Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-11-2015, 21:30   #10
Leoncoeur
 
Leoncoeur's Avatar
 
Reputacja: 1 Leoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputację


Kubek był umyty i odstawiony na suszarkę, Chris był bardzo skrupulatny w utrzymywaniu pedantycznego porządku. Zwykł podgrzewać krew pozostawioną mu przez Alice'a w lodówce i dodawać przyprawy, po czym siorbać vitae nad gazetą, niczym poranną kawę. Było to zdecydowanie mniej upierdliwe niż zabawy z żelatyną.

Na lodówce zobaczył pozostawioną przez siebie kartkę. Któreś z nastolatków przyczepiło ją tam magnesem, dopisali się jednak oboje.

Zdecydowałem, że najlepiej będzie jak po prostu będziecie w pobliżu. Na wypadek, gdyby książę chciał was zobaczyć gdy będę przedstawiał swe prośby.

Liczcie się jednak z tym, że może się to nie zdarzyć. "Bar 38" w Gunwharf Quays jest obok, mają Free Entry na ostatnią noc w roku. Sugeruję przedzwonić i zaryzykować, może uda wam się zarezerwować jeszcze stolik za ciężkie pieniądze? Możecie wziąć znajomych, na mój koszt. Abyście się nie nudzili.

Kupcie na mieście jakiś upominek, jaki mógłbym podarować księciu. Pamiętajcie, że sklepy dziś zamykane są wcześnie.

Zobaczymy się wieczorem, przed wyjściem.

P.S. Lisa, nie. Nie możecie dojechać taksówką z domówki. Sprawa jest zamknięta.


OK.

No nieeeee, co jest nie tak w dojechaniu taxi?!
;(
Ja załatwię prezent, mam nawet pomyyyysł!
>:-))))

Było jeszcze przed 16:00, dzieci nie wróciły jeszcze z miasta, toteż Alice miał trochę czasu by przygotować się w spokoju.
* * *
Skryty pod parasolem idąc w deszczu rozmyślał nad tym co zrobi jak Pani Lowell faktycznie wezwie go do szkoły Lisy. Papiery dotyczące jego tożsamości były w porządku tylko tyle-o ile. Wystawione na swojego własnego dalekiego kuzyna, co tłumaczyło bardziej trefne dokumenty nadające prawną opiekę nad rodzeństwem. Jeżeli jednak dziewczyna poleci ze szkoły... cóż, umieszczanie jej w kolejnej, mogą zacząć grzebać. Alice zanotował potrzebę poważnej rozmowy z córką.

Już przy centrum handlowym Waltrose Southsea zdał sobie sprawę z błędu jaki popełnił wypuszczając się na miasto. Tak jak się spodziewał salon fryzjerski był czynny, wszak dla takich zakładów dzień sylwestrowy to były żniwa. Niestety wnet okazało się, że w niczym to nie pomoże, bo zapisy na ten dzień wstrzymano już kilka dni temu. Aura nie nastrajała do szukania innego miejsca, gdzie mógłby ogarnąć co-nieco swą fizjonomię, zdecydował się wrócić do domu.
- Czemu Mr. Arkwright nie zaczepił mnie kilka dni wcześniej... - zastanowił się na głos.
- Spytaj go sam. Albo księcia - odpowiedział Deryl.
- Ani wybrać odpowiedni prezent, ani się przygotować.
- Lepiej wzbudzić litość niż błyszczeć.
- Tu chodzi o okazanie szacunku.
- Pieprzenie.
Pogrążony w rozmyślaniach i rozmowie dopiero teraz zauważył, że idzie wciąż Marmion Road zamiast skręcić w Richmond w celu nadłożenia drogi naokoło...
Zza załomu budynków wyłaniała się już lekko oświetlona bryła St. Jude Church.
Wampir rozejrzał się odruchowo.
Pozornie ze spokojem przystanął i obrócił się, wyglądało to jakby czegoś zapomniał.
- Kiedyś zgubisz nas wszystkich - głos Deryla był cichy i pełen wyrzutu.
- Daj mi spokój!
- Słucham? - obok kainity rozległ się niski głos.
Alice odwrócił się, jakiś człowiek w garniturze patrzył na niego lekko zaskoczony.
- Przepraszam, nie do pana.
- Wcześnie zacząłeś kolego jak o tej porze już ze sobą rozmawiasz. - Nieznajomy uśmiechnął się mrugając nieznacznie. Stał przy otwartych drzwiach samochodu. - A przy okazji, mógłbym prosić o pomoc? Zgubiłem soczewkę w samochodzie, mógłby pan pomóc zerkając od strony pasażera? Ni w ząb nic nie widzę.
Wampir uśmiechnął się lekko, czasem nie trzeba było nawet polować, śmiertelnicy sami pchali się w zęby. Obaj skuleni na siedzeniach poniżej poziomu szyby, ... szukający soczewki. Myśli przelatywały mu przez głowę, nie czuł głodu ale przecież utracił część vitae na rzecz dzieci.
- Jasn... - Jego wzrok zatrzymał się na wizerunku świętego Krzysztofa przymocowanego nad prędkościomierzem.
"Pułapka?"

Zaczął się cofać, po czym odszedł śpiesznym krokiem ledwo powstrzymując się od biegu.
- No co jest?!... Wariat! - ścigał go głos nieznajomego.

* * *

- Jestem już - Chris oparł się o framugę patrząc jak Alice czyści czarny smoking. Śnieżnobiała koszula wisiała na drzwiach, obok zarzucona była stylowa muszka.
- Mhm, a Lisa?
- Puściła mi sms, że spotkamy się w Bar 38 - rzucił chłopak schylając się po buty. Ocenił je krytycznym okiem i sięgnął po pastę i szczotkę. - Wzięła jak to napisała "swoją kreację" ze sobą jak wychodziła, podobno prezent już ma, namawia znajomych na imprezę na mieście.
Alice kiwnął tylko głową. Czy też na znak, że zaakceptował, czy też w niemym podziękowaniu synowi w sprawie pomocy z butami.
- Ubierz się dobrze. Jakby książę chciał was zobaczyć...
- Wiem, wiem, przygotowałem wszystko jeszcze z rana.
* * *
Bar 38 - Gunwharf Quays
Po wyjściu z autobusu przebiegli szybko aby jak najmniej wystawić się na działanie deszczu, wszak parasol, czarny wełniany płaszcz i biały szal chronił kreację wampira, to nie chciał on wystawiać się zbyt długo na niekorzystną aurę.
Lisa ze znajomymi siedzieli przy stoliku radośnie o czymś dyskutując. przed dziewczyną stał pakunek budzący w Alice zaciekawienie i ulgę. Nie skrewiła. Starsze o 2-3 lata towarzystwo ghulicy przywitało się z "krewnym-opiekunem" nastolatki i jej bratem. Lisa obracała się wśród starszych co pozwalało jej szaleć po klubach, ochroniarze mniej ostrożnie podchodzili wtedy do podrobionego prawa jazdy dziewczyny wskazującego jej pełnoletność, choć z pozoru na to nie wyglądała. W gronie rówieśników już by to nie przeszło. Mocny makijaż i odważna choć całkiem stylowa czerwona suknia też dodawały jej trochę wieku.
- Będziesz zachwycony! - jako, że udało jej się namówić towarzystwo na wypad w miasto, po złym humorze nie pozostał u niej najmniejszy ślad.
- Dziękuj... - zaczął ale urwał, gdy dziewczyna uniosła pokrywę pudła.
Na podstawie spoczywała szklana kula wypełniona wodą, a w niej spłoszona klubowym hałasem wibrującym w wodzie pływała...
- Złota rybka? - Kainita wpatrywał się tępo w mini akwarium z gatunku tych jakie czasem stoją na biurkach młodszych dzieci.
- Jest prześliczna, prezent z klasą.
- Złota, rybka?
- Wybierałyśmy razem, wszystkie uznałyśmy że to wspaniały prezent. Wiesz, dla kogoś kto ma wszystko każdy upominek zahaczałyby o tandetę i banał. A rybka to jest to!
- Mam mu dać złota rybkę... - Alice zamyślił się. - Hm.... a może to i niegłupie. - Uśmiechnął się do siebie wciąż błądząc gdzieś myślami.
Nakrył opakowanie i wziął ostrożnie pakunek.
- Czekajcie na telefon, jakbym nie dzwonił to wpadnę do was jak skończymy... "firmową imprezę" - dodał na użytek śmiertelnych towarzyszy Lisy.
 
__________________
"Soft kitty, warm kitty, little ball of fur...
Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur."

"za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!"

Ostatnio edytowane przez Leoncoeur : 01-12-2015 o 08:36.
Leoncoeur jest offline