Gnorst pasował do rodzinnej wioski jak pięść do nosa. Urodził się tu, wychował, ale zwyczajnie to nie było jego miejsce. Nie umiał wyobrazić sobie spędzenia całego życia tutaj, w warsztacie ojca, a gdyby został na miejscu, samo słuchanie rodziców doprowadziłoby go do szaleństwa. Mógłby się zaszyć w okolicznych lasach, zaglądając do wioski jedynie raz na jakiś czas. Nie byłoby to aż takim złym wyjściem, ale życie samemu w lesie też nie pociągało go aż tak. Zaś z jego twarzą, polotem i wygadaniem, musiałby mieć ogromne szczęście, albo ogromne bogactwo.
Mniej więcej takie myśli chodziły mu po głowie, kiedy siedział w miejscowej karczmie wraz ze swymi towarzyszami. Gęste piwo niespecjalnie poprawiało mu nastrój, w przeciwieństwie do decyzji, jaką zdawało się podjęli. Zastanawiał się czy znalezione jakiś czas temu w okolicy gobliny miały cokolwiek wspólnego z wykopaliskami, albo może trolem.
Gdy podeszli wszyscy razem do gnoma, wypalił prosto z mostu. - My w sprawie ogłoszenia, pomoc przy karawanie. - Wyrzucił z siebie i zamilkł.
__________________ Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości... |