Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-11-2015, 14:41   #107
Viviaen
 
Viviaen's Avatar
 
Reputacja: 1 Viviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie coś
retrospekcja i parę słów komentarza

W pierwszej chwili miała ochotę spoliczkować Indianina. Przez jej duszę i twarz przemknęła cała gama emocji, po której w oczach zapłonęła jej wściekłość. A jednak nie zrobiła żadnego gwałtownego ruchu, nie wywrzeszczała w twarz temu pieprzonemu czerwonoskóremu, co sądzi o nim i jego synalku. Zamiast tego głęboko zaciągnęła się papierosem i powoli wypuściła dym, uspokajając się.
- Na całe szczęście mamy dwudziesty pierwszy wiek a materiału do badań DNA jest aż nadto, panie Wolfhowl. - w głosie kobiety zadźwięczała pogarda zmieszana z nienawiścią - Maddison nie kłamie, czego o was nie można powiedzieć. Zapłacicie nam za to.
Rzuciła niedopałek na chodnik i zgniotła go pod obcasem, wkładając w to odrobinę zbyt wiele pasji, a potem bez słowa odwróciła się, by wrócić do budynku.
- Proszę uważać na grożby. Są siły, które karmią się nimi i ... działają nieproszone. - Powiedział za nią zimnym, nieludzkim niemal głosem.
Odwróciła się gwałtownie, zaciskając pięści.
- Aż za dobrze wiem, o czym mówisz, Wolfhowl. I Ty też wiesz, jak widzę. Oboje wiemy, że masz z tym więcej wspólnego, niż chcesz przyznać. Dotarliśmy jednak do punktu, w którym nie masz mnie już czym zastraszyć. Nic wam nie zrobiliśmy… - głos jej się mimowolnie załamał i przerwała gwałtownie, potrząsając głową. Nie było sensu tłumaczyć tego wszystkiego jeszcze raz. I tak nie przekona kogoś, kto nie jest zdolny do jakiejkolwiek empatii i jest zaślepiony jedynie żądzą zemsty. A na takiego wyglądał jej ten Indianin.
Poza tym naprawdę nie robiły na niej kolejne groźby. Wszyscy oni byli już w absolutnej rozsypce, gwałt na Maddy był ostatnią rzeczą, która mogła ją zranić. Gdyby to ona była ofiarą, nie bolałoby tak bardzo, jak zgwałcenie dziecka, dziewczyny, którą kochała jak córkę.
Dlatego odwróciła się tyłem do mężczyzny i zniknęła w budynku, nie zaszczycając go nawet ostatnim spojrzeniem.
Nie odpowiedział, ale czuła jego ciężki wzrok na plecach. Czy czuł się winny? Czy wręcz przeciwnie - tryumfował w głębi swojego mrocznego serca? Nie potrafiła odgadnąć.

Teraz pieprzony czerwonoskóry sadysta robił dokładnie to samo co wtedy, tyle, że obiektem jego gniewu była tym razem Maddison. Nie miał prawa ich tak traktować. Nie miał prawa wzywać tego Innuaki. Nie powinien chodzić wolno... a jednak się z tego wywinie. Kto wie, czy nie zemści się na kimś innym. Czy w ogóle dotrzyma słowa. Przecież są i będą zdani na jego łaskę, coś mogło przecież "pójść źle".

Skurwiel.

Tyle, że tym razem trafiła kosa na kamień. Skąd ta dziewczyna brała tyle siły woli? Miała charakterek, nie ma co... dogadała się z młodym, postawiła staremu, coś, do czego niejeden dorosły nie byłby zdolny.
Megan westchnęła i pokręciła głową. Sama balansowała na cienkiej linie, pomiędzy szaleństwem a determinacją. O ile łatwiej by było dać się ponieść fali obłędu, poddać i poczekać aż inni zrobią wszystko za nią... Ale czy na pewno? Czy potem potrafiłaby wyjść z otchłani i zacząć żyć? Czy potrafiłaby sobie spojrzeć w oczy? Już teraz było jej wstyd, że zrzuciła na barki siostrzenicy zdecydowanie zbyt wielki ciężar. Że nie stanęła od razu w jej obronie tylko pozwoliła Indianinowi zaatakować ją bezpośrednio. Daniel nie dawał sobie już rady. Gdyby się teraz wycofała, gdyby ich opuściła w takim momencie, nie mogłaby już wrócić.

Nie mogła się poddać.
 
__________________
Jeśli zabałaganione biurko jest znakiem zabałaganionego umysłu, znakiem czego jest puste biurko?
Albert Einstein
Viviaen jest offline