Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-04-2007, 22:11   #1
Latilen
 
Latilen's Avatar
 
Reputacja: 1 Latilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodze
Arrow [7sea] "Mandragora"

Zaczynamy sesję systemu 7 sea! Zapraszam do czytania!
A ciebie Alu możesz sobie pozwolić ma małe modulowanie otoczenia (to w końcu storytelling), ale nie przeginaj, co? (Proszę bez kicających sarenek ) I rozkręć się w końcu :P
Edit: Duże poprawki, bo było kiepsko, a teraz jest minimalnie lepiej

__________________________________________________ __________
MANDRAGORA

ROZDZIAŁ PIERWSZY

"KLEPSYDRA PRZESZŁOŚCI"


Na pokładzie od wczoraj o niczym innym się nie mówi. Pasażerowie (o których mało pochlebnie mówi się "szczury lądowe" i to jedynie w sporej odległości od kapitana) marzą już tylko o ucieczce na stały ląd. Widocznie rytmiczne kołysanie "Mandragory" im nie odpowiada, co wszyscy uważają za bardzo dziwne. Zresztą czym jest mała choroba morska w porównaniu do szkorbutu?
Sam statek to szkuner trójmasztowy - niesamowity od dziobu aż po rufę. Na bukszprycie fale tnie figura syreny o włosach, które zamieniły się węże morskie. Pięknie wykonana, często przez starych załogantów nazywana Meduzą. Kadłub zbudowany (jakieś dziesięć lat temu, ale kapitan twardo utrzymuje, że stępka pochodzi z legendarnego "Latającego Holendra", a jak wszystkim wiadomo ów zatonął 50 lat wcześniej) z pięknego dębowego drewna aż się błyszczy - i bynajmniej nie jest to zasługa wrednego kapitana McScotta, pełnokrwistego Avalonczyka. "Mandragora" pływa pod handlową banderą Avalonu, choć plotka mówi, że kapitan jest bardzo blisko z Jeremiahem Berekiem - pierwszym pośród piratów, znaczy żeglarzy pracujących dla Avalonu. Inni twierdzą, że to jego brat. Jak zwał tak zwał, ale na pokładzie nie ma nikogo, kto by śmiał wątpić w wielkość królowej Elaine (Wszyscy już dawno zostali przeciągnięci pod kilem. Niektórzy nawet kilkakrotnie.). Mimo to, załoga to karny zespół, na który można zawsze liczyć. "Choć zdarzają się wyjątki" - jak mawia Kapitan zawsze wtedy wymownie patrząc na cztery załogantki. To jedna z najdziwniejszych cech "Mandragory". Na pokładzie zaokrętowano "aż" cztery kobiety i nadal nic się nie stało. Ba, ognie świętego Elma widoczne są co tydzień - jak w zegarku! Co więcej - szkuner nie zatonął, maszt ani razu się nie złamał, piraci okrętu nie napadli, a podróż okazuje się zawsze przyjemna i (aż nazbyt) krótka. Łajba trzyma się dobrze, jeśli nie świetnie, a załoga nigdy nie choruje (nie liczymy wiecznego hipochondryka Aleksieja Markowycza - pokładowego medyka). A podobno baba na pokładzie to pech. Mimo, iż kobietom pozwala się pływać jako załogantki, w rzeczywistości rzadko która chce tyle harować. Ale nie każdy diabeł taki straszny. Kapitan długo - jak na impulsywnego Avalończyka - się zastawiał i z pewnymi wątpliwościami przyjął na pokład w swoim rodzinnym "Mieście Żeglarzy" Wandesborow Moirę Ni'Harden O'Blacket. Długo musiała go przekonywać, że "ja naprawdę nadaję się na sternika, do stu piorunów!!". I w końcu została pierwszym sternikiem. Kilka miesięcy później skład uzupełniły - po pewnym nader groźnym sztormie (jakoś nikt z załogi nie dziwił się, czemu burza zabijała kulami i miała kształt nader dużego handlowca. Nie mówiąc już o podarkach od Matki Morza w postaci najprzedniejszego jedwabiu i wina.). Simone Falisci, która po kilku nieprzyjemnych burdach w końcu została kucharką i twarda kobieta z Eisen - Elene Goldberg, której nie przeszkadza nadal bycie zwykłym majtkiem. Podobno "tak mogę być przynajmniej dumna z własnej roboty. EJ TY CHCESZ W MORDĘ?! KTO CI POZWOLIŁ NAPLUĆ NA POKŁAD TAM, GDZIE PRZED CHWILĄ GO WYPOLEROWAŁAM?!" Dość niedawno zaokrętowała się Gunrud Stigandsdottir. Rodowita Vendelka parająca się magią run. Podobno tak naprawdę to kapitan ją przekonał i prawie siłą zatargał na pokład, jednak pytana o to kobieta uśmiecha się lekko i wraca do przerwanej pracy. Załoga zwykle woła na nią Pokładowy Znawca Pogody (choć zwykle wrzeszczą w skrócie "Te, POGODYNKA!!"). Żadna z nich nie przekroczyła dwudziestu pięciu lat, a reszta załogi już je traktuje jako zło konieczne i nie widzi okrętu bez nich. Jak to się stało, że jeszcze "Mandragora" się nie obraziła na takie pohańbienie jej czystości? Cztery kobiety w końcu kalą jej dek. Starsi żeglarze podejrzewają, iż Vendelka magią swoich run okiełznała ją. Jednak to nigdy z babami nie wiadomo. Może te cztery akurat przypadło jej do gustu? Obecnie siedzą wszystkie przy piecu w kambuzie, umownie odrodzonym drewnianym wąskim, długim stołem od kubryku. Simone podniecona, że w końcu znów zobaczy rodzinną Nomę, gada jek najęta. Twarz jej się nie zamyka. Właśnie doszła, setny raz, do opowiadania jak to Vodacciańskie statki handlowe mają na pokładzie pełno armat i najemników i dlatego nigdy ich nikt nie atakuje. Euforia w jaką wpadła jest dziecinna aż do bólu, nie mówiąc już o sposobie w jaki się wypowiada. Nagle zgłupiała do reszty.
- Na Najwyższego, ileż jeszcze będziesz gadać? - Elene przewróciła oczami. - Vodaccianie chwytają wszystkich, których mogą w sieć kłamstw i oszczerstw, a potem przychodzą, by wyssać życie z ich bezbronnych ofiar!- w miarę mówienia, głos kobiety robił się coraz twardszy i nieprzyjemny. - Moja matka zawsze powtarzała, "Jeśli gdzieś kręci się Vodaccianin, zawsze miej go na oku, bo inaczej wepchnie ci sztylet w plecy"!!!
Gerund cicho westchnęła. To dopiero się zacznie.
- Błagam dopłyńmy już. Pójdę do karczmy i nie będę musiała ich słuchać.- Wzięła głębszy łyk z cynowego kubka i wstała, żeby odsunąć się zanim poczerwieniała ze złości Simone uderzy Elenę ścierką.

__________________________________________________ ___________
*ognie świętego Elma - wyładowanie elektryczne na ostrych zakończeniach masztów, najczęściej zaraz przed burzą. Przez żeglarzy uważane za dobry, szczęśliwy omen.
*kambuz - przyznaję się bez bicia, że w szkunerach nie było kambuzów, bo gotowano w kubryku, gdyż tam znajdował się piec, żeby cieplej było. Na potrzeby wprowadziłam małe zmiany.
*kubryk - część statku znajdująca się pod pokładem, gdzie powieszone były hamaki załogi.
 
__________________
"Women and cats will do as they please, and men and dogs should relax and get used to the idea."
Robert A. Heinlein

Ostatnio edytowane przez Latilen : 14-04-2008 o 19:37. Powód: poprawki i uzupełnienie
Latilen jest offline