Wątek: [Imaginica] ...
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-04-2007, 09:13   #10
Latilen
 
Latilen's Avatar
 
Reputacja: 1 Latilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodze
Pojawiło się zdjęcie. Udało się! Jestem z siebie dumna. Uśmiechnęłam się lekko złośliwie do swoich myśli. Kociak pochylił się nade mną i poczułam lekko słodkawy zapach jej dezodorantu. Miała niezły gust.
- A więc to ta! - krzyknęła prosto w moje ucho. Myślałam, że na chwilę ogłuchłam i odsunęłam głowę od dziewczyny, żeby słuchu nie stracić na zawsze. - Kurcze, strasznie niesympatyczny wolumin, można by rzec nawet: "złośliwa makulatura", czy jakimi tam wyzwiskami się obrzucają te stare tomiszcza... Nieważne. A telefonicznie będzie ciężko. To znaczy do Łysego...
"te stare tomiszcza"? Się obrzucają? Czyli to nie pierwsza lepsza książka, którą można kupić w każdej księgarni? To bosko. Już miałam o to zapytać, kiedy Kociak rozpoczął wprowadzać mnie w tajniki niezborności obu rzeczywistości. Błagam tylko nie fizyka!! Westchnęłam i rozejrzałam się dokoła. Oczywiście subtelnie, nie chciałam jej obrazić, ja po prostu dzisiaj nie jestem w humorze słuchać wykładu o lustrzanych odbiciach. Zwłaszcza, że wczoraj zdawałam fizykę w szkole i jakoś mnie odrzuca... Może dlatego, że NIE ZDAŁAM?! Dobra, teraz to nie ważne.
Park niewiele się zmienił. Kilka osób przechadzało się po żwirowych alejkach, drzewa delikatnie szumiały poruszane wiatrem, trawa błyskała zielenią sprawiając, przynajmniej mi, niesamowitą przyjemność swoją świeżością. I nagle usłyszałam, że ktoś mnie woła. Odwróciłam się dyskretnie, przysłoniłam dłonią oczy, ale nikogo tam nie było. E, musiało mi się wydawać, poza tym...
Kociak zawiesił głos. Spojrzałam na nią i zobaczyłam jej wilgotne oczy. Jeszcze chwila i się rozpłacze. Może nie? Mama nadzieję, bo umiejętność "pocieszanie" nigdy nie było moją mocną stroną.
- W końcu i tak byś się dowiedziała... Tak jestem z "tej drugiej" strony, z popieprzonego świata cudów - nastała niezmącona cisza, park jak gdyby opustoszał. Zamarłam, ale dzięki bogu nie rozbiłam brody o ziemię. Mogłoby boleć. Westchnęłam i poprawiłam wsuwki. Okej, należy do tego świata, ale ja się pytam, I CO Z TEGO? Uśmiechnęłam się do niej pocieszająco. Chciałam ją przygarnąć do siebie, ale za słabo się jeszcze znamy. Jakoś tak by mi głupio było...
- Do Łysego najlepiej wysłać list, u nas poczta działa absurdalnie dobrze... - spróbowała się uśmiechnąć. Wstałam i przeciągnęłam się cały czas udając, że nie zauważyłam jak jej głos się zmienił. Tak, jakby zestarzała się o 10 lat. Poklepałam ją po ramieniu. - Listy żyją własnym życiem, nie trzeba wiele imaginować, by docierały nawet na drugą stronę natychmiastowo - rozgadawszy się wrócił jej dobry nastrój, zaśmiała się nawet nagle. - No i teraz mogę Ci spokojnie wytłumaczyć to "bardzo śmieszne" stwierdzenie: nigdy nie byłam książką... Czasami budzisz się rano i jesteś czymś innym, u nas tak się żyje... Wiem to zabawne, ale gdybyś miała cały dzień być na przykład psem, to zmieniłabyś zdanie.
Jej sarkazm świadczył, że poziom humoru powoli wzrasta. I dobrze. Wcale nie chciałam, żeby się zmartwiła czy coś...
- Wiesz, psem może nie, ale po "naszej stronie" też nie zawsze jest ciekawie. - starałam się wymyślić, jakiś dobry przykład, ale zupełnie nic nie przychodziło mi do głowy - Mój ojciec kiedyś powiedział: Monotonia zabija. - inna sprawa, że zrobił to, kiedy odchodził od matki do młodej studentki. - I ja mu wierzę.
Nagle poczułam ten specyficzny zapach książki. Spojrzałam na notatnik, który trzymałam nadal w dłoni. Powąchałam kartkę. Niemożliwe, rysunek zaczął pachnieć książką!
- Nie chcesz chyba jej tu sprowadzić? Na Wasze realia to byłoby jak transportować czołg przy pomocy katapulty... No chyba, że masz jakiś genialny plan, jak nadać chociażby pozory sensu tej czynności.
Przed moimi oczami pojawił się obraz: ja w hełmie wojskowym stoję przy dźwigni drewnianej katapulty, a na niej stoi niemiecki czołg z czasów drugiej wojny światowej - PzKpfw V "Panther". Zaczęłam się śmiać. Oj, coś mi dzisiaj wesoło. Kucnęłam, szybko wyrwałam kartkę i napisałam szybko kilka zdań. W międzyczasie rzuciłam do Kociaka:
- Może nie dzisiaj. Podoba mi się tu, więc wolę trochę jeszcze się poszwędać. Chyba ci to nie przeszkadza? - popatrzyłam jej wyzywająco w oczy, unosząc jedną brew. Po czym przyjrzałam się kartce. Drogi Łysy, zapomniałam zapytać: Skąd wziąłeś tę książkę i o czym była? Bardzo by mi to pomogło. Nika. Skupiłam na liście uwagę i znów wyobraziłam sobie bar Łysego. Duszną atmosferę, przyjemny półmrok, specyficzny zapach drewna nasiąkniętego piwem i spokój, jaki tam panował. Otworzyłam oczy i głęboko odetchnęłam. Mam nadzieję, że to wystarczy.
 
__________________
"Women and cats will do as they please, and men and dogs should relax and get used to the idea."
Robert A. Heinlein
Latilen jest offline