Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-11-2015, 20:26   #7
Zell
Edgelord
 
Zell's Avatar
 
Reputacja: 1 Zell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputację
Tiacia podeszła bliżej Sagata i zatrzymawszy się przed nim, po czym zasalutowała na sposób septimoński.
- Lordzie Generale. - skłoniła głowę.
Hytosi odpowiedział podobnie i przyjrzał się dokładnie kobiecie. Po czym przemówił, a nie było to coś na co Tiacia była gotowa. Sagat najwyraźniej nie sądził, że krzyki są potrzebne tylko podczas bitew kiedy zgiełk normalnie by cię zagłuszał.
- Więc ty jesteś najnowszym polem bitwy mojej bratanicy? - bliskość źródła jego głosu o mało nie ogłuszyła Virturi - Dobrze więc, jaką pozycję chcesz utrzymywać podczas eskapady?
Najnowszym polem bitwy matki… Cóż, można było to i tak nazwać. Tiacia całymi siłami zachowała godność i nie skrzywiła się na te krzyki… a było to ciężkie.
- Na przedzie. - odparła kobieta wiedząc, że generał Avaline Dimeri i lord Perisenous des Oreuse nie życzyliby sobie czego innego - I to raczej łoże jest tym polem bitwy.
- Wole nie myśleć, ze przegrałaby na nim… jednak oto tu jesteś. - westchnął, a nawet to było niezwykle głośne - Tak czy inaczej wyruszamy najpóźniej pojutrze. Znajdź sobie lokum, zbierz potrzebne ci bezpośrednio zapasy. Wieczorem dam ci przydział. Żebym wiedział, w jaki sposób Boska krew się w tobie obudziła?
Gdyby Tiacia w tym momencie jadła lub piła - zakrztusiłaby się. To nie był temat, na jaki chciałaby rozmawiać…
- Potrafię robić pewne rzeczy z przedmiotami… Na przykad z bronią. - powiedziała wymijająco.
- "Pewne rzeczy"? Co podpalać, powodować że rdzewieją na odległość? Śpiewają?
- Nie, one… Są… Jakby nadać im nuty perfekcji, chociażby w… wyglądzie? - uśmiechnęła się nerwowo Tiacia - Krew mojego ojca
.
Sagat przez chwilę tylko patrzył tępo na kobietę po czym zaczął się śmiać. Na początku dość cicho, ale szybko śmiech urósł do pełnego ryku. Łzy delikatnie ściekały po policzkach generała i miał przez chwilę kłopot ze złapaniem oddechu.
- No.. cóż… ewidentnie przegrała na tym polu bitwy. Twój dziad i pradziad będą mieli ubaw. - Sagat się uśmiechnął - No na pewno znajdziemy dla tego jakieś zastosowanie. Idź już lepiej. Znajdę cię wiecz…

- SAGAT! - szybkim krokiem do dwójki zbliżyła się kobieta, której Tiacia nie znała. Kobieta niczym się nie wyróżniała. Bluszcz brązowych włosów przykrywał opaloną twarz, na której obecnie utknął grymas absolutnej furii. Jej piwne oczy niemalże płonęły gniewem.
- Cille? O co chodzi? - nie odpowiadając kobieta chwyciła generała za podbródek i wymierzyła mu potężny cios w twarz, który delikatnie zachwiał potężnym Hytosi.
- Wysłałeś tą wiadomość do Tasmila jak ci kazałam? - Lord Sagat delikatnie potrząsnął głową, aby najwyraźniej pozbyć się otępienia po ciosie. Zastanawiało Tiacię kim jest ta kobieta, ponieważ jej stryj przemówił normalnym głosem.
- Tak. Wczoraj posłaniec opuścił… - kolejny cios dosięgnął twarzy generała, który wylądował na swych czterech literach na ziemi.
- Wczoraj. A jego gnój wylądował u nas dzisiaj. Kazałam ci to wysłać miesiąc temu, bo mnie ten popapraniec nie słucha. - kobieta, drżała jak cięciwa z gniewu - Teraz mamy wymuskanego Taneusi na naszych rękach, który musi przeżyć to wszystko. Spodziewam się, że zejdzie od samego upału jak tylko znajdziemy się po drugiej stronie muru! - świadomość Sagata zdołała najwyraźniej wrócić podczas tyrady kobiety.
- Cille słuchaj, wiem że jesteś wzburzona od czasu śmierci twojego ojca, ale mogłabyś nie robić scen przy córce mojej bratanicy? - trzeci cios położył Sagata na plecy, a Tiacia nie była pewna czy generał ciągle był przytomny.
- Nawet nie śmiej poruszać tematu mojego ojca, schrzaniłeś sprawę, więc teraz ty to naprawisz! - kobieta splunęła w stronę generała i spojrzała na Tiacię - Przepraszam, że musiałaś to widzieć. Twój krewny właśnie zrobił nam spory problem.

Tiacia patrzyła na to nie wiedząc czy i jak powinna zareagować. Nie skrzywiła się na widok ciosów tylko dlatego, że widziała podobne wymierzane ojcu przez matkę, niemniej wyglądało naprawdę… boleśnie. Nawet zbyt boleśnie i kobieta nie chciałaby odczuć czegoś podobnego na swojej skórze.
- Nie… Nie szkodzi. - odparła Tiacia i zerknęła kątem oka na nieprzytomnego krewnego - On raczej już nie usłyszał, że ma to naprawić.
- Nie jest, aż tak tępy, żeby nie wiedzieć, że ma. - westchnęła - Cille Nosyt. Jestem jednym z trzech dowódców tej ekipy. Sagat tutaj zajmuje się samą walką, ja upewniam się, że faktycznie tam dojdziemy. Jest jeszcze Sergeus, on zajmuje się naszym zapleczem wsparcia, medycy, żywność i takie tam. Więc skoro twoja matka cię tu przysłała, to zakładam, że znowu pokłóciła się z tym Taneusi, którego musisz nazywać ojcem?
- Tak.. Matka pokłóciła się z tym Taneusi, którego dumnie nazywam ojcem. - uniosła się dumą Tiacia - Czy wszyscy w tym obozie wiedzą o tych kłótniach?
- Och, podziękuj Sagatowi za to. To najwyraźniej jedyna ciekawa rzecz jaka dzieje się w twojej rodzinie. Opowiedział, że spędziłaś raz miesiąc wymalowana niczym porcelanowa lalka, tylko po to, aby tatuś dopiekł mamusi.
Tiacia stała przez chwilę skrzwiona zanim się odezwała:
- Niepotrzebne to przypomnienie. - zerknęła na nieprzytomnego Sagata, któremy wyrósł dziwny uśmiech na nieprzytomnej twarzy. Kobieta zamknęła oczy, ale stanęła dumnie - To nie jest powód do radości. - mruknęła.
- Rozumiem, jeszcze raz wybacz. Zakładam, że będziesz na przedzie z Sagatem, więc nie jesteś moim problemem. Mam tylko prośbę. Będzie z nami podróżował jeden Taneusi w towarzystwie jednego Hytosi i Weweni. Jeżeli spostrzeżesz, że mają kłopoty spróbuj im pomóc. To dzieciak Lorda, który finansuje tą ekspedycję i nie może mu się nic stać.
- A umie choć broń trzymać?
- Nie wiem i szczerze nie obchodzi mnie to. Musi przeżyć, to czy ze wszystkimi kończynami nie jest istotne. To nie priorytet, ani rozkaz. Tylko prośba.
- Jeżeli coś zobaczę, zareaguję. Nikt nie próbował mu przemówić do rozumu?
- Zakładam, że go nie ma. Spędziłam pół godziny próbując przekonać go, żeby sobie odpuścił. Smarkacz śmiał mi powiedzieć i tu cytuję "Mój tato finansuje to przedsięwzięcie więc musisz robić co ja chcę.". Smarkacz miał szczęście, że usłyszałam Sagata.
- Komuś przydałoby się pranie… i to nie takie, jakim zajmuje się służba.

- Może dostanie na wyjściu. W sumie Sagat, widzę, że się obudziłeś. Co wzbudziło w tobie ten rechot? - Generał właśnie się podniósł z ziemi.
- Tiacia tu odziedziczyła moc bogów po ojcu. Potrafi sprawić, że broń jest ładniejsza. - Cille zasłoniła dłonią usta, ale Tiacia podejrzewała jaka była jej reakcja.
- Ekhem… rozumiem. Jestem pewna, że z wiekiem będziesz w stanie wykrzesać coś… co zadowoli twoją matkę bardziej niż ojca. Tak czy inaczej. Sagat wiesz co masz robić i jeżeli smarkaczowi coś się stanie, TY pojedziesz do stolicy się z tego tłumaczyć.
- Ta, ta. Idź popatrz sobie na mapy. - kobieta fuknęła i odeszła - Krewni. No cóż rodziny nie wybierasz. - Sagat spojrzał na Tiacię - Wybacz, że twój pierwszy dzień dzień w naszym obozie, wyglądał w ten sposób. Na ogół jest tutaj spokojniej.
- Nie szkodzi, nie szkodzi… Nic ci nie jest,generale?
- Nie. Cille potrafi przyłożyć, ale nie byłbym generałem -gdyby coś takiego było w stanie mnie uszkodzić. Ona jest po prostu… drażliwa od kilku dni.
- Jakiś powód tego? - zapytała Tiacia.
- Jej ojciec, Tysonus, "Wieczny Generał" został zamordowany. Przez jakiegoś Megeri. Mocno to nią wstrząsnęło.
- Wieczny Generał zamordowany? - Tiacia otworzyła szeroko oczy - I to przez Megeri? Ale…
- Nikt nie jest lepszy od innych w Legionach. Sądziłem, że matka wtłukła ci to do głowy. Czy to przemawia przez ciebie twój ojciec?
- To bardzo… skomplikowana kwestia, ale bardziej się dziwię temu z powodu nie tyle równości czy nierówności, a z powodu porównania sił.
- Tak wiem. Nie znam szczegółów, zważając, że Tysonus nie był żywy w taki sam sposób jak ty czy ja, skurczybyk musiał poznać jakąś sztuczkę, albo miał wsparcie. Tak czy inaczej mój ojciec ma tego Megeri. Z tego co słyszałem chce go zabrać przed Senat.
- Mam nadzieję, że rozwiążą tę kwestię…
- Tak czy inaczej, to nie dotyczy nas. Dostałaś polecenia, idź się zaaklimatyzuj.
 
__________________
Writing is a socially acceptable form of schizophrenia.
Zell jest offline