Jednym z unikalnych talentów Malcoma było jego niezwykły wzrok. Oczy starszego mężczyzny zdawały się wciąż czujnie obserwować okolicę i w dodatku czyniły to niezależnie od siebie uważnie lustrując wszystkie strony świata.
Spojrzenie młodszej kopii Malcolma, Roberta Tumuliza, miało tę samą cechę, przez co rozmowy dwóch mężczyzn wyglądały nieco dziwnie:
- Chodźmy zobaczyć, młodzieńcze czy też nasze talenta mogą być użytecznie - rzekł do towarzysza Malcom jednym okiem świdrując zbaraniałego karczmarza, a drugim lustrując powałę zajazdu.
- Klasyczny przypadek porwania - starszy Tumuliz roztropnie skomentował sytuację na zewnątrz, a młodzieniec odrzekł:
- Musimy działać! - bojowej deklaracji przeczył wzrok Roberta, bowiem młody wojownik robił wrażenie jakby jednym okiem wpatrywał się w dekolt kręcącej się we wnętrzu karczmy dziewki, a drugim badał ślimaka wspinającego się po omszałej cembrowinie studni pod karczmą.
- Pomóż tedy temu gościowi - zadecydował dziadek, widząc że ochroniarz ma znacznie mniejsze kłopoty niż porwana - Ja będę wypatrywał innych spiskowców. Nie stój tak, młodzieńcze, do dzieła!
Robert chwycił długą zakonną włócznię, po czym ruszył na jednego ze zbójów idąc w sukurs Gaspardowi:
- Na chwałę Pholtusa! - młodzieniec zamachnął się efektownie na jednego z bandziorów. |