Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-11-2015, 17:39   #8
Kata
 
Kata's Avatar
 
Reputacja: 1 Kata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputację
[MEDIA]http://youtube.com/watch?v=8e6frGS9n1M[/MEDIA]


Niepokój objawił się zupełnie niespodziewanie, drobnym drapaniem. Ostrze sztyletu po kryjomu żłobiło brzeg stołu gospody, a drobne wióry drewna spadały na zgrabne elfie uda. Kolejne wytyczne mnożyły kolejne pytania, a Lairiel nie była pewna niczego. Może poza kilkoma rzeczami o których myśl nadawała błękitnym oczom elfki wyjątkowego, drapieżnego błysku.
"Faelyn" – imię wyryte na stole przetarła palcem okrytym cienką strzelecką rękawicą, jakby z czułością. Z zamyślenia wyrwało ją jednak spojrzenie nieznajomego mężczyzny który niczym kameleon zerkał ukradkiem w jej stronę jednym tylko okiem. Zwinne palce elfki okręciły ostrze które zgrabnym ruchem trafiło na swoje miejsce z rozczarowaniem porzucając dawną rozrywkę.
Chociaż oboje dostrzegli siebie nawzajem Lairiel odwróciła się, udając że nic nie miało miejsca.
Wcześniej wchodząc do gospody przywitała się ze wszystkimi członkami Legionu których kojarzyła z widzenia. Wszystkimi, oprócz krasnoluda obok którego tylko przeszła udając że go nie zna, obrzucając skrytym aroganckim uśmieszkiem. Gdzieś wewnątrz duszy sprawiło jej to lekką radość.

Lairiel oparła się o ladę i uśmiechnęła uroczo do karczmarza, dzięki czemu udało się wyłudzić troszkę dobrego wina które porwała ze sobą do osamotnionego stolika. Elfce zupełnie to nie przeszkadzało, jako że wielkie społeczności i tłumy najzwyczajniej ją męczyły, taka już wyrosła z niej introwertyczka pielęgnująca swoje własne wnętrze.



Tym razem nie ukrywała się, ani swojego dziedzictwa. Elfie, szpiczaste uszy delikatnie wyłaniały się zza spiętych, długich, czarnych włosów. Te sięgały aż do lędźwi gdy były rozpuszczone. Podkreślały urodę i temperament, jednak choć niewątpliwe urokliwa, elfka nie była specjalnie wystrojona. Nie licząc drobnego wisiorka na szyi nie posiadała żadnej biżuterii, a obwieszona była cała orężem. U boku był to prosty, co ciekawe ludzkiej roboty długi miecz. Dwa sztylety nieco mniej na widoku zajmowały miejsce przy pasie i na skórzanym karwaszu. Przez ramię przewieszony krótki łuk zdobiły delikatne wyryte na nim kwieciste motywy. Cała ta broń wyglądała na ludzką robotę, najpewniej Ratikańską. Jedynym rzeczywiście elfim tworem który można było dostrzec, była elegancka zielonej barwy tunika. Wystawała ona zza kasztanowego koloru skórzanej zbroi elfki.


Wysokie za kolano, podróżne buty wiązane rzemieniami podkreślały długie nogi na których wiły się zmyślne tatuaże przypominające macki zagięte niczym morskie fale.


Lairiel nie miała ochoty na żadne spotkania. Na żadne krasnoludy, czy towarzystwo zbrojnych o wątpliwej higienie osobistej. Nie było jednak innego wyjścia, a palec elfki zaczął w rozmarzeniu błądzić po wierzchu kielicha wina, wykonanego zapewne z brązu. Jej myśli oddawały się trywialnym pytaniom natury dobra i zła, powtarzały wciąż te same pytania, błądziły. Robert chyba przestał się jej przyglądać i mogła poczuć się swobodniej. Ukryte ludzkie spojrzenia były krępujące gdyż trzeba było zawsze starać się je interpretować, a niektórzy nie darzyli jej rasy wielką sympatią. W większości ludzie prości wierzący w zabobony, gotowi spalić ją na stosie za to że jest inna niż oni. Nie była ufna wobec ludzi i miała ku temu powody.

Przez chwilę zamyśliła się, zastanawiając nad tym jak się właściwie tu znalazła gdy piętnaście lat temu przybyła w te okolice. Twierdza Cierni jeszcze stała, wszystko było inne. Czas jakby zatrzymał się, a wzrok elfki opadł na Nutkę która sprawiła że Lairiel uśmiechnęła się delikatnie.
Przez moment było tak, nim zaczęła żałować że usiadła sama. Wino i wspominanie przeszłości nic jej nie dały, a czas zaczął dłużyć się niezmiernie. Jakby słysząc jej marudzenie bogowie litowali się, a kłopoty same do nich wszystkich przylgnęły.
Atmosfera zagęściła się, a ludzie i krasnolud zaczęli wychodzić przed karczmę. Dopiero wtedy Lairiel w pełni oprzytomniała, a łuk wpasował się w jej smukłą dłoń. Wymacała palcami lotkę strzały i szybko nałożyła na cięciwę przyjmując postawę strzelecką. Strzała którą nałożyła imponowała kunsztem i z pewnością nie była dziełem człowieka i była to jedna z niewielu rzeczy która ją cieszyła.

Wszyscy wydawali się dość przejęci powstałym zamieszaniem poza Gaspardem, którego imienia wtedy jeszcze nie znała. Na komentarz mężczyzny elfka pokręciła tylko głową i wycelowała szybko w plecy jednego z bandytów który płoszył konie. Lotka musnęła jej policzek miękkim pocałunkiem na pożegnanie, a skupione, błękitne oczy Lairiel wydawały się zupełnie pozbawione sumienia...


.
 
__________________
In the misty morning, on the edge of time
We've lost the rising sun

Ostatnio edytowane przez Kata : 28-11-2015 o 18:01.
Kata jest offline