc później, że próbuje sprawić bym był silniejszy. Aż w końcu się dowiedziałem że tak naprawdę to ona kocha tylko mamusie i kota, a ja jej nie kocham wcale bardziej niż byle ściana, do której tez może sie przytulić...

-Wykorzystany? Zawiedziony? Czy po prostu wściekły?
- wszystko naraz – kłóciliśmy się kilka dni. Potem na chwilę się uspokoiło, aż ja zrezygnowałem z pracy i wtedy wróciło
– zagryzłem zęby aż do bólu – dowiedziałem sie jaki jestem nieodpowiedzialny i nie życiowy. Stwierdziła, że przecież z miłości nie wyżyjemy i co ja sobie myślę - że pod mostem mieszkać będziemy. - odetchnąłem głęboko i spojrzałem znów na Kudłatego – wiesz, że trudno mnie wyprowadzić z równowagi, a podczas ostatniej rozmowy przez telefon rozpierdzieliłem taboret o ścianę. - parsknąłem smutno. Poczułem jak zupełnie opadam z sił – sąsiedzi to już mnie mają za totalnego degenerata

-Sąsiadów zostaw w spokoju... mogą myśleć co im się podoba. Pracy potrzebujesz, potrzebujesz pieniędzy ale najbardziej potrzebujesz wypoczynku... Pójdźmy... gdzieś. Do kina, na koncert. Gdziekolwiek. W razie czego dam w pysk jeżeli ktoś zapomni że jesteś wyniszczony.
Bo była pasożytem...

Kudłaty szybko stracił entuzjazm w swojej wypowiedzi. Nie potrafił chyba powiedzieć tego co chciał. Dopiero po tym jak wykonał trzy głębokie oddechy zdołał dodać.
-Przepraszam. Chyba jesteś zbyt kruchy dla mnie... i też czasami o tym zapominam.

- nie, w porządku masz rację, teraz chyba trzeba bym dostał w pysk na otrzeźwienie, tylko wiesz co dziś wieczór skorzystam chyba z zaproszenia na domówke ludzi ze studiów. Ale możemy się przespacerować – przydały by mi się jakiś obiad. Coś jeszcze mam na karcie, a nóż wystarczy na pizzę, albo kilka zupek chińskich
– uśmiechnąłem się. To, że wypowiedziałem uczucia na głos jakoś mi pomogło.
– to co spotkajmy sie może pod blokiem za pół godziny ja sie zbiorę i pójdziemy po prowiant ?
-Ja mam naprawdę dużo wolnego czasu. Możemy pójść i może trochę cię rozruszać.
- spoko loko luz i spontan ziomek -
uśmiechnąłem się szeroko rzucając popularnym slangiem - daj mi czas bym gatki wdział i możemy pomykać

Ruszyłem raźniej w stronę swojego pokoju by się ubrać. Usłyszałem tylko jak drzwi wejściowe zamykają się za Kudałtym....
 
__________________
Sanguinius, clad me in rightful mind,
strengthen me against the desires of flesh.
By the Blood am I made... By the Blood am I armoured...
By the Blood... I will endure.

Ostatnio edytowane przez Nightcrawler : 18-04-2007 o 20:38.
Nightcrawler jest offline